Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Ania
Zwierzoamator
Zwierzoamator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów


Aniu co do skarpetek to Gabi nie jest sama. Rufi znosi do swojego legowiska co tylo mojego napotka na drodze, skarpetkę, gumkę do włosów, rękawiczki, szalik, pantofla itp. Najdziwniejszą rzeczą do tej pory jaką ukradł to był mój kolczyk, któredo szukałam kilka dni. On tych rzeczy nie niszczy tylko sobie znosi bo lubi mieć coś mojego. Tak więc gdy nie mogę czegoś znaleźć to najpierw zaglądam do Rufiego legowiska. Czasem naznosi tyle że sam już nie ma się gdzie położyć, wtedy zabieram mu wszystko, ale jeżeli jest to jakaś pojedyńcza rzecz to zostawiam udając że nie widzę. Dużo psów tak robi, bo chcą czuć zapach swojej kochanej pańci.
Pozdrowienia i trzymam kciuki za Gabisiowe wychowanie.
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Zbieram się i zbieram ale nie wiem co i jak opisać.
Jak się zorientowaliście po temacie, który założyłam Gabi wylądowała na szkoleniu dla psów. Zdecydowała cena, bliskość i rozmowa z treserką. Ostatecznie zajęcia prowadzi facet.
Pierwsze spotkanie było traumatyczne i dla mnie i dla suni. Odmówiłam stosowania kolczatki, więc męczę się bardziej niż inni właściciele. Gabi jest jest zdaniem szkoleniowców już mocno niemłoda - ostatnio usłyszałam wyrzut, że długie dzieciństwo jej zapewniłam. Oczywiście nikt nie rozumie, że dzieciństwo to ona miała na łańcuchu, a decyzja i znalezienie kasy na szkolenie to tez mi trochę zajęło. Mam wrażenie że gość nie łapie, ze ten pies nie zawsze się zachowuje tak jak na szkoleniu.

Na drugich zajęciach wreszcie do szkoleniowca dotarło, że trzeba do suni nieco indywidualnie podejść i inaczej wymagać niż od innych. oczywiście wszystko jest moją winą, bo ja jej pozwalam wejść sobie na głowę i nie wymagam od niej itp.
Oczywiście nie wierzę panu ślepo w jego gadki z niektórymi dyskutuję. Zresztą chyba jako jedyna na tym szkoleniu.
Faktem jest, że Gabi po 30 minutach robienia kółka ma dość bycia na uwięzi, więc szarpie i gryzie smycz. Po zmianie smyczy na łańcuszek wskakuje na nią łapami przewraca się na grzbiet - byle tylko nie musieć robić tego o co ją proszę..
Albo próbuję metodę osiołka czyli głuchnie na wszystko. Faktem jest, że wszystko jest bardziej atrakcyjne niż polecenia - pies, autobus za płotem, kwiatek czy muszka.
Na ostatnich zajęciach doszło do tego, że Gabek przestał siadać. Jestem w szoku, bo akurat to polecenie znała dość dobrze. Teraz rzadko kiedy mogę je uzyskać i nie wiem czy sunia się po prostu zbuntowała czy szkoleniowiec coś schrzanił. W każdym razie jak usłyszał, ze Gabiś ćwiczy siadanie - nie dostatnie zabawki czy patyka , nie wypuszczę jej z pokoju dopóki nie usiądzie - to uznał, że i na szkoleniu się nauczy.
Dwa razy mi wyszła z obroży i raz nie bardzo chciała wrócić...oto wada obroży - z kolczatki się nie wysunie - ale teraz to już sprawa dumy żeby jej nie zkładac - choć mam coraz większą ochotę - to na prawdę przyspiesza sprawę. Ktoś ma pomysł, jak zacząć używać kolczatki nie tracąc dumy
Generalnie bardzo się uwidoczniło to co wiedziałam o Gabi - że nie znosi zniewolenia, nie jest w stanie wysiedzieć w jednej pozycji i generalnie lubi latać po swojemu. Ale wiem że nie powinno tak być - wyszło na tej działce - jak był tłumek to mnie nie słuchała i wściekała że ma siedzieć w jednym miejscu.

Jestem pewna, że chcę żeby umiała chodzić, siadać, zostawac itp. Jestem pewna że nie musze wierzyć w teorie szkoleniowca. Widze, że niektóre rzeczy działają - Gabek umie chodzić na krótkiej smyczy co było wczesniej nie możliwe. Ale mam ciąglę stracha, że coś popsuję (jak np to siadanie) albo że ona straci radość życia. Oj ciężko mi teraz ciężko.
Dobrze, że choć szkoleniowca wychowałam trochę.
A wogóle Gabi awansowała...pan sobie zapisał, ze to border a jak zdziwona zapytałam oto to powiedział, że choć duża i dropiata to charakterologicznie ewidentnie border. No cóż jeśli ułatwi mu to zrozumienie mojego psa to niech i tak będzie.
A wogóle to się trochę boję że Wy mnie potepicie za takie szkolenie
Zobacz profil autora
Aska
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 1085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

No cóż... mam szczęście mieć dorosłego psa , może trochę czasami nieposłusznego, ale... nikt nie jest idealny. Generalnie jestem tego samego zdania co jnk
Hmm, kiedyś słyszałam opinię (znakomitej pani weterynarz), że wszelkie szkolenia powinno zaczynać się u psa w wieku ok. 2 lat . Ze szczeniakiem jak z dzieckiem. W przedszkolu może nauczyć się co najwyżej liczyć do dziesięciu, teorii Einsteina - zdecydowanie później . W innym przypadku wszystko mu się pomiesza i na pewno zapomni wiekszość rzeczy, których się w międzyczasie nauczył.
No ... tak słyszałam, nie wiem jak jest rzeczywiście, bo nie mam żadnych doświadczeń i zupełnie nie mam pojęcia czy jest sposób, aby bezstresowo okiełznać Gabi. Powodzenia Aniu.
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Ja wiem, że są takie sposoby tylko ja się na nie zdecydowałam z róznych powodów, choć nie wykluczam ich w przyszłości. I tu już jakoś zdecydowałam.
A że mam teraz tony wątpliwości, cóż taki mój charakter, ale i tak postanowiłam się z Wami podzielić relacjami.
Zobacz profil autora
Martusia
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Oława

Aniu na pewno podjęłaś słuszną decyzję. Pies dla własnego bezpieczeństwa powinien rozumieć co do niego mówisz a metody - przecież Ty cały czas jesteś z nią i nie dzieje jej się krzywda. Próbujecie i oby się udało
Zobacz profil autora
MadziA
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń

Ja zawsze chciałam by mój pies był wyszkolony. Reksiu nie- ta kunda nigdy się nie zmieni , ale chciałam żeby Neo jak na rasowca przystało był bardzo posłuszny. Żeby był stróżem, żeby siadał spokojnie bez smyczy, gdy ktoś wchodzi, żeby wykonywał polecenia itp, ale... zebrało się i nici. Zaniedbaliśmy tą sprawę, chociaż rodzice planowali szkolenia (kasa, brak czasu itp) Neo ma teraz 4 latka i nie narzekam na niego. Jest posłuszny, opiekuńczy, pilnuje domu (to cicha woda, niby spokojny, ale....) Wysłuchuje poleceń (siad, łapa itp), ale podczas aportowania nie oddaje patyka bo to jego ulubiona zabawka (normalnie jakiś talizman, zawsze ma jakiegoś badyla). I przegryza piłki bo to również jego ulubiona zabawka, a później chodzi dookoła działki z podziurawioną piłką sąsiada dumny z siebie..
Aniu, nikt nie może potępić za taki czy inny wybór. to jest tylko TWOJA decyzja, a nasze zdanie jest zawsze różne. Jeżeli potrzeba było szkolenia to dobrze Gabusia trochę pocierpi ale przecież szkolenie nie trwa całe życie psa [/img]
Zobacz profil autora
Mantis
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 1263
Przeczytał: 0 tematów


Aniu, na szkoleniach zbytnio się nie znam, ale na mój "chłopski" rozum... nie pies jest winien słabym osiągnięciom, ale szkoleniowiec, bo jak sama słusznie zauważyłaś, do każdego psa trzeba podchodzić indywidualnie. Tym bardziej jeśli (jak Gabi ) ma wypisane na pycholu - "duch niepokorny". Szkoleniowca wychowałaś to i z Gabi sobie poradzisz
Trzymam za Was kciuki dziewczyny i wierzę w powodzenie misji
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

Tez jestem zdania,ze do psa trzeba podejśc indywidualnie.Może Gabi jest typem psa,który musi miec indywidualny,a nie grupowy tok nauczania.Z mojej czeredy tylko Bill chodził na szkolenie.Był młody bardzo,miał 7 miesięcy i też interesowało go wszystko oprócz szkolenia.Oczywiście coś tam zapamietał,ale mówiąc szczerze psu na budę się to zdało.Więcej osiągnęlismy pracując z nim sami.Pozostała trójka nie chodziła na szkolenie,a umie tyle samo co Bill.
Nie wiem Aniu,czemu tak przeraża Cię kolczatka.Wszystkie moje psy,od najmniejszego do największego nosza wyłącznie kolczatki i zupełnie nie sa z tego powodu nieszczęśliwe.Oczywiście zakładam je tylko na spacery i wyjazdy.W domu żaden nie nosi nawet obrozy.Kiedy biore do reki smycz z kolczatką,rozlega sie radosny spiew i poszczekiwanie,bo kojarzą to z przyjemnością:spacerek lub wycieczka.A żebys widziała jaką każdy z nich ma frajde,kiedy ja trzymam rozłozoną kolczatkę,a one same wkladają w nią łebek.Uwierz mi,ze kolczatka to taka sama obroża jak każda inna,wszystko zalezy od tego z czym pies ją będzie kojarzył.Dlatego powinnas może zacząc zakładać kolczatkę najpierw na kilka minut,kiedy idziesz na spacerek,a potem wydłużać ten czas.Zobaczysz,że Gabi nawet nie zauważy zmiany.
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Załozyłam dziś kolczatkę na poranny spacer...plącze jej się w sierści więc ciężko ułozyć i jak suka usiłowała skoczyć na mnie po poleceniu siad (usiłuje się buntować, szczeka zresztą na mnie przy tym protestując) to ją zabolało i zapiszczała solidnie. Ona jest taka dzieciakowata i ja ciągle mam wrażenie że jej krzywdę robię. Zresztą jak sobie pomyślę, że na łańcuchu kiedyś stała to wogóle kiepsko znoszę jakieś formy jej uwięzienia.
Chyba na starość mi się w głowie kiełbasi - już mi to kiedyś tłumaczyłyście. Ale jak Gabuś rzuca mi spojrzenie pt "Boli mnie, nie rozumiem dlaczego, co mi robisz" to mi się serce rozpada na kawałeczki. Naczytałam się o więzi, zaufaniu psa do właściciela i i teraz panikuję, że jak będę jej zadawać ból to mi nie będzie ufać. Nie chcę, żeby się mnie bała - lekceważe tu dziwne teorie szkoleniowca-chcę żeby mi ufała
Tyle, że wiem, że musi mnie też posłuchać. A słowa `siad` już sama nie znoszę bo mi po sekundzie siedzenia suka dęba staje
Rozpuszczona nastolatka

P.S. a na szkoleniu to teraz kwestia dumy...musiałabym przyznać im rację, że bez kolczatki się nie da uczyć psa. Tylko nie mam pomysłu co robić żeby mi się z obroży nie wyślizgiwała
Zobacz profil autora
apla
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świebodzice

Może jestem monotematyczna, ale powiem Ci: Zmień szkoleniowca.
Ja nie ufałabym szkoleniowcowi, który na wstępie mówi mi: "bez kolców sie nie da"...
Mój szkoleniowiec, kiedy zajął się Vegim po tych jego schizach, odradzał nawet łańcuszek zaciskowy - zdecydowanie polecał zwykłą, skórzaną obrożę.

Poza tym kolców trzeba umieć użyć i robić to w odpowiednim momencie. Kolce nie są lekiem na całe zło.

Naprawde uciekłabym z takiego szkolenia.
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Szczerze mówiąc nie jestem w stanie bardziej się dostosować terminologicznie - teraz musiałam się mocno przeorganizować, a pozostałe osoby z którymi rozmawiałam, albo mi się nie podobały, z powodu swoich poglądów, albo wołały więcej kasy. On wygrał, bo blisko i w miarę niedrogo. A niestety już mu zapłaciłam pierwszą ratę ...powiem tak jeśli jeszcze po dwóch lekcjach nie będzie postępu to będę myśleć nad rezygnacją. Na razie Gabcia umie chodzić na krótkiej smyczy a z tym kompletnie sobie radziłam.

Sunia szkoli się jako jedyna w obroży...tyle że mi z niej wyłazi czasem i czmycha pobrykać.
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Drogie panie, powiem to, co już mówiła Edyta - czemu tak histerycznie podchodzicie do kolczatki? Te kolce są tępe, a kolczatka MUSI być luźna, więc nic się psu nie wbija w krtań przez cały czas. Gabi zareagowała nieco nerwowo, bo kolczatki nie znała i nie należy traktować tego w ten sposób, że robi się psu straszliwą krzywdę, ponieważ nie jest to prawda. Gabi jest rozpuszczoną gówniarą (przepraszam za dosadność) i najwyższy czas to ukrócić. Dla jej i Twojego, Anno, bezpieczeństwa. Nie jestem - o czym już pisałam - zwolenniczką tresowania psa, jak małpy w cyrku (tego nie jestem zwolenniczką jeszcze bardziej ), ale pies to nie dziecko i nie wolno tak go traktować. Pies ma naturalną potrzebę dominacji i zawsze będzie próbował zdominować członków swojego stada - do momentu, kiedy nie pokaże mu się jasno (a chyba tego, Anno, nikt u Was w domu nie zrobił), gdzie jest jego miejsce w hierarchii stada. Mój pies nie przeszedł szkolenia, ale Dżekson daje się odwołać bez żadnego problemu (no, chyba że się zabawi z innym psiakiem, ale nawet wtedy można się z nim dogadać, tylko trzeba więcej czasu), nie dominuje nad nami (choć czasami lubi coś zrobić cichaczem nam wbrew ). W innym przypadku nie wahałabym sie ani chwili ani przed kolcami (też ich używałam i jakoś nie pozostawiły trwałych blizn w psychice Dżekiego, a jest to pies, który przy lekkim słownym skarceniu kładzie się na ziemi, pokazuje brzuch, rozpaczliwie merda ogonem i potrafi się posikać) ani przed konsekwentnym, zasadniczym trenerem. Powodzenia!
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

jnk napisał:
... kolczatka MUSI być luźna, więc nic się psu nie wbija w krtań przez cały czas.


Przede wszystkim kolczatka nie może być luźna - u nas cięzko dostać taką kolczatkę, ale nie powinna się psu zsuwać nisko na szyję. Powinna przechodzić dość wysoko zaraz za głową. Taka jest moja wiedza pochodząca m.in z wypowiedzi lek weterynarii zajmującego się też wychowaniem p. Sumińskiej. ale słyszałam to nie raz.

....Pies ma naturalną potrzebę dominacji i zawsze będzie próbował zdominować członków swojego stada - do momentu, kiedy nie pokaże mu się jasno (a chyba tego, Anno, nikt u Was w domu nie zrobił), gdzie jest jego miejsce w hierarchii stada. Mój pies nie przeszedł szkolenia, ale Dżekson daje się odwołać bez żadnego problemu (no, chyba że się zabawi z innym psiakiem, ale nawet wtedy można się z nim dogadać, tylko trzeba więcej czasu), nie dominuje nad nami (choć czasami lubi coś zrobić cichaczem nam wbrew )...


Od początku pies był uczony, że to ja rządze. I choć zwoleninicy metod pozytywnych tak zwanych mają inne podejście do teorii dominacji, to ja akurat pilnowałam pewnych rzeczy...to ja decyduję czy chcę się z suką bawić akurat teraz, to ja się pcham w drzwiach, pies nie grzebie mi w talerzu kiedy ja jem, musi siadać żeby zostać wypuszczonym z pokoju czy dostać zabawkę albo smakołyk. Siada, przychodzi na zawołanie - czasem ma z tym kłopot, ale nie sama ją uczę - nad tym pracuję.

Moje poprzednie psy nosiły kolczatkę i to nie do końca tu chodzi o to czy jest dobra czy zła, bo sama uważam, ze czasami jest potrzebna. Akurat u niej kolczatki uważam nie potrzebuję - po to poszłam na szkolenie żeby jej nie stosować. Zakładam ją od czasu do czasu, ale widze że mi się plącze w sierści. I podobnie jak widzę młodziutką dobermankę, łagodną i wcale nie szarpiącą - to nie rozumiem po co ją ją podszarpywać kolcami. Nie każde polecenie powinno się psu kojarzyć z czymś nieprzyjemnym i nie zgadzam się z teorią, że pies ma je wykonywać z obawy przed niezadowoleniem właściciela, ale rozumiem że można mieć inne zdanie.
Teraz nie chce przejść na szkoleniu na kolczatkę, ponieważ od początku im mówiłam że tego nie chcę i dla mnie to już kwestia dumy - ot taka głupiutka jestem

Joasiu mam wrażenie (choć mogę się mylić), że odebrałaś zachowanie Gabi podobnie jak szkoleniowiec. To nie jest tak, że ja z nią nie mogę nigdzie iść, że mnie włóczy na smyczy i nie zrobi nic z tego co ja chcę bo mi wlazła na głowę. Faktem jest że się stawia, ale w warunkach naszego kontaktu niezwykle rzadko - wręcz coraz rzadziej. Po raz pierwszy w warunkach szkoleniowych zobaczyłam, że nagle na jednej z lekcji przestała siadać. Przestała robić polecenie, które zna i robi - moim zdaniem coś tu nie zagrało i nie wiem gdzie jest błąd i pewnie go nie znajdę. Jest niezwykle aktywna w porównaniu z innymi psami i dla niej wysiedzenie tak długo jak inne psy jest trudne, ale to wiem z czego się wzięło - nie nauczyłam jej tego choćby wydłużając czas oczekiwania na nagrodę.
I w przeciwieństwie do moich poprzednich psów, gdyby nie moje widzimisie i kaprys to spokojnie mogłabym z nią żyć, bez kłopotów nie idąc na szkolenie. Ot tak sobie zamarzyłam.

A czy kolczatka boli? Wystarczy założyć sobie na rękę, przez niezbyt grubą bluzkę imitującą sierść i zacisnąć nawet nie mocno - mnie boli i zostawia ślady. ale to tylko na marginesie

jak człowiek czyta różne poglądy na temat szkoleń, takie kompletnie odmienne to czasami sam po prostu musi wypracować sobie ogląd co u niego działa. heh
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

No to mamy niezły klops! Bo mnie jest znana taka szkoła "kolczatkowa", że kolczatka musi być luźna. Jasne, nie może zjeżdżać psu przez głowę, ale nie może przylegać do szyi tuż za głową. Wtedy uwiera, przeszkadza i wkurza. Hmmm... ciekawe, która z tych szkół jest bliższa prawdy, bo nie wątpię, że obie krążą gdzieś wokół niej .

Jak już pisałam, nie mam potrzeby odbywania psich szkoleń (bo w jakimś sensie to są szkolenia dla właściciela przecież), choć kiedyś miałam, tylko nie udało mi się z braku czasu tego marzenia spełnić. Niemniej jednak uważam, że szkolenie służy nauczeniu psa reagowania na polecenia człowieka, a człowieka uczy, w jaki sposób skutecznie te polecenia egzekwować. Wszystko to przy zachowaniu elementarnych zasad dobrego psio-ludzkiego współżycia, tzn. bez bicia, kopania, szturchania i zastraszania zwierzaka. Uważam, że każda droga (z uwzględnieniem powyższych zastrzeżeń), która prowadzi do tego celu jest dobra. Lamenty klikerowców, że tradycyjne szkolenie jest wbrew psiej psychice traktuję z lekkim przymrużeniem oka, jako nie do końca poważne. Mam wrażenie, że zanadto empatycznie podchodzimy do psiej psychiki personifikując ją ponad miarę. Wystarczy spojrzeć na relacje w psim stadzie, żeby zrozumieć, że nie tak łatwo psią psychikę złamać. A już na pewno nie osiągnie się tego używając tej nieszczęsnej kolczatki. Ale... pewnie opinii na ten temat jest tyle, ilu dyskutantów - podobnie jak w przypadku luźnej kolczatki .

Rozumiem Twój upór w imię zasady "na złość mamie odmrożę sobie uszy" - też ją z upodobaniem stosuję .

Swoją drogą powinnaś się cieszyć, że nie masz w domu beagla - to rasa, która nie potrafi zostawać sama w domu. Co więcej, przez pierwszy rok nie można psa spuszczać ze smyczy w terenach łąkowo-leśnych, gdyż można mieć stuprocentową pewność, że pies pobiegnie za sobie tylko znanym i wyczuwalnym tropem. Cóż, "ogary poszły w las"...

PS A nie bierzesz pod uwagę takiej ewentualności, że skoro trener źle zinterpretował Wasze z Gabi stosunki, może niedostatecznie go zbriefowałaś? Bo wiesz, to na pierwszy rzut oka nie wygląda dobrze: pies goni kota i ciągnie go za łapę, kradnie z kuchennego stołu żarcie, zakopuje swoje zdobycze w Twoim łóżku, ciągnie na spacerze...
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Nie wiem co to znaczy zbriefować hihihi
Wiesz ale to ciekawe, bo mnie np zakopywanie żarcia w moim łóżku nieco bawi na spacerach nie czułam się włóczona choć niewątpliwie krótka smycz była Gabi nieznana - zresztą z naszego powodu. Od początku sunia chodziła na rozwijanej smyczy i mój ojciec raczej jej nie uczył chodzić przy nodze hmmm
Nie jest łatwo ujednolicić wychowanie jak trzy różne osoby chodzą z psem - z czego ja najrzadziej.
A Pan "treser" zmienił podejście do nas, widzi na co Gabka stać i idziemy małymy krokami - dokonując pacyfikacji tam gdzie jest niezbędna. Dzisiaj np. nie przeszkadzało mu, że Gabek wydzierał się w niebogłosy praktycznie przez całe szkolenie. Fajnie jest obserwować jak mała zmienia formy protestu - nie gryzie smyczy, nie wskakuje na smycz...dziś szczekała tak, że z trudem gościa było słychać, ale stwierdził - z czym sięzgadzam, że niech się na razie wydziera skoro wykonuje polecenia tym bardziej że formy zdenerwowania przechodzą do coraz słabszych. jak widać trenerowi trzeba było dać czas żeby poznał sunię, mnie czas bym poznała trenera i jakąś nic porozumienia osiągnęliśmy.Dziś generalnie ochrzaniał ludzi, że nagród swoim psom nie dają. Wogóle coś był ciężki dzień, bo 3/4 psów żarło smycz i nie chciało siadać hihi innym tez ciężko. A moja sunia dziś przyszła do nogi i się dostawiała ładnie i generalnie była bardzo dzielna - tylko raz mi uciekła (zmieniłam obrożę).

Co do kradzieży żarcia z kuchni , nie znam sposobu by psa tego oduczyć, bo to czynność samonagradzająca.A przy stole suka nie żebrze.
Sprawa kota - cóż ja im dałam czas..mój Niedźwiedź zanim kota totalnie zaakceptował to najpierw go kilka ładnych miesięcy gonił i bzykał... a mała i tak nie jest agresywna.
Zależy mi na Waszym dobrym o mnie zdaniu, ale ze względu na różnice poglądów nie wiem czy jest sens bezustannie udowadnianiać, że uważam moje stosunki z Gabi za dobre. Dla każdego z nas dobre, wychowany, grzeczny mogą oznaczać różne rzeczy. I choćby z tego powodu nie jestem w stanie każdego przekonać, że jest nam razem dobrze, mimo komunikowanych przeze mnie często wątpliwości
Zobacz profil autora
Gabi - dorosłe dziecko?...
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 35 z 55  

  
  
 Odpowiedz do tematu