Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Wrzucę tu link do topiku z dogomanii, na który dopiero dziś "wpadłam" zupełnym przypadkiem. To historia Lusi, wygląda na to, że to większy dzikus niż Odi (a wydawało mi się, że to raczej niemożliwe ) Po przebrnięciu całego jej wątku widzę całą masę podobieństw do zachowań Odiego - może obserwacje swan, która Lusię oswaja (to niestety tylko domek tymczasowy) komuś jeszcze się przydadzą...

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Pewnie nie wiecie, że 7-go lipca minął rok odkąd Odiś pojawił się w progach swej prawdziwej rodzinki?

Ania; 7 Lip 2006 napisał:
U nas dzisiaj wielkie święto! Właśnie mija rok od czasu, jak pewien wieluński przystojniak trudnego charakteru został przyjęty do naszej rodzinki


Każdy z nas odlicza dni i czci kolejne ważne rocznice - ale wydaje mi się, że tu należą się największe gratulacje Ani i Januszowi - za wytrwanie przy boku tego naszego cudaka wieluńskiego zwanego również słodko "psem specjalnej troski"


Odiś po kastracji wrócił do dobrej formy zadziwiająco szybko, co niezmiernie ucieszyło jego ludzi - poprzednik Odiego, Pikuś, strasznie cierpiał, z trudem chodził, więc dobry humor i apetyt kolejnego rekonwalescenta zaskoczył, pozytywnie oczywiście , Anię i Janusza
Choć i teraz Odi nie byłby sobą, gdyby dał sobie na przykład gojącą się ranę obejrzeć - Ania musiała chwytać się różnych podstępnych sposobów - na przykład zaglądać w psie krocze gdy stał na schodach, albo ogarniało go poranne rozleniwienie i pokazywał na moment brzusio

A parę dni później...
Ania; 3 Maj 2006 napisał:
Dziś Odi odważył się wejść na górny taras. Obszedł całość. Podziwiał widoki i nawąchiwał. Wyglądał na zdumionego widząc swój ogród z takiej perspektywy. Wyraźnie ucieszyło go to nowe doświadczenie, gdyż kręcił się uśmiechnięty po tarasie przez kilkanaście minut. Czarutka i Perlisia oczywiście mu towarzyszyły



Geba - Ania bardzo dziękuje Ci za wieści dotyczące przypadłości Perły
Bardzo martwiła się, że pozostałe psiaki się tym zarażą, w końcu grudkowe zapalenie trzeciej powieki ma podłoże wirusowe..
Na szczęście wygląda na to, że wszystko się dobrze układa... Zabieg zeskrobywania odbył się w połowie czerwca.

Ania; 22 Cze 2006 napisał:
Perlisia dobrze zniosła zabieg. Była b. chwalona przez weta za opanowanie i odwagę. Dostała nawet smakołyki w prezencie, którymi wspaniałomyślnie podzieliła się z Czarusią i Odisiem. Przez 10 dni zakrapiam oczka. Już widać poprawę - minimalny wyciek i przede wszystkim nie mruży oczu. Dopiero teraz widać jak duże oczy ma Perełka.
Przy okazji Mundialu okazało się, iż Perli lubi piwo! Widocznie była częstowana. Oczywiście nie podtrzymujemy tej niecnej tradycji

Odiś jest odważniejszy. Broni gniazda - szczeka zjeżony na gości i odgłosy z zewnątrz. Niestety zdarza mu się też nie poznawać Janusza, zwłaszcza z powodu obuwia. Wówczas Janusz czeka z wejściem do czasu, aż Odiś go rozpozna. To tak, aby nie gasić bojowego ducha w psiaku. Janusz poznał już siłę szczęk odisiowych, więc nie jest już ciekaw
Zobacz profil autora
geba
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 2675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

Bo z tym tak juz jest ze szybko sie pojawia i jak jest oporne na antybiotyki to trzeba skrobac nas to tez czeka u Taszenki a;e chcemy to zrobic lacznie ze sterylka bo po co ja narazac 2 razy na stres zasypiania.
A tak na uszko wam powiem ze to juz niebawem bo taszenka wlasnie nam pieknie kapie po miszkaniu.
Zobacz profil autora
Mantis
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 1263
Przeczytał: 0 tematów


Odiś, wszystkiego naj-naj-najlepszego z okazji pierwszych urodzin
Dla Ani i Janusza za ogrom cierpliwości dla naszego łobuziaka
Zobacz profil autora
Kasinda
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 549
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sieraków Wielkopolski :)

Oby takich latek było jeszcze dużo dużo wiecej!!
Zobacz profil autora
apla
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świebodzice

Wspaniała rocznica, super, ze wytrwaliście z "psem specjalnej troski", jak nazwała go MałGośka
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Apla - nie MałGośka, nie... sama Ania mu taką "etykietkę" przykleiła
Zobacz profil autora
Perełka i Odiś
Misiowaty
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 1020
Przeczytał: 0 tematów



no i od lipca cisza
Misiowaty
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Ania - to przeciez nasza forumowa AnJa Ale nieśmiała widać dziewczyna jest, to się tu nie odzywa

AnJa - a jakbyśmy Cię tu łaaaaaadnie poprosili o jakieś króciutkie wieści?
Zobacz profil autora
Perełka i Odiś
Misiowaty
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 1020
Przeczytał: 0 tematów


AnJa
prosimy.................. proooooooooooooooooosimyyyyyyyyyyyyy
merdanko Misiek
pozdrowienia Misiowaty
Zobacz profil autora
AnJa
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 785
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gorzów Wlkp.

Dziękuję Wam Kochani, a zwłaszcza Misiowatemu, za wydobycie topiku Perełki i Odisia
z forumowego niebytu :-) Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż sama doprowadziłam do tego zaniedbania. Przepraszam, że nie odpisałam od razu, ale miałam kłopoty ze zdrowotnością i trochę przebywałam poza domem. Ale po powrocie przeczytałam Wasze posty i humor mi się poprawił :-)
(Jak widać nie umiem wstawiać emotek).
Perełka i Odiś na szczęście są zdrowi (odpukać).
Zacznę od Odisia, gdyż on jest pierwszym Wieluniakiem, o którego powiększyła się nasza rodzina.
Aby powiedzieć coś o aktualnych poczynaniach Odiego muszę zacząć prawie od początków pobytu Dzika w domu.
Pisała już o tym MałGosia i ja również wspominałam w "Poznajmy się", że Odiś jest pieskiem specjalnej troski.
Wkrótce - siódmego listopada minie szesnaście miesięcy odkąd jesteśmy razem. Można śmiało powiedzieć, że Odi zmienił się ogromnie i widać kolejne zmiany na lepsze w jego postrzeganiu otoczenia. Ale też niestety nadal daleko mu do normalności.
Kim tak naprawdę jest Odi tego nie wie nikt.
W jego socjalizacji kierowaliśmy się własnym doświadczeniem, radami MałGosi, Ewy , znajomych psiarzy, psiej psycholożki (telefonicznie), psich treserów, dwu książek Johna Fishera. Nie potrafimy odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie. Jaka jest geneza zachowania Odiego? Po wielu próbach i obserwacjach różnych sytuacji stwierdzamy, iż raczej należy wykluczyć, że Odi był bity. Być może był w jakiś sposób zastraszany lecz nie doszliśmy co mogło go w przeszłości tak zgnębić, że wywołało u niego tak wielką traumę. Być może był odizolowany od ludzi, przetrzymywany w jakimś całkowitym odosobnieniu. Być może też cierpi na jakąś chorobę psychiczną. Naprawdę nie mamy już pomysłów na to co jeszcze moglibyśmy zrobić, aby Odi zechciał zapoznać się ze światem.
Historii jego dziwnego zachowania jest tak wiele, że mogłabym zanudzić Was ich opowiadaniem. Dlatego też spróbuję pokrótce opisać zachowanie Odisia.
Odi z Januszem dotarli do domu póżną nocą z piątku na sobotę. Odi po wyniesieniu z samochodu był przerażony krańcowo, opierał się na łokciu nie chcąc się nigdzie ruszyć, prawie kamieniał, w oczach obłęd. Nigdy nie widziałam tak przerażonego zwierzęcia. Przy odpinaniu smyczy ugryzł Janusza, a uwolniony ze smyczy wbiegł pod narożnik do siedzenia i tam zostawiliśmy go na noc. Przez całą sobotę tam siedział, nic nie jadł, raczej nie pił i też nie załatwiał się. W niedzielę rano otworzyliśmy drzwi na ogród, wypadł do ogrodu i zaszył się w krzakach. Po ok. godzinie poszłam zobaczyć co robi i okazało się, że odgiął siatkę i wydostał się na zewnątrz - zostawił sierść na żywopłocie przy przeciskaniu się. Sprawdzilismy cały ogród. Nigdzie go nie było. Co za los, taki szmat drogi przebył aby mieć dom, a teraz zginie w tej miejskiej dżungli. Napisałam karteczki z nr tel. i opisem zaginionego Odisia i wyruszyłam na poszukiwania. Nie miałam złudzeń, że go złapię nawet gdy go zobaczę. Chodziłam po okolicy, pytałam napotkanych ludzi, rozdawałam karteczki, wreszcie deszcz zagonił mnie do domu. Po południu wypuściłam Czarutkę na ogród , a tu z tarasu wyprysnął w ogród Odi. Okazało się, że siatka ogrodzeniowa jest odgięta w stronę ogrodu, a na żywopłocie kolejna porcja odisiowych kłaków.
Wrócił, jednak świat na zewnątrz był dużo bardziej straszny niż w ogrodzie. Oczywiście natychmiast zabezpieczyłam to miejsce solidnie i później pomimo prób wydostania się już nigdy nie powtórzyła się taka niebezpieczna sytuacja.
Na noc Odi wrócił do domu. Kontaktu z nim nie bylo nadal żadnego. Stawiałam mu miskę z jedzeniem przy jego schronieniu pod siedziskiem. Odważył sie jeść tylko w nocy i w nocy wychodził z ukrycia. Wówczas wył i szczekał żałośnie. Próbowałam go uspokajać, ale gdy ja kończyłam mówić, on zaczynał. Nie wychodził przez kilka dni na ogród pomimo otwartych drzwi. Po kilku dniach zdecydował się wyjść. Byłam na tarasie skulona w kącie i obserwowałam go. Przykry widok, Odi przerażony na zgiętych łapkach wyszedł i szybciutko załatwił się. Rozejrzał się, zobaczył mnie i natychmiast uciekł z powrotem do swojego azylu. Przez kilka następnych dni wychodził chyłkiem do ogrodu, załatwiał się i wracał do swojego kącika. Janusz poszedł do szpitala. Po pracy jechałam do szpitala posiedzieć z Januszem, a po powrocie do domu i nakarmieniu wszystkich domowników brałam kota Lelka Kociemniaka i Czarutkę i siadaliśmy tak w trójkę na tarasie czekając na Odiego.
Janusza nie było w domu cztery tygodnie i w tym czasie socjalizacja Odiego przyniosła takie rezultaty, że z Czarutką byli już zapoznani, natomiast do mnie zbliżał się tylko wówczas, gdy siedziałam nieruchomo tyłem do niego. Wówczas czasami podchodził na wyciągniętych łapkach i wąchał mi plecy. Był to już wielki krok naprzód. Janusz wrócił na trzy dni do domu i Odi go nie poznał. Już wieczorem nic nie jadł, a rano po otwarciu drzwi wypadł do ogrodu jak oparzony i nie wrócił przez kolejne kilka tygodni. Najgorsze było to, że mnie również nie poznawał i gdy tylko pokazałam sie w ogrodzie uciekał i zaszywał się w chaszczach. Janusza znów odwiozłam do szpitala. Tym razem poza nasze miejsce zamieszkanie i już tylko na dwa tygodnie. Całą socjalizację Odisia trzeba było zacząć od początku. Odiś przebywał w dzień w ogrodzie i tam stawiałam mu miskę z jedzeniem. Wodę pił z oczka wodnego. Noce spędzał na tarasie pod krzesełkiem. Nocami ciągle wył przeraźliwie. Gdy pod krzesełko położyłam mu kocyk, na parę nocy przeniósł się do ogrodu, ale wreszcie przekonał się do kocyka. Oczywiście znów siedziałam godzinami na trawie w ogrodzie z Lelkiem na kolanach i Czarutką kręcącą się obok. Po kilku dniach znów zyskałam tylko odisiowe wąchnięcie moich pleców po baardzo ostrożnym podejściu. Co dziwne, wcale nie uważam tych, wydawałoby się monotonnych godzin, za nudne. Relatywnie czas upływał szybko na obserwacjach odisiowych raczej zaniechań, niż poczynań.
Wrócił Janusz ze szpitala i po pewnym czasie zaczęliśmy się martwić co będzie dalej z Odim, gdyż noce były coraz zimniejsze, a on ciągle poza domem i bez ciepłego kąta. Naprawdę byliśmy zdołowani zachowaniem Odiego. On w ogóle nas nie poznawał i na nasz widok uciekał w panice. Po jakimś czasie zauważyliśmy, że zaczyna traktować ogród, jak wyłącznie swoje terytorium i gdy pojawialiśmy się na jego części siadał jakieś dwa metry dalej i obserwował. Bardzo też nie podobało mu się, że zabieram jego kupy. Widać było, że nie jesteśmy mile widziani na jego terytorium. Wówczas to poprosiliśmy o pomoc tresera. Jeden uznał, iz Odiś jest chory umysłowo i należy go uśpić. Drugi treser dodał nam otuchy pokazując, że Odiś jest typem dominanta i trzeba go zacząć oswajać wg konkretnych wskazówek. M.in. należało karmić go kładąc jedzenie na ziemi i cofać się, aż z czasem dochodząc do karmienia z ręki. Stosowaliśmy się do wszystkich zaleceń, a karmienie z ręki pozostało do dziś, gdyż Odiś boi się miski i ucieka od miski postawionej przed nim na podłodze. W październiku Odiś któregoś dnia odważył się wejść do domu na noc. Generalnie od tamtej pory mieszka w domu, choć zdarzały się mu cofki w zachowaniu. Najdłuższa trwała dwa tygodnie podczas których znów nas nie poznawał i trzeba było wszystko zaczynać od początku. Kolejna cofka trwała juz tylko trzy dni, a nastepne to już były śmiesznie krótkie, kilkugodzinne. Zastanawialiśmy się jaki czynnik wywołuje u niego tak diametralne różnice w zachowaniu, że przestaje nas poznawać i panicznie sie nas boi. Nie znaleźliśmy jakichś konkretnych powodów. Jedynie obuwie ma znaczącą rolę w wywołaniu paniki u Odisiulka. Znaczy to tyle, że widząc nas w obuwiu, którego on nie zna (mogą to być stare buty, nawet takie, które widział, ale zapomniał) jest tak zaabsorbowany tym "nowym" obuwiem, że przestaje nas poznawać i ucieka. Najgorzej jest z butami, lecz każda zmiana ubrania wywołuje u niego skutek paniki. Żartuję sobie, że Odiś to mężczyzna marzeń, który wychwyci każdą zmiane w wyglądzie kobiety. Niestety już na komplement nie ma co liczyć. Pozostaje jedynie zawołanie: w którym zamku pani straszy ?! Oczywiście zakończone ucieczką.
Generalnie każda zmiana otoczenia, w tym odgłosy, silny wiatr to powód do ucieczki i schronienia się w bezpiecznym miejscu. Tym miejscem od stycznia jest wybrany osobiście przez Odisia kącik na antresoli. W styczniu zaczął zapuszczać się na piętro i spodobało mu się takie zaciszne miejsce na antresoli. Tam zaczął spędzać dnie i tam spał. Po kilku dniach pomalutku pozwalał sobie wskoczyć na fotel i tak fotel stał się jego rezydencją. W chwilach niepewności zawsze można zaszyć się tuż obok, w kąciku. Z końcem stycznia Odiś postanowił wzorem Czarutki spać z nami w łózku. Dopiero od tego czasu, rano, zanim Odiś się dobrze rozbudził można go było wygłaskać i na kilka sekund przytrzymać. Na początku marca Odisiowi spodobało się spać pod kołdrą i od tej pory gdy idziemy spać Odiś już czeka po mojej stronie łóżka na podniesienie kołdry. Wówczas wchodzi pod kołdrę i układa się zawsze pleckami do mojego brzucha. Zawsze po ułożeniu się wydaje z siebie głośne westchnienie. Tak, jakby po ciężkim dniu wreszcie mógł odetchnąć. Zawsze czekam na to westchnienie, bo wiem, że po tym już spokojnie zasypia.
Odisia do tej pory nie można przytrzymać, ani złapać. Nie można też założyć mu smyczy i gdziekolwiek z nim wyjść. Zresztą sam też z własnej inicjatywy wychodzi tylko do ogrodu. W zeszłym roku kilkakrotnie wyszedł przed dom od frontu, oczywiście w obrębie ogrodzenia. Niestety trafił się przeciąg, trzasnęły drzwi. Po tym wydarzeniu Odi, jak oszalały wpadł do domu chcąc natychmiast wydostać się do ogrodu. Znów cofka itd. W tym roku raz wyszedł przed dom od frontu. Wszystko dokładnie obwąchał i wielokrotnie oznaczył. Odi był dwa razy w lecznicy. Za każdym razem był wieziony nieprzytomny, w narkozie.
Generalnie można powiedzieć, że Odiś cały czas się socjalizuje, ciągle robi postępy.
W porównaniu do początków zmienił sie niesamowicie. To już zupełnie inny pies.
Ponieważ nie znaleźliżmy do niego, do jego psychiki jakiegoś właściwego klucza, działamy po omacku, starając się go niczym nie zrazić i liczymy na to, iż z czasem będzie coraz lepiej. Przykładem, że wszystko idzie w dobrym kierunku są coraz krótsze okresy zalęknienia. Któregoś dnia po powrocie do domu Odis nie poznał mnie z powodu spodni. Uciekł do swojego kącika na antresoli. Szybciutko przebrałam się w domowe ciuchy i pokazałam sie w nich Odiemu. Dopiero wówczas Odiś mnie poznał i zaczął normalnie cieszyć się z mojego powrotu do domu. Wystarczyły już tylko dwie, trzy minuty, żeby wszystko wróciło do normy. Inny przykład: ostatnio, gdy coś spoza nas wystraszy Odisia, dajmy na to silny wiatr, wówczas Odiś nie ucieka już do kącika tylko siedzi przy mnie, a gdy mnie nie ma -przy Januszu. Nawet ostatnio, gdy byłam poza domem rozmawiałam do niego przez telefon i wówczas Odiś, jak mi relacjonował Janusz, ożywiał się i cieszył, że mnie słyszy.
Zatem jest nieźle, a i widoki na zapoznanie Odisia ze światem też się rysują.
Tym optymistycznym akcentem zakończę swoją dzisiejszą opowieść o Odisiu.
Dziękuję wszystkim, którzy zdołali przez nią przebrnąć i rozumiem tych, którzy z różnych względów odpuścili sobie moją pisaninę:-)
Tak czy owak następnym razem opiszę pokrótce domową historię Perlli Perllie :-)
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Alez ten pies mimo cudu jaki go spotkał w postaci własnego domu musi się meczyć..wiecznei żyje w strachu. I gotowa jestem przychylić się do podejrzenia choroby psychicznej lub zaburzenia organicznego...koszmarny lęk, powracający, wieczne regresy....
Chylę czoła przed Waszą cierpliwością i wytrwałością w pracy nad postepami Odiego. Tylko jakoś mi się go żal zrobiło.
Zobacz profil autora
mała
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wrocław

Naprawdę chylę czoła przed wami!Nie wiem co ja zrobiłabym w takiej sytuacji,z takim psim problemem..i cieszę się,że pomalutku,ale zawsze to kawałek do przodu w oswajaniu Odisia.
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

To wyrazy mojego uznania.Wprawdzie sama mam psa z problemem,ale ten problem wydaje się drobnym pylkiem w porównaniu z reakcjami Odisia.Poza tym Bonkowy problem praktycznie już nie istnieje,co nie znaczy,że panna zapomniała,ze ma ogon.To jednak temat na jej topik i nie będe tu pisać o jej kłopotach i naszych odkryciach.
Cały czas zastanawiam się teraz nad przyczynami zachowania Odisia,ale też wydaje mi się,że jest to pewnien rodzaj może nie choroby,a urazu psychicznego.,a nawet powiedzialabym konstrukcji psychicznej psiaka.Po kilku miesiacach naszych zmagan z Bonkowym ogonem,też stwierdzono,że nie ma na to rady,gdyz to choroba psychiczna.Do konca nie byłam o tym przekonana i okazało się,że chyba miałam rację.Trzeba bylo jednak czasu i cierpliwosci,aby dokładnie poznać psychikę suni i wyciągnąc wnioski.
Problem Odisia jest bardziej złozony i upłynie jeszcze sporo czasu,zanim na dobre poznacie jego psychikę ,a przede wszystkim nauczycie się przewidywać jego reakcje,bo to własnie jest najtrudniejsze.Dokonaliście już i tak cudu,ale ,Wasze działania,choc skuteczne,były raczej metodami prób .Wiem cos o tym,bo początkowo też postepowaliśmy podobnie z Bonką.To cięzka praca i podziwiam Was szczerze.Odiś miał niesamowite szczęście,że trafił na Was,bo niejeden dawno by go już odwiózł spowrotem.
Zastanawiają mnie te niesamowite lęki Odisia.Być może ma to związek z jego wczesnoszczenięcym zyciem.Jako szczeniak,jeden z wielu mógł być tym słabszym,może odrzuconym przez sukę,a potem zdominowanym przez rodzeństwo.Może wystraszył się silnie wtedy czegoś i ten uraz pozostał w nim do dzisiaj.Niewykluczone,że Odiś ma pewnego rodzaju zaburzenia wzroku czy nawet powonienia i dlatego każdorazowa zmiana nawet fragmentu ubioru powoduje taka własnie reakcję.Chyba pomysłów na postępowanie z Odiskiem miałabym wiele,ale to nie miejsce do tego rodzaju wywodów.Jeśli Aniu chcesz pogadac,to zapraszam na GG;1712880.Moze coś sensownego z moich pomysłów sie da zrobić W każdym razie zapraszam,a na razie ponownie:
Zobacz profil autora
apla
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świebodzice

Jak tak czytam Waszą historię, to aż w głowie mi się nie mieści, co Wy musicie przechodzić... Wszyscy...

Ja też z Vegasem miałam problemy, ale to, o czym Ty piszesz, to koszmar... W tym świetle problem Vegasa, to drobna farsa...
Gratulacje dl Was... za wszystko
Zobacz profil autora
Perełka i Odiś - kolejny wieluński duet :)
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 6 z 13  

  
  
 Odpowiedz do tematu