Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Moi najlepsi przyjaciele
kaerjot
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kolbudy k/Gdańska

Od dłuższego już czasu "chodzi" po mnie pomysł przedstawienia Wam moich przyjaciół. Dziś jestem w pracy, ale upał nie pozwala mi się skupić więc będę popełniać wykroczenie i zamiast pracować troszkę popiszę i powklejam.
Wypadało by zacząć od pierwszego stworka w moim życiu: Psotka. Rudy, malutki kundelek - mój pies. Miałam 8 lat, gdy zobaczyłam ją u dalekiej rodziny na wsi i podobno pierwszy raz w życiu o coś poprosiłam, więc czym prędzej to dostałam. To było malutkie jak ratlerek, rudzieńkie, jak ja i słodkie, jak tylko szczeniaczek potrafi. Miała mieć na imię Łajka, ale została Psotką, po swojej mamie. Odeszła za TM gdy byłam na studiach, więc towarzyszyła mi przez całe dorastanie. Nie wiem czy byłam dobrą panią. Dziś wiem, że dostałam od niej bardzo wiele, mam więc nadzieję, że była szczęśliwa, pomimo mojej głupoty. Jako dziecko ubierałam ją w lalczyne ubrana, woziłam w wózeczku i kładałm spać w łóżeczku moich lalek. Ona lizała mnie przy tym po rękach i teraz nawet nie wiem czy to była prośba o uwolnienie od męczarni, czy tylko wyraz jej ogromnego przywiązania. Była zawsze blisko, cichutka i niewymagająca, czasami jej nie zauważałam, zajęta swoimi kretyńskimi sprawami, ale ona zawsze była. Jej ogromnym darem dla mnie była właśnie ta obecność, dzięki temu nie potrafię żyć bez jakiegoś stworzonka obok. Zostawiła mi też totalną nieumiejętność poruszania się po lesie, gdy jechaliśmy na wycieczkę Psotka non stop biegała na trasie samochód - tata - samochód - mama - samochód - ja - samochód - ............................. itd, więc gdy chciałam wrócić do samochodu wystarczyło poczekać na rudy pocisk i ona prowadziła. Dziś gdy nie idę znaną ścieżką to po dwóch zakrętach nie mam pojęcia gdzie jestem. Na razie to tyle o Psotce, bo zaczynam się rozklejać.
O innych kiedy indziej, a na zaostrzenie apetytu, wizytówki moich towarzyszy, w kolejności pojawiania się w moim życiu:
Klara


Zuzia


Gizmo


Yoda


Ostatnio zmieniony przez kaerjot dnia Pią 19:04, 28 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Maja
Moderator
Moderator

Dołączył: 06 Lut 2006
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń

Fajny zwierzyniec
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

nareszcie
i prosze więcej o Psotce
tyle lat razem więc dużo więcej prosze na papier przelać
Zobacz profil autora
kaerjot
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kolbudy k/Gdańska

Więcej o Psotce, proszę bardzo:
Psotka bardzo długo uczyła się zachowywania czystości w domu, a moja mama jest wielbicielką porządku i czystości absolutnej, więc spięcia były nieuniknione. Kiedyś wróciłyśmy po kilkugodzinnym spacerze, wszyskie ledwo żywe. Gdy tylko weszłyśmy do mieszkania Psocia z wyraźną ulgą kucnęła i zrobiła olbrzymią, jak na swoje możliwości kałużę. Mama miała w ręku smycz, którą odpięła suni i nie wytrzymała, wzięła zamach i ................................., ja też nie wytrzymałam, albo zadziałał instynkt, skoczyłam, zasłoniłam psa i ................................., mogłam bawić się w piratów bez charakteryzacji. Dokładnie przez całą twarz, na ukos miałam szramę. Tata odmówił zabierania mnie do szkoły (był dyrektorem szkoły, do której chodziłam) i zostałam odesłana do babci na wieś, żebym ludzi nie straszyła. Nie przypominam sobie, żebym jakoś przesadnie z tego powodu rozpaczała, a Psotka kiedyś tam wreszcie nauczyła się czystości domowej.
Zobacz profil autora
Re: Moi najlepsi przyjaciele
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

kaerjot napisał:
Na razie to tyle o Psotce, bo zaczynam się rozklejać.

Też się rozkleiłam czytając Twoją opowieść o Psotce. Podobnie jak Ty, wiele razy zastanawiałam się nad błędami, bezmyślnością, niecierpliwością, którymi zgrzeszyłam wobec psów mojego życia. Cóż, stało się i, niestety, nie odstanie. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wierzyć, że nasze psy - przecież mądrzejsze od nas - wybaczyły nam te wszystkie przewinienia.

Poza tym psy mojego dzieciństwa miały na imię Kajtek lub Psotka - zazwyczaj to były niewielkie, jedwabistowłose kundelki moich dziadków. Kiedy odchodziła jedna Psotka, zaraz pojawiała się następna. A jak nie Psotka, to Kajtek.
Zobacz profil autora
kaerjot
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kolbudy k/Gdańska

Na razie mam dom pełen gości i nie mam czasu pogrzebać w fotkach, więc dalej o Psotce będzie kiedy indziej. Dziś małe co nieco o Klarze i Zuzi.
Psotka odeszła, gdy byłam na studiach, później wyszłam za mąż i przez kilka lat mieszkaliśmy, to w akademiku, to w wynajmowanych mieszkaniach, ale w końcu zamieszkaliśmy u siebie. Oczywiście od razu pojawił się temat zwierzaka, TZ nigdy żadnego nie miał, ale nie protestował. Koleżanka zaś znała kogoś, kto znał kogoś, kto miał do wydania kociaki i tak trafiła do nas Klara. Złożyło się tak, że Rafał miał wypadek i pół roku był w domu. Klarunia szybciutko załapała, że Pańcio jest do noszenia, tulenia, głaskania i zabaw z koteczkiem, a Pańcia służy do napełniania miseczek i sprzątania kuwety (TZ nosił gorset ortopedyczny). Dziś Klara jest już starszą panią ale zdania nie zmieniła. Mniej więcej pół roku później sąsiadka znalazła w piwnicy porzucone kociątko, odchowała, odkarmiła i poprosiła o pomoc w szukaniu domku. Poszłam zobaczyć kiciusia i w ten sposób zamieszkała u nas Zuzia, zwana też Zulusem. Znalazłam na dysku foteczkę zrobioną pierwszym aparatem cyfrowym o jakim w życiu usłyszałam (był rozmiarów średniego radia). Oto dwie jeszcze młodziutkie i szczuplutkie panienki.

Dziewuszki miały wycięty otwór w kratce, na dole drzwi do wc i Zuza uważała, że to świetny punkt obserwacyjny. Lubiła też wsadzać łepetynę i sprawdzać co też goście tam robią, nie wszyscy byli zachwyceni. Dziwni jacyś .
Zobacz profil autora
apla
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świebodzice

kaerjot napisał:
Lubiła też wsadzać łepetynę i sprawdzać co też goście tam robią, nie wszyscy byli zachwyceni. Dziwni jacyś .


Też tak sądzę

Fajne lalunie Szkoda że nie mogę mieć kociaka... mam stanowcze veto od TZa na kota w domu... Dziwny jakiś...
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Apla, no to widzę, że jesteśmy w podobnej, czytaj: patowej, sytuacji . Pozostaje Ci chyba to, co mnie: niecierpliwe wyczekiwanie, aż w jakichś krzakach, zaroślach, w śniegu, czy na innym poboczu ruchliwej drogi natkniesz się na NIESZCZĘŚCIE. Ja jestem otwarta na nieszczęście obojętnego gatunku - może być kot, może być pies. Jak rozumiem, Ty jesteś w obecnej sytuacji zainteresowana raczej nieszczęściem kocim. Nieszczęście powinno być małe, nieszczęśliwe i w możliwie złym stanie fizycznym. W psychicznym - na wszelki wypadek - też nie najlepszym, gdyż (jak mówi mądre ludowe przysłowie) im gorzej, tym lepiej. I z owym nieszczęściem będzie można wkroczyć do domu, mówiąc nastroszonemu TZ'owi, że to jedynie na okres rekonwalescencji... A potem... Hmmm... Podobno tylko krowy i mężczyźni nie zmieniają zdania. Ale zdarzają się przecież wyjątki... Wśród krów
Zobacz profil autora
Aska
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 1085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Wiele lat temu trafiło do mnie takie małe kocie nieszczęście, niestety nie przypadli sobie z TZ-tem do gustu i dostałam ultimatum "albo ja albo kot" .Powiedziałam "kot", ale i tak skończyło się znalezieniem mu domu . Nie pamiętam już jak długo płatkałam, ale TZ od kilku lat jest już byłym TZ-tem
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Oklaski na stojąco za jedynie słuszną odpowiedź "kot"!
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

jnk napisał:
Oklaski na stojąco za jedynie słuszną odpowiedź "kot"!


no i popatrz jak mu zaszkodziło, że kota nie lubił - juz 'były'

a ja w swojej bezczelności to na żadne nieszczęście nie czekam tylko spokojnie, radosnym głosem, tak jakbym obwieszczała nadejście jakiegoś cudu, oznajmiam, że właśnie zamieszkał z nami 'zwierzak' - i w ten sposób mam 6 psów i 2 koty
widac wiek ma swoje prawa a Wy za młode jeszcze jesteście
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

Irma,masz święta rację.To wszystko jeszcze przed nimi.Jako starsza pani moge z całą stanowczością powiedzieć,ze lata upłyna,zanim dojdziecie do naszej perfekcji.Ja nie tylko radosnym glosem oznajmiam,ze zamieszkał z nami kolejny zwierzak,ale robię to taksprytnie,że TZ jest przekonany,iz to była własciwie jego inicjatywa... A efektem są 4 psy i kot...Na razie...
Zobacz profil autora
apla
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świebodzice

Widzisz Joaśka, ile jeszcze nauki przed nami..

Ale nic to... damy radę
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

przy nas szybko się nauczycie
)prawda Edytko)
Zobacz profil autora
kaerjot
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kolbudy k/Gdańska

Z TZ nigdy nie miałam takich problemów, więc nie wiem jak to jest, ale do każdego nowego stwora musiałam przkonać Klarę. Otóż gdy przyniosłam Zuzkę okazało się, że Klarcia uważa, że to coś jest obrzydliwe i należy to czym prędzej usunąć z domu . Klara pół roku przebywała w domu non stop z Rafałem i chyba uważa się za .............. właściwie nie wiem czy za człowieka, jedno jest pewne Klara nie lubi zwierząt. Ale po kolei.
Przyniosłam Zuzkę, słodkie puchate cude maleństwo, położyłam na kanapie. Przyszła Klara i postanowiła sprawdzić co to za nowa zabaweczka, a ta zabaweczka, chyba wyczuła, że ten kot taki mało przyjazny jakiś i ...................... syknęła i uśłowała drapać, Klara też syknęła i usiłowała zatłuc to małe cholerstwo. Taki stan trwał przez kilka kolejnych lat. Regularne polowania i awantury o byle co były na porządku dziennym i nocnym, najlepiej około 3. Zuzia jest dość chorowita i za każdym razem, gdy coś jej dolegało Klara usiłowała wykorzystać okazję i dobić gnojka. Gdy ja lub TZ głośniej się do Zuzki odezwaliśmy lub ją skądś zganialismy natychmiast pojawiwała się Klarucha z wypisanym na mordce pytaniem: mam jej przylać?. Miałam wtedy długie włosy i często Zuzka wiła sobie z nich gniazdko, co w połączeniu z morderczymi zapędami Klary sprawiało, że często wyglądałam jak po bliskim spotkaniu z drutem kolczastym. Ale jakoś to się kręciło.
Pierwszego wieczoru po przyniesieniu Zuziaczka, TZ położył się spać i poprosił: podaj mi małego kotka. Podalam, kicia natychmiast zrozumiała po co wsadziłam ją na kołdrę, kucnęła i ............ no wiecie. Wrzuciłam pościel do prania, w wannie zamoczyłam kołdrę, przygotowałam nowe spanie. TZ się położył i poprosił: podaj mi małego kotka. Podałam, kicia pokazała nam natychmiast, że pamięta o co chodziło i dostarzyła mi kolejnego prania. I znowu pościel, kołdra itd. Powiedziałam wtedy TZ-owi, że jak chce zabierać Zuluska do łóżka to niech najpierw wyzdrowieje, zdejmie ten taki owaki gorset i sam se pierze.
Jak już pisałam Klara nie lubi zwierząt, zmusiło to Zuzię do szukania sobie dziwnych miejsc do spania. Klara uznaje tylko krzesła i kanapy, więc Zuzka miała duży wybór. W przedpokoju mieliśmy zabudowę, taką sosnową i błazerii, czy jak to się tam nazywa. Zuzia nauczyła się wspinać po niej, na samej górze brała ząbkami za uchwyt i otwierała szafkę, w której leżał śpiwór i tam sobie spała. Wszystko ślicznie (może po za drzwiami szafy), ale bywały problemy. Zabudowa, była przy drzwiach wejściowych i gdy otwarte były górne drzwiczki to zawadzały o drzwi wejściowe, często mieliśmy więc drobne problemy z dostaniem się do domu. Drugi problem objawił się po paru latach, gdy Zuziaczek troszkę przytył i stwierdziła, że już nie chce jej się skakać z góry, wtedy stawała w otwartych drzwiach i krzyczała tak długo, aż ja lub TZ poszliśmy ją zdjąć. Muszę powiedzieć, że często między 2 a 4 w nocy miałam dość mordercze myśli.
No dobra dość tego, jak chcecie więcej to dajcie znać.
Zobacz profil autora
Moi najlepsi przyjaciele
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 18  

  
  
 Odpowiedz do tematu