jnk
Zwierzoświr
|
A czy on jest jakiś megakiller, żeby go unieszczęśliwiać kagańcem i smyczą? Na smyczy wychodzimy, oczywiście, ale po wyjściu za bramę, czyli poza teren osiedla natychmiast jest spuszczany - to w przypadku spaceru wieczornego, czyli krótszego, czyli tylko po takiej cichej, spokojnej uliczce wzdłuż muru Łazienek. Natomiast na spacerach porannym i popołudniowym dochodzimy spętani smyczą do parku Morskie Oko i dopiero tam się odczepiamy od sznurka. Mandat zapłaciłam raz (raczej TZ, niż ja), zaraz potem przyjechał B-16 i dzielni mundurowi rzucili się go ochraniać. Od tej pory nie widziałam w parku ani policjanta ani strażnika. Dokądś ich wywiało - i dobrze. A jak ich przywieje znowu, to kupię Dżeksonowi taką uzdę do szkolenia i będę rżnęła głupa, że myślałam, że to kaganiec .
|
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Czytam,czytam i podziwiam..Dzekiego za pojemnośc pychola,a Ciebie Joasiu za fenomenalna formę opowiadania.Naprawdę powinnas zastanowić się nad wydaniem choćby zbioru opowiadań.Jak ze zwykłych psich spacerów może zrodzić się niezwykła,barwna,ciepła przygoda..
|
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Zaraz kiler. A pomyśl - jak by Dżeksonowi ułatwił życie dyndający pod brodą kaganiec? Taki typowy, metalowy? Wsadzał by se tam swoje cuda pozbierane i w spokoju do domu zanosił. To nie - w chomika go zamieniasz I jeszcze Kapucynę wkręcasz w kradzieże |
||||||||||||||||
|
jnk
Zwierzoświr
|
No i się skończyło radosne kasztanowanie! Koleżka tak się rozszalał z tymi kasztanami (a ja razem z nim), że pomimo faktu, iż pojemność pychola już się skończyła, próbował kasztany dalej w nim upychać. Efekt? W wersji soft - kilka pawi na jedynym dywanie w naszym mieszkaniu, z czego paw finalny zawierał nietkniętego kasztana, a nawet dwa kasztany. Pawie były zupełnie nieszkodliwe, zwięzłe, małe, złożone wyłącznie ze śliny i trawiastego barwnika, tak więc zupełnie nie rozumiem biadolenia TZ'a nad zniszczeniami wyrządzonymi przez te pawie dywanowi. Fakt, w kilku miejscach nie udało się odzyskać jasnokremowej barwy włosa, ale żółty też nie jest brzydki w końcu.
Wersja hardcore'owa wyglądała tak, że przez całą noc zrywałam się co kilkanaście, kilkadziesiąt minut celem pozbierania... hmmm... osoby o wrażliwych żołądkach uprasza się o opuszczenie wątku! - zatem z nerwowej drzemki budził mnie odgłos energicznego wychluśnięcia na podłogę zawartości wiadra z pomyjami. I tak też to wyglądało. Za pierwszym razem (nie za pierwszym pawiem, tylko za pierwszym razem, bo takie noce czyli razy pan pies zafundował mi dwie) oniemiałam z przerażenia - łatwiej taką kałużę przeskoczyć niż obejść! I czym to zbierać? Wyjdzie mi wszystkie osiem rolek ręczników kuchennych i dwumiesięczny zapas papieru toaletowego. Za drugim razem podeszłam do sprawy filozoficznie, papierowe ręczniczki nauczyłam się wyżymać do reklamówki i używać ich po raz wtóry. I podobnie jak w przypadku historii typu soft, w ostatnim pawiu, złożonym już wyłącznie z wody (szczęśliwie dla mnie w psim żołądku mieści się ograniczona ilość tłustych, śmierdzących kawałków mięsa z psiej konserwy), zatem w pawiu kończącym całonocne przedstawienie z gatunku "światło i dźwięk" znajdował się cholerny kasztan. Co więcej, rankiem kolejne dwa kasztany, które zakorkowały mi psa ze strony wprost pratiwpałożnej, wydostały się na światło dzienne z psich czeluści. I tak oto kasztany zostały wykluczone z rytuału naszych spacerów na długi czas. Aż wreszcie kilka wieczorów temu postanowiłam wynagrodzić Dżeksonowi amatorszczyznę naszych ostatnich spacerów (mam na myśli to, że nie chodzimy do parku, gdzie rano jest szaro, buro i ponuro, tylko się snujemy po naszej uliczce tam i z powrotem). Lecz tym razem nie ma już mowy o klęsce obfitości - kasztany są ściśle odliczone i reglamentowane. Dopóki poprzedni kasztan grzechocze w psiej gębie, nie ma mowy o kolejnym rzucie. Dżekson drepcze obok mnie niecierpliwie mamlając kasztana i obijając sobie nim trzonowce i kły, podskakuje w nerwowym oczekiwaniu, podbiega, odbiega, aż w końcu poirytowany rozgryza suchego, twardego jak kamień kasztana i dopiero wtedy może liczyć na kolejny egzemplarz. Po kilku spacerach zrobił się taki zapobiegliwy, że nawet rozdrobnionego kasztana zbiera z chodnika, bo to, panie dobrodzieju, czasy teraz takie chude nastały, że nie jakieś tam "zastaw się, a postaw się", tylko "ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka". W czasach kasztanowej prohibicji w użyciu zaczęły wprawdzie być patyki rozmaitej grubości, długości i struktury, ale to jednak nie to, co kasztany - choćy i wysuszone na pieprz. |
||||||||||||||
|
Anna
Moderator
|
Wyrazy wspólczucia Dla Ciebie z powodu szalonych nocy a dla Dżeksona z powodu reglamentacji, ktora acz konieczna pewnie bolesna dla niego
|
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Wiesz,co najbardziej mnie zaintrygowało?Owa umiejętnośc wyżymania papieorwych ręczników! Pooodziel sie wiedzą na ten temat!W końcu w dzisiejszych czasach taka umiejętnośc może okazać się bezcenna w róznych sytuacjach...
|
||||||||||||||
|
jnk
Zwierzoświr
|
Edytko, dobrze, skoro sama chcesz, to pociągnijmy ten temat. Otóż wyobraź sobie ogromniastą kałużę śluzowatej mazi, która nie bardzo chce się wchłaniać w ręcznik. Wśród owej mazi błąkają się w różnym natężeniu kawałki mięsne (ich liczba jest ściśle skorelowana z godziną - im później, tym mniej). I teraz tak: kucasz nad tym przeraźliwym kleksem z ręcznikiem w ręku złożonym poczwórnie i próbujesz zgarnąć nieporadnie na kupkę całe to zamieszanie podgarniając brzegi ręcznika pod spód wspaniałej mieszaniny. Ta z kolei a to z prawej, a to z lewej strony się wymyka spod utworzonego papierowego parasola. Kiedy już uda się drobną część pośmierdującego pawiszcza unieść w górę celem przetransportowania do reklamówki ze śmieciami, zdobycz jednym zgrabnym ślizgiem znajduje się znowu na podłodze, tylko w nieco innym miejscu, aniżeli cała pozostawiona tam reszta pawska. Ślizg jest jeden i zgrabny, albowiem - jak już wspomniałam - konsystencja owego zjawiska jest dosyć żelowata i bardzo ściśle ze sobą związana, tak więc nie wycieka, nie kapie, co najwyżej wypadają z niego pojedyncze kawałki mięsne, natomiast wodnist-galaretowata zawiesina trzyma się kurczowo siebie nawzajem.
Po kilku rozpaczliwych próbach ogarnięcia zjawiska, każdy by się poddał i zaczął ręcznik namaczać - o ile to możliwe - a później wyżymać i stosować swoisty recycling. To tyle gwoli wyjaśnienia. |
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Joasiu,wybacz to nie z Ciebie....
Masz jednak tak wspaniały dar przedstawienia kazdego tematu w sposób barwny i wyrazisty.Od razu widzę Cię w tej nierównej walce z glutami.. Sama przerabiałam to tyle razy...Dobrze,ze akurat zdązyłam zjeśc obiad,bo temat wyjatkowo,,apetyczny,, |
||||||||||||||
|
Aska
Zwierzozwierz
|
Jnk-zgarniaj to na plastikową szuflę
|
||||||||||||||
|
geba
Zwierzomistrz
|
No dokladnei u nas sie sprawdza ta metoda szybko i sprawnie i nie do reklamowki ino taki glutopaw laduje od razu w wc a na podlodze zostaje mokra plama ktora szybko osuszam recznikiem. jesli plama jest o jakims kolorze to wtedy stosuje do czyszczenia preparat firmy Merida o wdzieczniej nazwie brudpur - jest genialny i wszechstronny i w zasadzie problem znika sam
|
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
No i proszę jaki wdzięczny temat
Rozumiem,ze ten preparat jest do podłóg?A do dywanu?Tu chyba gorzej? Dżeki wybacz,ale w końcu to ty zainicjowałes tę dyskusję... |
||||||||||||||
|
geba
Zwierzomistrz
|
Edyta preparat w zasadzie jest do sprzatania tlustych powierzchni jest to koncentrat ale ja stosuje go we wszelkich awaryjnych sytuacjach. Jednym z czarodziejskich wlasciwosci tego plynu jest pranie plam z ubran. Tz wlewam go troche na plame i pakuje do pralki i po plamie znika slad.
Jesli chodzi o dywany to z pelnym sukcesem stosujemy brudpur do odkurzacza pioracego efekt jest zaskakujacy. Jakby ktos mial problemy ze zdobyciem tego to u nas w sklepie jest w stalej ofercie. A to sa te preparaty [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
jnk
Zwierzoświr
|
O żesz! Durna pała ze mnie, że nie wpadłam na pomysł z szufelką! A ten preparacik muszę sobie sprawić, żeby TZ'owi zamknąć twarz na ewentualną przyszłość z pawiami na dywanie
|
||||||||||||||
|
Anna
Moderator
|
Skoro tak sobie miłó rozprawiamy to ja na szufelkę wpadłam przy sprzątaniu niezwykle luźnych produktów z całkiem innego psiego końca
|
||||||||||||||
|
Dżeki - po prostu |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.