Kapucyna - siedem żyć kotki |
Szantina
Zwierzoświr
|
Jnk- ale jesteś...przerwa zdecydowanie za długa
Koniec lenistwa - pisz dalej ,bo ja przez ciebie obiadu nie skończę...TZ zrobi mi awanturę a dziecko będzie głodne bo ja.....siedzę przed kompem i czekam,czekam,czekam...... |
||||||||||||||
|
Mantis
Adminka
|
No cóż, Joasiu, piszesz tak cudnie, że wybaczę ten niecny trik marketingowy
Ale marudzić o zdjęcia Kapucyny i Dżeksona nie przestanę |
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Czlowiek chce się odprężyć w sobotnie popołudnie,dać odpoczynek ciału skonaneku tygodniową walką z chwastami i głowa skołowaną od rozwiązywania problemów,a tu prosze!Znowu znęcanie psychiczne i to na takim miłym forum...I gdzie zdjecia?Znowu niewywołanie..od ilus tam lat?Eee,idę sobie,co tak będe sama siedzieć....
|
||||||||||||||
|
daga10011
Zwierzolub
|
tu wszedzie zawsze trzeba czekac na ciag dalszy .Jak dluga bedzie ta marketingowa przerwa?
|
||||||||||||||
|
jnk
Zwierzoświr
|
MAŁE, CZARNE CÓŚ I SPÓŁKA
No, więc zaczęło się. Wygrzebałam Papugę spośród ręczników w szafce i przeniosłam na stos innych ręczników na kanapie. Psa wygoniłam, bo akuszer to nieznany zawód w dziejach ludzkości, psiości i kotości. Sama zasiadłam obok Papugi na kanapie i czekałam głaszcząc ją niepewnie po łepku. Kiedy kotka zaczęła rozdzierająco miauczeć, wybiegłam do przedpokoju i bezradnie szlochałam mojej siostrze w słuchawkę, że moja kotka tak cierpi, a ja nie potrafię jej pomóc, a kiedy zaczęło pojawiać się ciemne, błyszczące coś – przestałam płakać i z zapartym tchem patrzyłam na cud narodzin. Chciałabym móc powiedzieć Wam dzisiaj, że kociątko, które urodziło się pierwsze to był Ołówek, albo Niuniaczek-Pasiaczek, albo Belka, albo Kapucynka vel Diabeł, ale… ja nie wiem. One wszystkie były takie same! Ciemne, mokre i lśniące. I takie kruchutkie. Delikatnie gładziłam maleńkie ciałka, kiedy Papuga była zajęta wydawaniem na świat swojego kolejnego potomka, a później jego wylizywaniem. I tak urodziło się czworo naszych dzieci. Dzieci rosły doglądane przez Papugę, apeta i mnie. Bardzo szybko Papuziak doszedł do wniosku, że skoro jestem ja i jest pies, więc ona może robić sobie przerwy w opiece nad potomstwem i znikać w ogrodowej otchłani. Nie mogę powiedzieć na nią złego słowa, była przykładną matką – wylizywała na równi swoje futerko i swoje dzieci, a w odpowiednim czasie w mieszkaniu zaczęły pojawiać się wnoszone po pnących się z ziemi na mój taras winogronach ledwie żywe myszki, raz u zamkniętych drzwi tarasu znalazłam szczura (ten, na szczęście, był żywy w stopniu zerowym). Kociątka były cudne, a ja patrząc na nie myślałam: temu szaremu na pewno szybko znajdę dom, bo zjawiskowo piękny, burasek w białych skarpetach i podkolanówkach jest taki uroczy, że też nie będzie problemu, pasiastoszary to cudo i najpewniej zostanie u mnie, a najmniejszy… hmmm… czarny… no nic, coś się wymyśli. Maluchy już nie były takie mikroskopijne, zaczynały awanturniczo popiskiwać w koszyku i wychylać z niego łepetynki, kiedy zostawały same i biegliśmy wtedy do nich na wyścigi z apetem. Pies z reguły dopadał koszyka pierwszy i kiedy przybiegałam ze stratą paru sekund do lidera, patrzył z lekką naganą: „a gdzie jest matka tych kociąt?!”, jakbym to ja była winna, że Papuga wyprawiała się na coraz dłuższe wędrówki po okolicy. I znowu, chciałabym móc powiedzieć, że to był dajmy na to ranek 28 lipca, ale nie pamiętam. Po prostu pewnego dnia jedno z kociąt wysunęło główkę z koszyka i popatrzyło na mnie jednym otwartym oczkiem. Sierść nad tym ledwie rozklejonym jedynakiem skręciła się w jakiś śmieszny wicherek, nadając kociemu pyszczkowi wyraz irytacji i silnej niechęci. Natychmiast przyszło mi do głowy, że kotek wygląda, jak nieduża małpka, która słynie ze swej złośliwości – kapucynka. Nie pamiętam, kiedy kotek otworzył drugie oko, nie pamiętam, czy reszta kociąt zobaczyła świat tego samego dnia, czy później. Pamiętam, że Bela była uosobieniem klasycznego kociego piękna: pręgowana buraska, jak mama, tyle że z tymi śnieżnobiałymi łapkami i podbródkiem, i z oczami – przeogromnymi, zawsze pierwsza do psot, wspinała się na stół, zrzucała słomkowy kapelusz zdobiący lampę i zwijała się w nim w kłębuszek! Pamiętam, że Niuniaczek-Pasiaczek, który miał być mój, mój ukochany chłopczyk, był tak ślicznym, małym łobuziakiem, świadomym swojego nieodpartego uroku, w biało-szare paski, z białymi skarpetami, po prostu zjawiskowy! Pamiętam, że Szaraczek był lekko autystyczny, lubił zajmować się sam sobą i zawsze nieco odstawał od pozostałej trójki, co było szczególnie widoczne w trakcie meczu piłkarskiego. O, bo moje kotki dostały kiedyś plastikowe jajko, w którym schowane są zabawki we wnętrzu Kinder-Niespodzianki i rozegrały tym jajkiem mecz. Byli u mnie akurat rodzice i we trójkę siedzieliśmy, jak zaczarowani przez dobre pół godziny obserwując z zapartym tchem czwórkę kociąt hasających w pogoni za swoją jajowatą piłką po pokoju. No i wtedy właśnie stało się jasne, że Szaraczek odstaje wyraźnie od reszty – kiedy Belka, Kapucynka i Pasiaczek gnali za piłką w jeden kąt pokoju, Szarak tkwił samotnie w miejscu, gdzie przed sekundą co prawda była jeszcze pozostała trójka, ale po sekundzie już jej nie było, co jakoś umknęło jego uwadze i wciąż tam idiotycznie przebywał, a kiedy wreszcie zorientował się, że tamci są od pewnego czasu gdzie indziej i zaczynał ich gonić, oni pędzili już dawno w zupełnie innym kierunku. Łatwo się chyba domyślić, że w związku z tym Szaraczek stosunkowo rzadko był przy piłce. A Kapucyna? Cóż… pamiętam, że pewnego razu wzięłam czarnego kotka w dłonie (tak, tak, były takie maleńkie, że mieściły się całe w złożonych dłoniach) i trzymając go na wysokości twarzy paplałam jakieś rozanielone „mi-mi-mi” i wydawałam innego tego typu okrzyki zachwytu, a w końcu zapragnęłam czarnego cmoknąć w słodziutkie, malutkie pysiątko – i kochany, uroczy pysiaczek dziabnął mnie w wargę. O żesz ty małpo! Pamiętam, że od tamtego dnia zaczęłam rozważać zmianę imienia Kapucynka na Diabeł. O kotkach mogłabym w nieskończoność, bo to był – wiem, co mówię – najrozkoszniejszy okres w moim życiu, ale brutalna rzeczywistość przerwała tą sielankę. Pierwszy odszedł kot mojej siostry, czyli Szaraczek. Potem pani Regina, która dbała u mnie o porządek, poprosiła o Pasiaczka, ale ponieważ to był MÓJ kotek, więc zaoferowałam jej Belkę (propozycję tą okupiłam długotrwałymi wyrzutami sumienia, że się jej pozbyłam) i do dzisiaj jest rozpieszczonym (pomimo tego, że później pojawiła się u pani Reginy pewna młodziutka kocia przybłęda) rozbójnikiem, który roznosi cały dom, zrzuca doniczki z kwiatkami, fruwa pod sufitem, wpada do wanny pełnej wody i nie jada niczego poniżej dobrej wołowinki. I tak zostały dwa kotki – Pasiaczek i Kapucyna. No i Papuga, zupełnie już na mnie obrażona za to, że jej te dzieci zrobiłam (niby racja – przecież w planach była skrobanka, tylko się złamałam i powiedziałam sobie, że jak chcę skrobać, to siebie, a nie biedną koteczkę). Sytuacja wyglądała dość nieciekawie, bo Papuga nie dość, że nienawidziła mnie, nie tolerowała też swoich dzieci i kiedy pojawiała się na horyzoncie (na szczęście pojawiała się z rzadka), maluchy czmychały pod szafę. Sytuacja wyglądała tym mniej ciekawie, że nabyłam w owym czasie narzeczonego cierpiącego na alergię spowodowaną kocią sierścią (to nie była jakaś tam ściema – biedak rzeczywiście po godzine przebywania u mnie zaczynał mówić głosem Lorda Vadera). Tym bardziej był to dla mnie cenny nabytek, iż półtora roku wcześniej bycie razem nieszczególnie nam się udało i za punkt honoru postawiłam sobie, żeby podejście numer dwa zakończyło się w urzędzie stanu cywilnego, kościele, synagodze względnie meczecie. I właśnie w tym trudnym dla mnie czasie zadzwoniła koleżanka, u której parę tygodni wcześniej robiłam prezentację wszystkich – jeszcze wtedy – kociaków. Prezentacja zakończyła się pełnym sukcesem: dwie kotki mojej koleżanki obraziły się śmiertelnie na wszystkich obecnych, w szczególności domowników, jeden z maluchów wdrapał się na stół, przysiadł do talerza z ciastem ze śliwkami bodajże i zaczął je pałaszować, jakiś inny skakał po kanapie, któryś biegał po fotelu, ktoś próbował wspinać się na zasłonę – panował ogólny rozgardiasz i koniec świata. Do pokoju, w którym byłam z moimi kociaczkami podejmowana przyszedł też syn mojej koleżanki z kolegą. I oto teraz koleżanka pyta, czy mam jeszcze tego szarego, pasiastego kotka. No, mam. A czy byłabym skłonna go oddać, bo kolega syna tak się wtedy nim zachwycił, że przekonał rodziców i bardzo chciałby go wziąć. Nnnno, nie wiem. Poprosiłam o czas do namysłu i poczułam, że chyba umieram. Z jednej strony moja miłość – Niuniaczek-Pasiaczek, z drugiej – facet. Z trzeciej – zdrowy rozsądek, bo ileż można mieć kotów, w tym jednego obrażonego na cały świat, a z całego świata najbardziej na mnie, a drugiego w postaci Kapucyny, której jakoś nikt nie wziął. No i następnego dnia zadzwoniłam i powiedziałam koleżance, że przyjadę do niej z kotkiem (kolega syna mieszkał trzy piętra niżej). Pamiętam, jak dziś – był wieczór w przeddzień Wszystkich Świętych, wsiadłam do auta z moim ukochanym kocurkiem i pojechałam. A potem wróciłam do przeraźliwie pustego mieszkania i ryczałam cały wieczór, a później cały dzień (dobrze, że to Wszystkich Świętych było – wyglądało, że tak działa na mnie atmosfera tego święta). Narzeczony zacierał pewnie za moimi plecami ręce z zadowolenia, ojciec z aprobatą kiwał głową i tylko moja siostra wykazywała jak zawsze zrozumienie dla mojego niezrównoważenia psychicznego. A kiedy zadzwoniłam do mojej koleżanki, żeby zapytać, czy mój Niuniaczek nie tęskni za mną przeraźliwie i czy może przypadkiem… eeee… nie trzeba go jednak… hmmm… zabrać od tego kolegi syna?, usłyszałam, że Filemon (!) ma się dobrze, dostał obróżkę z dzwonkiem, który natychmiast znienawidził i trzeba go było odczepić, bo biegał po całym domu i potrząsał ciągle głową, a całe dnie spędza skacząc po leżących na podłodze trzech wielkich chłopach (kolega syna mojej koleżanki, brat kolegi syna mojej koleżanki oraz ojciec kolegi syna mojej koleżanki – ufff!, matka, z tego, co mi wiadomo, na podłodze się nie pokładała), których to chłopów zawojował na amen! O mnie nawet nie miauknie ! A narzeczony i tak zwinął żagle, choć muszę przyznać, że zajęło mu trochę czasu spowodowanie, żebym wreszcie wpadła na to, że powinniśmy się rozstać. |
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
I...co?Będzie jakiś cdn,bo nie widze?Mam nadzieję,że na tym nie skończyłas opowieści...Szczerze mówiąc..hm..ja bym takiego narzeczonego z alergią na kota wogóle nie wpuściła...
|
||||||||||||||
|
jnk
Zwierzoświr
|
Edyta, czy ja nie mam prawa do snu? Po nocach też muszę klecić historyjki o swoich zwierzach?
|
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Prawo do snu jak najbardziej..Zakładam jednak,że już się wyspałaś,bo od ostatniego postu upłynęło 11 godzin... I dawaj te zdjęcia,bo zacznę niecenzuralnie się wyrażąc,Admin mnie wyrzuci i wogóle nie będe miała okazji poczytać i zobaczyć...
|
||||||||||||||
|
irma
Zwierzozwierz
|
mysłałam, że tylko ja stosuję 'marketingowe przerwy'
a tu proszę 'jak Kuba ...' - i też czekam na ciąg dalszy |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Joasiu - choć powinnam się już przyzwyczaić - jestem pod wrażeniem
I dołączam się do żądań ciągu dalszego |
||||||||||||||
|
irma
Zwierzozwierz
|
koniec przerwy marketingowej
czas opowieści nadszedl h |
||||||||||||||
|
jnk
Zwierzoświr
|
Irma, Ty sobie możesz w głowie układać swoje historyjki, a ja nie? Dlaczego? Byliśmy na wakacjach u moich rodziców, gdzie rezydentami są Roma - psica oraz Ołówek - kocur i przywieźliśmy stamtąd moc wrażeń. Na pierwszy ogień pójdzie Dżekson, bo jego wątek był założony najpierw i to dzięki niemu tu jestem, a zaraz po nim Kapucyna, bo nawywijała troszeczkę i życie mi skróciła o parę... dni? godzin? minut? no, sekund to na pewno!
|
||||||||||||||
|
Anna
Moderator
|
No jasne. Nie ma to jak zbudować napięcie i zostawić z nim czytelników Tak nie wolno.
Pisz. Pisz. Pisz |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Uuu... Joasia - Twe słowa brzmią groźnie Mam nadzieję, że przypłaciliście to tylko tymi sekundami z Twego życia, a nie jednym całym Kapucyny? Bo co to za kot z sześcioma życiami?
|
||||||||||||||
|
Kapucyna - siedem żyć kotki |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.