Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Ania - różnica jest taka, że Sebastian jest dobrym znajomym Edyty...

Edytka - bo się niczym skupić nie mogę! Pisz żesz tu natychmiast...
Zobacz profil autora
Szantina
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

Edytko.....miej żeś litość
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

Ło matko baby!Chcecie ,żebym dostała wrzodów zoładka i poparzyła dziób herbatą?
Małgosia ma rację,Sebastian to mój dobry znajomy,a własciwie więcej..To jakby mój przyklejony"synuś".Znam go od urodzenia,jest tylko 4 miesiące młodszy od mojego syna.I od urodzenia,aż do wrzesnia tego roku mieszkał w naszym budynku,bawił się z moim Piotrem,pomagał mojemu męzowi przy samochodach,mnie przy zakupach,przeróznych innych czynnościach,wychodził z mężem i moimi psami na długie spacery..Trzy lata temu ożenił się,a dwa lata temu urodził mu się synek Bruno.Pochodzi z biednej rodziny,wychowywała go matka.Jest niepełnosprawny,ma problemy z oczami.Jego synek w ubiegłym roku przeszedł operację serca.Wiem o nim wszystko,ze wszystkiego mi się zwierza,we wszystkim doradza.Pomagałam mu i pomagam bardzo dużo.We wrzesniu tego roku dostał wreszcie upragnione,dwupokojowe niewielkie mieszkanko.Do tej pory męczyli się z matką i jej mężem w dwu pomieszczeniach.Psy kochał zawsze i zawsze je miał.jego żona Julita też wychowywała się z psami.Po wyprowadzeniusię urządzili skromnie mieszkanko i pomalutku dalej się urządzają.Zamozni nie są,ale sarca mają ogromne.W niedziele Sebastian przyszedł do nas na herbate i pogawędki.Podczas rozmowy o wszystkim,stwierdził:"Pani Edyto,teraz to brakuje mi już tylko jednego.."Czego?-zapytałam,spodziewajac się,ze pewnie chodzi o pralkę,czy jakieś urządzenia lub meble."Psa-odpowiedział Sebastian"..Teraz brakuje mi psa,jakoś tak dziwnie bez psa.."
W mojej zapsionej mózgownicy natychmiast otworzyła się klapka.Rzuciłam się do komputera,zaciagnęłam Sebastiana i gorączkowo opowiadając historie Megi,pokazałam mu jej zdjecia..Sebastian był zachwycony..Zreflektowałam się po chwili i postanowiłam pokazać jeszcze inne wieluńskie sieroty do adopcji..Ogładał,kiwał głowa,ale..ciagle wracał do bokserki,zadawał pytania,.Widać było,ze zrobiła na nim wrażenie..Na koniec stwierdził,ze wziąlby ja,ale jednak powie o tym Julicie ,zastanowi się i da mi odpowiedź do wtorku.Rozumiałam to,bo w jego sytuacji materialnej adopcja psa to spore obciązenie finansowe..W duchu czułam jednak,że się zdecyduje,zwłaszcza,że doskonale wie,ze może zawsze liczyć na moją pomoc...
Poniedziałek byl zwariowany.Najpierw zatelefonowała Pajunia ,cała w skowronkach,komunikując mi,że ma domek dla Megi!No,cóz,z jednej strony ucieszyłam się...Z drugiej..Z drugiej strony zadzwoniła komórka...Julita radosnym głosem oznajmila mi,że zdecydowali sie zabrac Megi..Zgłupiałam..Gorączkowe rozmowy ,linie telefoniczne rozgrzane do czerwoności:gdzie lepiej,wszystkie za i przeciw.Domek w Niemczech zamożniejszy,ludzie mili,mają dwa psy i 6 kotów..No,tak,ale jak Megi z kotami..Poza tym podróz,problem transportu..Noi zaczipowanie psa,paszport..Tutaj domek skromny,ale ludzie z sercem i czekają na tego psa niecierpliwie..Bo to ma być ICH WŁASNY PIERWSZY PIES..Klamka zapada..Megi zostaje w Sosnowcu..Telefonuję do Pani Marysi,informując ją,że zabieram jutro sunię..Wiadomośc przyjmuje z wyraźna ulgą..Widać,ze nie mogła się doczekac.. Ciekawi ją,gdzie sunia pojedzie i kto ją weźmie..Sucho odpowiadam,że zostanie w Sosnowcu,ale więcej powiedziec nie moge(nie dodaję,że równiez nie chcę).Umawaim się na 16-ta z Sebastianem.
Wyruszyłam z domu już około 14-tej.Po drodze kupiłam dla Megi zabawkę,płyn do mycia uszu,witaminki..Wiem,ze dla młodych zakup misek,obróżki i smyczy to już sporo.Podjeżdżam pod dom Pani Marysi.Widzę,że Megi jest już gotowa do drogi.Na szyji na niemożebnie ciasną obroże(ponoć w niej przyjechała,choć moim zdaniem wyglądała jak zdjęta z kota,Małgoś co Ty na to).Dostaję cieniutką smycz,w kilku miejscach uszkodzoną,ledwie trzymająca się kupy(tez ponoć z nią przyjechała)Pani Marysia informuje mnie,że Megi została dzisiaj "trochę obmyta"Nie wiem na czym to miałao polegać,ale faktycznie śmierdzi jakoś inaczej(to ustalilismy juz później)Dodatkowo opiekunka uświadamia mnie,że"te uszy to nie moga być chore i ją boleć,bo suka za duz spi.Jakby ją bolało to by tyle nie spała..Na wszelki wypadek jednak zasypała jej uszy ..talkiem"Zgrzytam zębami i powstrzymuję się,żeby babie nie nabluzgac,ewentualnie,nie dac pospolicie w ryja..Zabieram szybko dokumenty,Megi i prawie biegiem lece do samochodu..Pani Marysia cały czas lamentuje jeszcze nad szkodami wyrządzonymi jej przez sunie..Dodaje,że nie wysłała tego datku na schronisko,bo przeciez tyle szkody jej ten pies wyrządził...Ja mam inne zdanie,ale dyskutowac nie zamierzam..przed furtką Pani Marysia teatralnie chce pożegnac się z sunią.Widac jednak,że rozstaje się z nią z wyraźną ulga,bez cienia żalu,bez łezki w oku.Megi nawet przez moment się nie zatrzymała.Nie obejrzała się ani razu za opiekunka.Pobiegła ze mna,natychmiast wsiadła do samochodu,ułozyła się na tylnym siedzeniu i grzecznie leżała.Rzucało się w oczy,że Megi nie lubi tego domu,nie tęskni,nie łaczy ją z opiekunką żadna,absolutnie żadna wieź.
Po kilku minutach dojeżdżamy do mojego domu.Wysiadam z sunią i bez przeszkód,grzecznie idziemy na drugie pietro po schodach.Megi daje sobie radę doskonale,chociaż według słów pani Marysi nie potrafi chodzić na smyczy.Moja gosposia otwiera drzwi...Na biedną sunię wpada cała moja rozwrzeszczana ogoniasta hołota..Z kochni wybiega Sebastian,który już od godziny niecierpliwie czeka..Zabieraj swojego psa!Popatrz co robią z twoim psem-wrzeszczę,starajac się przekrzyczeć jazgot.Sebastian podbiega i staje jak wryty:"jaka ona śliczna"..Tuli sunie i pomalutku wprowadza do przedpokoju..Megi troszkę jest zdezorientowana,ale nie wystraszona.Smiało trupta po mieszkaniu i z zaciekawieniam ogląda wszystko i wszystkich.Mój TZ wychodzi z pokoju,bierze pyszczek w rece i daje swojego tradycyjnego pstryczka w nosek.Suni wyraźnie się to podoba.Zaczyna go kokietować..No,żebyś ty się do mnie nie przyzwyczaiła,smieje się mąz,to jest twój pan....Noooo,takiej zniewagi to już Bonka nie może darowac...Bez przerwy biega za Megi,podszczypuje ja nieustannie,pysując przy tym niemiłosiernie...Mogę sobie wyobrazić jakie padały tam inwektywy...Skarcona,znajduje obrońce...w Bartku.Chłopak głośno mrucząc protestuje przeciwko takiemu traktowaniu domowej królewny,a honorowaniu,takiej pożal się Boże psiny,co to ani sierści porządnej nie ma,ani pyska,nie mówiąc o ogonie..W dodatku ten wredny zdrajca Borys wyraźnie ją adoruje...Ale,że to król kundli pospolitych,bez zadnych zasad i manier,to nawet nie warto uwagi zwracać..Co najwyżej po ryju może dostać..Wszystko też ku temu zmierzać zaczyna,bo już wzajemne wymiany zdań sie zaczynają..Bill stoi na środku kompletnie zdezorientowany,zdziwiony i zdegustowany"co to ...dzisiaj obiadu nie będzie,czy co?Głodny jestem,nie widzicie która to godzina?'..No,tak..W ogólnej kotłowaninie przychodzi jeszcze kolega z dostawą dwóch pojemników kości i mięska dla ogonków..Nie będę już nawet usiłowała pisać,co działo się w kuchni wypełnionej takimi zapachami...W akcie desperacji i rozpaczy daję wychowawczo wszystkim ogonkom(łącznie z Megi)po kosteczce..Na 3 minuty mamy spokój..Czyszczę jeszcze uszka suni i zakrapiam kroplami.Mam taki zestaw dla Bony i przydaje się jak znalazł. Sebastian doszedł trochę do siebie ,odtajał z zachwytu i poinformował mnie,że Megi to już nie Megi,a DIANA.Pakuję siatki z wałówką dla suni i możemy jechac.Oj nie jeszcze coś!.Macham ręką,nakładam jeszcze michy moim psom i wyruszamy.Oj..oj coś mnie zalatuje..Wchodze do pokuju i widze...prezent!Diana z wrazenia nasadziła olbrzymie,zdrowe kupsko.Sebastian szybciutko i sprawnie sprząta i teraz już naprawdę jedziemy..



Śliczna jesteś,nie bój się...
Śliczna,małpa jedna...


Fajna jesteś...
Wcale nie!Co tu robisz małpo jedna!




Czego od niej chcecie!Odczepcie się!

CDN...[/list]
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Dziękuję Edytka...

Rozumiem, że ciąg dalszy nastąpi wkrótce Bo ciekawa jestem szalenie...


A co do obróżki i smyczy - tak, to dokładnie nasze wyczekiwane ciągle akcesoria, jedne z lepszych niestety

Edyta - zerknij jeszcze na Dianki przepuklinkę, oki? Bo jak ją wiozłam do Sosnowca to zauważyłam, że taka malutka się pojawiła - ale p. Marysia miała jechać z tym do weta
Zobacz profil autora
Mantis
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 1263
Przeczytał: 0 tematów


Dianko, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia
Zobacz profil autora
apla
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świebodzice

echh... i znów się uryczałam przy jej historiii.... ale tym razem ze SZCZĘŚCIA

Dianko - wszystkiego dobrego Teraz, jak Edytka będzie Cie miała pod swoja stalą opieką - nic zlego ci juz nie grozi
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Edyta, wyrazy szacunku dla Ciebie, Sebastiana i Julity. Najwyższego szacunku!
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

Zapakowalismy się do samochodu i ruszamy do mieszkania Sebastiana,gdzie Julita z małym Brunem niecierpliwie oczekuje naszego przybycia.Nie musze mówić,że już wczesniej Sebastian telefonicznie zdał jej relację,a ściślej mowiąc usiłował zdać,zwazywszy na ogólny jazgot i kotłowanine jaka odbywała się w mojej kuchni.Szczerze mówiąc,dopiero dzisiaj dotarło do mnie,że w mojej nie za wielkiej kuchni kotłowało sie wczoraj 5 psów i pięc osób...plus dwie skrzynki z mięchem i 4 miski.. O reszcie sprzetów już nie wspomne..Jak to wszystko się tam zmiesciło?
Kiedy podjechalismy pod dom Sebastiana było już około 18-tej.Wysiadamy z samochodu i zabieramy dobytek.Sebastian taszczy siaty z mięchem i kosteczkami,a ja te lżejsze plus Dianę.Innej opcji nie ma.To znaczy jest:ja moge taszczyc siaty,a Sebastian elegancko ,z honorami wprowadzi sunię.Przez moment proponuję takie rozwiązanie,sugerując,aby to Sebastian wprowadził sunię w progi jej nowego domku.Opcja szybko upada z uwagi na energiczny protest Sebastiana.Proponuje rozwiązanie kompromisowe:on zataszczy siaty szybciutko ,ja z Dianką poczekam chwilke,a potem juz razem pójdziemy do mieszkania.Macham ręka:szkoda czasu,idziemy w wersji pierwszej.Sebastian sunie przodem,a ja za nim w jednej ręce wlokąc kolejne siatki,w drugiej psa i torębkę spadającą oczywiście ciągle z ramienia.Na szczęście mieszkanie jest na pierwszym piętrze.Nie muszę dzwonić,bo ledwie weszlismy na schody,Julita energicznie otwiera drzwi.Diana wchodzi do mieszkania bez żadnego lęku,odważnie,rozgląda się ciekawie.Julita cała w zachwytach rzuca się do głaskanka,mizianka,przytulanek.Sunia radośnie trzęsie dupka(przypominam,że merdanko jest niestety niemożliwe do wykonania w tej wersji psa),ale ciekawie zagląda do pokoiku małego Bruna.Za chwilke słychac jego radosne szczebiotanie.Mały tuli się do Diany i malutkimi łapkami gładzi ją delikatnie po całym ciele.I już w końcu spokojnie siadamy w pokoju,Julita robi herbate.W kąciku pokoju stoją przygotowane dla psicy miski:jedna z suchą karmą,druga z wodą.Sebastian prowadzi sunię do kącika,tłumacząc ,że to jest jej jadalnia,a wszystko co w miseczkach przygotowane własnie dla niej.Julita pokazuje mi kupiona dla Diany obroże i smycz.Rozmawiamy o wszystkich problemach i sposobach postępowania,zywienia,leczenia chorych uszu.Udzielam wskazówek,tłumaczę niektóre sprawy..Pytań jest setki..Młodzi bardzo emocjonalnie i powaznie podchodzą do adopcji,własciwie zachowują się jakby adoptowali dziecko.Dianka tymczasem cały czas kręci sie po pokoju,obwąchuje,podpatruje.Brunek zajada długiego precla,sunia staje wpatrujac się w niego hipnotycznym wzrokiem(w precla oczywiście..) zagłodzonego psa..Hehe,skąd ja znam ten wzrok...Takiemu spojrzeniu nie oprze się żaden porzadny psiarz...Diana dostaje precla i pochłania go z prędkością światła,oblizując sie smakowicie..Za chwilkę znowu żebrze..Hmm,Brunkowi wyraźnie spodobało się karmienie suni..Małego jeszcze łatwo nabrac na"głodne oczy".Stanowczo zabraniamy dalszego podkarmiania w obawie,że sunia dostanie sensacji żoładkowych..Wiem,ze Diana w poprzednim domu miała biegunki,ktore według p.Marysi ustąpiły wprawdzie,ale jednak nie do konca..Nie bardzo mogłam się dowiedzieć,czym suka była karmiona,więc polecam młodym obserwację i ostrożne karmienie.Już widzę,że dali by jej wszystko czego zapragnie..Niestety tak nie można.Diana na pewno nie była szczęśliwa i zadbana,ale też na pewno głodna nie chodziła....
Dianka jest coraz bardziej wesoła i rozluźniona.Zachowuje się tak,jakby mieszkała tam od dawna i własnie wróciła po dłuższej nieobecności..Wyraźnie już widac,że preferuje Sebastiana.Co chwilke podchodzi i kładzie mu łeb na kolanach..Julitę i Bruna akceptuje,pozwala się tulić,poliże,da buziaka,ale...ciagnie ją do Pańcia.
Cały czas zastanawiamy się intensywnie,czym tez Diana tak intensywnie zajeżdża?Sugestie są przeróżne... Nic nam nie pasuje...Rozmawiamy o kąpieli i szamponach.Przypomina sobie,że p.Marysia przed wyjazdem wrzuciła mi do worka jakies drobiazgi suni i kojarzę chyba szampon.Wyjmuję go,zeby zobaczyć jaki to rodzaj.Sebastian otwiera,wącha i parska z obrzydzeniem..Fuj,brr,ale jedzie!To tym Diana tak capi!Wąchamy z Julitą.Fakt,obrzydliwy.Czytam:biosiarka z dziegciem...
Może i na coś skuteczny,ale..Polecam Julicie jak najszybsze wywalenie go do kosza...Już wiemy:Diana została"obmyta" tym własnie paskudztwem.Nie wiemy tylko na czym owo obmycie miało polegac,bo według mnie na nasmarowaniu jej tym świństwem..Na pewno nie była kapana,zatem moja wersja jest najbardziej bliska prawdy.Zapisuję w pamięci kupno szamponu dla suni i przygotowanie jej do kąpieli pod koniec tygodnia....
Pomału szykuję się do powrotu do domu..Patrzę na szczęśliwą rodzinkę i serce mi rośnie..przypominam sobie nagle,ze kupiłam zabawkę dla suni..Wyjmuję kolorową,piszczałkę.Diana przez chwilkę zdziwiona wodzi po niej nosem..Nie bardzo wie co to jest..Po kilku minutach chwyta do pychola i zaczyna się zabawa na całego...Sebastian,Julita i Brunek smieją się wesoło,podrzucają zabawkę,aportują.Diana jest w siódmym niebie..W pewnym momencie sunia zastyga w bezruchu..Podnosi łebeb i uważnie nasłuchuje..Na klatce schodowej słychać kroki i rozmowy.Diana podbiega do drzwi wejściowych i zaczyna..ostrzegawczo poszczekiwac!W jej głosie wyraźnie słychac"uważaj!teraz ja tu mieszkam!to moja rodzinka i będę jej bronić!wynocha!
Teraz już wiem na pewno,że Diana ma swój pierwszy,prawdziwy,kochający dom...Moge spokojnie jechac do moich stęsknionych już pewnie ogonków..
Żegnamy się w przedpokoiku,Dianka siedzi w progu pokoju,patrzy na mnie,a jej szczęśliwe oczy mówią wyraźnie:mozesz jechać ciociu,mnie tu będzie dobrze..



Popatrz Bruno,to nasza Diana..



Cała rodzinka w komplecie..



Koffam cię Dianka!



A ja to dopiero cię kocham!



Dam ci swoje ciasteczko,chcesz?



Pobawimy się!



Podoba mi się ta zabawka!



Śpijcie spokojnie!Jestem tu szczęśliwa!

CDN..
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Najfajniejsze jest to:
Edyta napisał:
Sebastian,Julita i Brunek smieją się wesoło,podrzucają zabawkę,aportują.Diana jest w siódmym niebie..

Szybko mojej Zonce poszło - nauczyć ludzików aportować to nie lada wyczyn :

Edytka - przekaż Sebastianowi z rodzinką moje podziękowania. I prośbę by...nie poddali się za szybko, jeśli napotkają na swej drodze problemy. Bo wg moich obserwacji - Zonka, tfu... Dianka - jest przekochana, ale jesli czegoś chce to dąży do tego uparcie. Przykładem może być to, że w trakcie jazdy do Sosnowca trzymałam "maleństwo" na kolankach, bo chciała się przytulić - i to zrobiłam ja, która swoim wypieszczonym ogonom na to nie pozwala
Czyli - Dianka ma dar i trochę sie obawiam, że może swej nowej rodzince na głowe wleźć..

Ale... ulżyło mi wreszcie. I cieszę się niesamowicie, że wreszcie moja Zona trafiła na ludzi chcących dać jej szansę...
Ach.
Zobacz profil autora
geba
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 2675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

Super wiesci i super rodzinka i takich wiecej naprawde.
Ide dzis do lecznicy szczepic moja kobite to moze uda mi sie cos wyludzic dla Dianki na uchole
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Nareszcie suni jest dobrze na świecie
Zobacz profil autora
apla
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świebodzice

I mam nadzieję, że to koniec drogi w życiu Dianki, ze tutaj znajdzie swój domek i kochających ją ludzików.

Dianko wszystkiego najlepszego w nowym domku, co tylko może spotkać psiaka
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec


Małgosiu,spokojnie!Jesli Diance cokolwiek teraz grozi to...nadmierne rozpieszczanie. Myślę jednak,że wszyscy będa zadowoleni i uda się osiągnac kompromis.Pierwszą noc Dianka spała spokojnie na fotelu.Wczesniej jeszcze,po moim wyjściu wpakowała się Sebastianowi na kolana i zasnęła.Wieczorny spacerek odbyła grzeczniutko,poranny również.Chodzi ,wbrew twierdzenim p.Marysi,bardzo ładnie na smyczy.Trzyma się nogi,nie ucieka,nie ciągnie.jedynie,kiedy zobaczy psa,koniecznie chce się z nim zapoznać.Natomiast okazało się,że Diana nie toleruje kotów!Sebastian przekazał mi,że kiedy tylko zobaczy kota,dostaje furii.Jak widac zatem los chciał,żeby Dianka zamieszkała w rodzince Sebastiana.Gdyby pojechała do Niemiec musiałaby mieszkać z 6 kotami,a to mogłoby okazac się kłopotem dla wszystkich.
Diana została wczoraj na jakiś czas sama w mieszkaniu,gdyż młodzi musieli załatwić jakąs urzędową sprawę.Była super cichutka i grzeczna.Nie zdemolowała mieszkania,nie podrapała drzwi i wogóle nic nie zrobiła..Zatem wyszły następne konfabulacje poprzedniej opiekunki..
Sebastian dumnie chodzi z Dianką na spacery i poznaje okolicznych psiarzy.I on i Dianka już mają kolegów i koleżanki bokserki,a opiekunowie wymieniają doświadczenia i poglądy.
Przede wszystkim widac,że Sebastian i Julita są niezmiernie szczęśliwi ,że sunia jest z nimi.Własciwie zycie kręci się teraz wokół Diany,a rozmowy są tylko na jej temat. .Najbardziej wzruszyło mnie wczoraj jego gorące podziękowanie za to,że..przywiozłam mu tego psa!Zważywszy,że to ja modliłam się o nowy ,dobry domek i skakałam z radości,ze Sebastianowe ludziki chcą suni dać to wszystko,jego postawa tym bardziej mnie podbudowuje..
Za to moja Bonalska jeszcze jest obrażona niezmiernie za afront jaki spotkał ją z naszej strony..Żeby takie "coś" do domu jej przywlec!
Wczoraj kupiłam kilka drobiazgów dla l moich psiaków i Diany.Sebastian towarzyszył mi w zakupach jako"noszowy'.Przyjechaliśmy najpierw do mnie,bo trzeba było coś zjeśc.Postawiłam siatkę z psimi artykułami na podłodze.Była tam kupiona kolorowa piłeczka dla Diany,identyczna jak ukochana piłeczka Bonki,tylko pomarańczowa.Zjedliśmy z Sebastianem obiadek i zbieralismy się do wyjazdu do niego.Zaczęłam rozdzielać rzeczy i nie mogłam znaleźć piłeczki.Już zastanawiałm się,czy jej gdzieś nie zgubiłam,kiedy nagle zauwazyłam,ze moja Bona zasuwa z nią w pycholu.Z boku jeszcze wisiała cena.Sunia uznała,ze to musi być dla niej i..ukradła ją.Zabrałam piłke,mówiąc,ze to dla Dianki.Bonalska zrobiła obrazoną minkę,ostentacyjnie stanęła przed Sebastianem,chwyciła ogon i zaczeła głośno sapać..Oj takie fochy trzeba tępić!Ukochany Pańcio pogroził palcem,zrobił"groźną mine" i Bona zdziwiona,pobiegła do pokoju..Rozkapryszona królewna...
No,cóz,zbieram się i jadę...kupić Bonce taką samą piłeczkę jak Diance...Co to pies z człowiekiem nie robi..
Wieści i zdjęcia dzisiejsze wieczorkiem.
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

No, nareszcie adopcja, przy której nie muszę pisać, że trzymam kciuki, ale cieszyć zacznę się, jak minie trochę czasu i będą wieści z nowego domku! Hurrrrrrrrrrrrrra!
Zobacz profil autora
Szantina
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

MałGosiu - czas i pora zmienić tytuł na...szczęśliwą Diankę.

No to teraz czekamy na fotyyyyyyyyyy........
Zobacz profil autora
O tym jak Zonka... Zonką pozostała ;)
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 3 z 8  

  
  
 Odpowiedz do tematu