Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Justyna
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 670
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław

Ło jejku, jakiż jestem śliczny rudy, wilczurowaty jamnior!
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Łuska baaaaardzo funiasta, a może faktycznie Funia baaaaaardzo łuskowa Toto - cudny


Wiata - pytałaś o obowiązki schroniska. Wszystko zależy od tego co to za schronisko - czyli czy ma podpisaną umowę z Waszym miastem/gminą. Jeśli tak - to ewentualne uwagi co do jego działania zgłaszasz w gminie w wydziale odpowiedzialnym za psią bezdomność (zazwyczaj jest to wydział komunalny). Jeśli nie - to obowiązków nie ma żadnych, ale gmina ma i tak - więc np. w przypadku napotkania bezdomnego zwierza zgłaszasz to do gminy. Problem w tym, że zazwyczaj to tak czasochłonna sprawa, że ludzie sobie odpuszczają
A że kierownictwa schronisk rzucają czasami "kłody pod nogi" - nie dziwcie się, ludzie oddający psy bywają różni, więcej jest tych chcących się pozbyć prywatnego problemu i wymyślających niestworzone historie niż tych co faktycznie chcą zwierzakowi pomóc
Zobacz profil autora
geba
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 2675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

Psiaki cudowne
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

Cudne psiska..
Wcale się nie dziwię Twojemu zdenerwowaniu,ze ktoś chciał Totusia uprowadzic,a raczej ,,podprowadzić,,.
Swoją droga tym ludziom też się nie dziwię Sama bym się zakochała i pewnie trzeba mi mi Tota sila wyrywac
Zobacz profil autora
Aska
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 1085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

A monolith to w sumie mięciutki
Zobacz profil autora
wiata
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 691
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

Odzyskaliśmy Totulca i pozostałą część lata spędziliśmy już w komplecie. Jako, że pracuję w oświacie miałam wakacje przypadło miw udziale socjalizowanie rudzielca. Maluch był z tego faktu wyraźnie zadowolony, co wyrażało się w spojrzeniu pełnym uwielbienia i głośnych protestach przy próbach pozostawienia go samego. Świadoma tego, że po wakacjach nie będzie już możliwości ciągłego przebywania z psiakiem zabrałam się do roboty i postanowiłam malucha wyszkolić w zakresie podstawowych umiejętności. W pierwszej kolejności zakupiłam stosowną literaturę, którą oczywiście przeczytałam od deski do deski. Następnie kierując się radami fachowców zaczęłam szkolić Tota. Okazało się, że psiak jest niezwykle pojętny i dość szybko nauczył się siadać, leżeć, dawać głos i dawać łapę. Szkolenie w zakresie samotnego pozostawania w domu też okazało się owocne, oczywiście jeśli pominąć fakt, że po drodze, zjadł kilka książek, przeczytał kilka gazet (najchętniej o psach), sprawdził jaką wydajność ma paczka trocin, a co za tym idzie jak dużo podłogi może przykryć jeśli się ją odpowiednio rozniesie, przetestował ile suchej karmy, pod nieobecność państwa może zjeść mały, rudy pies, sprawdził czy to czym karmi się ryby nadaje się również dla czworonożnych, zajrzał co jest w środku długopisów, mazaków, ołówków itp. oraz opanował omijanie wszystkich zabezpieczeń przez nas stosowanych w trosce o jego bezpieczeństwo . Jak się okazało żadna półka nie jest za wysoka. Pomijając to wszystko dzisiaj Toto zostaje sam nawet na długie godziny a my wciąż nie dowierzamy, że mieszkanie po naszym powrocie nie uległo zdewastowaniu . Chociaż z drugiej strony to pewnie dlatego, że przecież zawsze jest z nim Łuska, a my ze swojej strony zostawiamy mu zabawki żeby nie miał czasu na nudę. Lato mijało, Totek szybciutko zdobywał kolejne umiejętność, co przy jego nieustannej chęci do zabawy i pracy nie było trudne. Wydawało się, że psiak nigdy nie jest zmęczony, a aport to jego drugie imię. Staraliśmy się żeby pies zawsze otrzymał odpowiednią dawkę ruchu, niestety żadna nie zaspokajała potrzeb Tota. Kiedy więc nadarzyła się okazja do zabawy z kilkumiesięcznym labradorem naszego znajomego byliśmy zachwyceni, wydawało nam się, że wreszcie Totek otrzyma taką porcję ruchu jakiej potrzebuje. Psy owszem początkowo się bawiły, ale jakież było nasze zdziwieni, gdy po pewnym wcale nie długim czasie nasz wulkan energii zaczął uciekać od towarzysza. Totek zwyczajnie skapitulował. Początkowo próbowałam go zachęcać do zabawy, ale gdy mimo to chował się z piskiem za moim nogami, przestałam go naciskać. Kiedy znajomy poszedł przyjrzałam się Totkowi i dostrzegłam, że odrobinę kuleje, uznałam więc, że prawdopodobnie doznał jakiegoś niegroźnego urazu i postanowiłam przeczekać do dnia następnego. Rzeczywiście na drugi dzień było lepiej. Niestety po jakimś czasie sytuacja się powtórzyła. Toto po zabawie zaczął delikatnie kuleć. Podzieliłam się swoim spostrzeżeniem z pewną ilością osób. Niektórzy nie dostrzegli nic niepokojącego inni rzeczywiście coś tam zauważyli, ale w sumie nie miałam pewności. Jednak, gdy pewnego razu przy czesaniu w okolicach kulejącej kończyny Totek kłapnął zębami w kierunku sprawiającej mu ból ręki uznałam, że miałam rację. Ku niezadowoleniu rudzielca obmacałam nogę i podjęłam decyzję o konieczności wizyty u weterynarza. Wybraliśmy się, więc do weta. Nogę poddano oględzinom w ruchu i w dotyku, po czym na podstawie mojej opowieści o psich zabawach, stwierdzono potłuczenie i podano stosowne leki. Niestety leki nie pomagały, kulawizna nie ustępowała, a Toto coraz mniej używał chorej nogi. Uznałam, że konieczne będzie prześwietlenie kończyny, bo przecież żadne stłuczenie nie utrzymuje się dwa tygodnie, bez widocznej poprawy a nawet z pogorszeniem. Pojechałam, więc do lecznicy, w której takowe prześwietlenie mogli zrobić. Ta nowa lecznica okazała się miejscem bardzo przyjaznym zwierzęciu i jego właścicielowi. Pani doktor najpierw bardzo rzeczowo zapoznała się z moją opowieścią, następnie za pomocą smaczków zaprzyjaźniła się z pacjentem, a potem zabrała się za badanie chorej nogi....
... i to właśnie był moment od, którego się zaczęło. Z Tota wylazł i i tchórz. Kiedy pani doktór zbliżała się do chorej nogi żeby ją obejrzeć, rudzielec darł się w niebo głosy jakby go ze skóry obdzierali i to tak głośno, że pewnie cała okolica już wiedziała jakim skrzywdzonym jest zwierzęciem. Szkoda tylko, że ta okolica nie miała okazji zauważyć, że Toto wrzeszczy nawet wtedy, gdy tylko spojrzy się w jego stronę. Wobec powyższego dziwię się, że nikt z towarzystwa opieki nad zwierzętami nie zjawił się, aby aresztować tego zwyrodnialca, który tak krzywdził biednego Tota. Okazało, że przy każdej następnej wizycie muszę zjawić się z osobą towarzyszącą, bo utrzymanie zdesperowanego Tota graniczy z cudem i konieczne będą posiłki. Po tak wyczerpującym badaniu upocona i zaczerwieniona z wysiłku pani doktor przedstawiała wstępną diagnozę - niedokrwienna martwica główki kości udowej i obiecała, że zadzwoni aby poinformować nas o terminie prześwietlenia. Kiedy wychodziłam z gabinetu w poczekalni panowała dziwna cisza a zgromadzeni tam ludzie i ich zwierzęta gapili się na mnie w dziwny sposób . Ja natomiast mamrotałam coś pod nosem na temat wściekłych psów i oblewałam się rumieńcem wstydu . Kiedy już wyszliśmy na zewnątrz Toto odetchnął z ulgą i udał się w kierunku auta ....

Dalszy przebieg leczenia rudzielca już w krótce
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

Doglebne studiowanie wszystkiego co się da i nie da Toto ma ...po Billu.
Lamenty i stawianie na nogi polowy województwa zdecydowanie po...Borysie..
Ciekawe co też odziedziczył po Bartku i Bonce?
Zobacz profil autora
wiata
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 691
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

Edyta napisał:
Ciekawe co też odziedziczył po Bartku i Bonce?


No ja też jestem ciekawa. Być może wkrótce się okaże, a póki co przedstawię wam resztę stada.

Tak wygląda Toffik, ukochana świnka morska Tota. Niestety Toffik nie podziela jego miłości. Zresztą trudno mu się dziwić, bo nikt nie lubi być z miłości ścigany, śliniony, poszturchiwany, przygniatany łapą, nachalnie obwąchiwany, objadany z siana i pokarmu, budzony głośnym szczekaniem wprost do ucha...



A to Karolinka, jedna z naszych rybek, Karolinka to pielęgniczka ramireza, jest bardzo nieśmiała, a na to zdjęcie pozwoliła w drodze wyjątku

Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

wiata napisał:


. Zresztą trudno mu się dziwić, bo nikt nie lubi być z miłości ścigany, śliniony, poszturchiwany, przygniatany łapą, nachalnie obwąchiwany, objadany z siana i pokarmu, budzony głośnym szczekaniem wprost do ucha...



No to juz wiem,co Toto ma po Bonie...Tylko zamiast świnki,jest kotka..
Zobacz profil autora
AnJa
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 785
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gorzów Wlkp.

A ja jestem ciekawa na czym polega nieśmiałość Karolinki
Zobacz profil autora
wiata
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 691
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

AnJa napisał:
A ja jestem ciekawa na czym polega nieśmiałość Karolinki


To w sumie bardzo proste jest. Jak zakładaliśmy z monolithem- akwarium to między innymi kupiliśmy sobie parkę pielęgniczek ramireza, Karola i Karolinkę. Karol od początku był rybką towarzyską. Po jakimś czasie już na sam widok któregoś z nas podpływał do ścianki akwa i śledził nasze ruchy, jak przykładało się nos do szyby on robił to samo tyle, że z drugiej strony, gdy wkładałam dłoń do wody to ocierał się o nią jak kot i naprawdę nie musiałam mieć w niej jedzenia. Być może komuś wyda się to niewiarygodne, bo to przecież tylko rybki, ale daję słowo, że rybi świat jest naprawdę fascynujący i potrafi zaskakiwać. Natomiast Karolinka do dziś woli kontakty z innymi rybami, przed nami nie chowa się tylko w porze karmienia, ale wtedy także zachowuje szczególną czujność. Żeby zrobić jej ładne zdjęcie to trzeba urządzać wielogodzinne polowania z obiektywem i wykazać się ogromną cierpliwością. Niestety Karol jakiś czas temu pochorował się bardzo i przeszedł rybi TM. Jego miejsce zastąpił Kornel, który tak jak Karolinka jest bardzo rybią rybą. Karol po prostu był jakiś wyjątkowy i być może będziecie się pukali w czoło, ale bardzo mi go brakuje .

Ehhh... miałam napisać o nieśmiałej Karolince a wyszła mi mini opowieść terpeutyczna o Karolu
Zobacz profil autora
AnJa
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 785
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gorzów Wlkp.

Aha! Dziękuję za wyczerpujące wyjaśnienia
Rozumiem Twoją sympatię do Karola , a pukać się w czoło nie będę, bo i bez tego jestem wystarczająco stuknięta
Zobacz profil autora
Aska
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 1085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

wiata napisał:

Karol po prostu był jakiś wyjątkowy i być może będziecie się pukali w czoło, ale bardzo mi go brakuje .


Pewnie w poprzednim wcieleniu był człowiekiem
Zobacz profil autora
wiata
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 691
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rybnik

I co to ja miałam... acha...
Nadszedł dzień prześwietlenia. Sobota 8 rano. W lecznicy stawiliśmy się w komplecie i na czczo. Toto z obowiązku my ze stresu. Komplet składał się z Tota, monolitha- i mojej skromnej osoby. Toto miał być prześwietlany a my mieliśmy służyć za pomocników. Ponieważ prześwietlenie bioderka wykonuje się w wyjątkowo niefizjologicznym ułożeniu trzeba było rudzielca uśpić. Naszykował, więc wet dawkę ogłupiacza stosowną do wagi Tota i wpakował mu igłę w tył. Psiak oczywiście mega głośno protestował przeciwko takiemu traktowaniu, a przy tym okazał się niezwykle silnym i sprytnym siedmiokilogramowcem. Pokazał nam na ile sposobów można wyślizgnąć się z dwóch kompletów ludzkich rąk, tyłem, przodem, bokiem, pod, nad i dookoła, najpierw głowa potem nóżki, najpierw nóżki potem głowa i wiele innych kombinacji. Jednak mimo wyczerpania i potu nie poddaliśmy się. Ostatecznie ta część misji została zakończona sukcesem. Teraz pozostało nam czekać jakieś 10 minut na efekt naszego wysiłku. Czekaliśmy cierpliwie 10, potem 15, potem 20 i już mniej cierpliwie 25 minut... Po pierwszych 10 minutach Totkowi zaczęła opadać głowa, po 15 zaczął ją z powrotem podnosić, po 20 próbował wstawać, a po 25 prawie mu się to udało. Wet pokręcił z niedowierzaniem głową i zadecydował, kłujemy drugi raz. Okazało się, że częściowo znieczulony pies w momencie zagrożenia wrzeszczy i wyrywa się równie skutecznie jak czworonóg wcale nie odurzony. Po kolejnej dawce czekaliśmy już tylko 15 minut. Jak wet zorientował się, że Totek chce dawać nogę, przetarł oczy i uznał, że spróbujemy dożylnie. Przy ponownych sprzeciwach Totka założył mu wenflon i podał kolejną dawkę usypiacza. Tym razem podziałało. Wet skontrolował serducho naszego malca, ubrał nas w ołowiane kaftaniki, wsadził psiaka w drewnianą łupkę, wyciągną mu łapska jak żabie, wydał dyspozycje jak należy trzymać i strzelił fotę bioderka. Zdjęcie wykazało, że mały ma chorobę perthesa, czyli dokładnie to, co wstępnie zdiagnozowała nasz ulubiona pani doktor. Wysłuchaliśmy wszystkich niezbędnych informacji na temat leczenia w postaci dekapitacji główki kości udowej, umówiliśmy się wstępnie na termin, zadaliśmy całą masę niezbędnych pytań i już było przed 10. Z wybudzeniem Tota był tylko nieco mniejszy problem niż z uśpieniem. niby do nas chłopak wracał, ale jakoś tak nieśmiało. Oczka zamykały się co chwilę, głowa leciała na dół, języczek wypadał z pyszczka. Jedna dawka wybudzacza, druga... i w końcu wet nie wytrzymał, jak walnął w stół na którym leżał Toto i ryknął wstajemy, to się psiak od razu ocknął. Metoda może drastyczna, ale podziałała. Pies wybudzony, więc monolith-, i tak już spóźniony, do pracy, a ja z przelewającym się przez ręce Totem do rodziców. Jak tylko przestąpiłam próg ich domu, nerwy mi puściły i uryczałam się okropnie. Psiak nie był w stanie się samodzielnie przemieszczać, więc leżał na łóżku w objęciach mojej siostry i tylko głowa kiwała mu się okropnie, a ja co jakiś czas moczyłam mu wodą kołkowaty jęzorek. Wyglądał zupełnie jakby zabalował dzień wcześniej na jakiejś suto zakrapianej imprezie. Kiedy upewniłam się, że nic mu nie jest, i że ma dobrą opiekę udałam się po odbiór zamówionych wcześniej kafelek. Do domu wróciłam jak najszybciej się dało, bo przecież Totek tam biedny, półżywy leżał na łóżku i tęsknił. Gdy po dzwonku do drzwi, usłyszałam radosne ujadanie malca myślałam, że się przesłyszałam, ale jak po wejściu do domu obskakał mnie w euforii, to już naprawdę usiadłam z wrażenia. Przecież według opinii pana doktora Totek powinien być półprzytomny do wieczora tymczasem jest 13, a ten piernik już biega i o żarełko się bezczelnie upomina...

W następny odcinku instrukcja obsługi jak zdjąć opatrunek rozwścieczonej bestii
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

A ja się dziwiłam,że Borysek po pierwszej dawce usypiacza ,,załatwił,,Pania Grażynkę i to tak,jakby ja napadł lew...
Zobacz profil autora
Toto-elegant,Gaja i wreszcie szczęśliwa Ira...Łuseńka za TM
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 3 z 21  

  
  
 Odpowiedz do tematu