Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Czego boją sie wasze psiaki?
Szantina
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

No właśnie - czego się boją wasze psiaki i jak sobie z tym radzicie?

Od małego Szanta bardzo boi się dźwięków typu trzepanie dywanów,strzał ( tłumik) odgłosy burzy i ...petardy.
Okres przed świętami to dla niej horror - po co ludzie trzepią dywany?Była dość długo na lekach uspokajających.Trochę z tego wyrosła.Klei się wtedy do nogi a jej wzrok pyta''kiedy się to skończy"

Młody jest w miarę odważnym facetem,choć ostatnio odkryłam,że boi się...silnego wiatru.Na dworze jest ok,moze godzinami chodzić i nic.W domu kiedy są uchylone okna ....próbuje wcisnąć się w różne miejsca bądź tak się plącze pod nogami,ze bardzo łatwo ''orła wywinąć''.
Zobacz profil autora
Amie
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

Ooo.. to temat w sam raz dla mnie i Kapitana

A mianowicie - Kapitan boi się... <fanfary>.... WSZYSTKIEGO.

W Warszawie:
Po mieszkaniu łazi, szczeka, biega, bawi się z kociakami. Jak przyjdzie ktoś nowy, to pies schowany w najgłębszy kąt i nie daj boże ktoś będzie chciał go stamtąd wyciągać. Kocha/lubi tylko kilka osób na krzyż i każda z nich miała inny sposób na przekonanie go do siebie. A i tak nie jest do nich wszystkich wylewny - ot takie niezbędne minimum
Diav, która jest z nami na forum przekupiła go serkiem żółtym Inni próbowali kiełbasą i im się nie udało, a Diav trafiła, że Kapitan da się za serek pokroić
MałGośka stwierdziła, że nie będzie go stresować i usiadła w jednym miejscu nie zwracając na niego uwagi, a tylko opowiadając mi jak bardzo chętnie rzuciłaby się w jego stronę, wyściskała i wycałowała Po jakiejś godzinie Kapitan się gościem zainteresował (fajna jest, skoro nic ode mnie nie chce trzeba ją powąchać). Podchodził.. ostrożnie.. i wąchał. Po kilku godzinach pobytu MałGośki, doszli obydwoje do wprawy: Gosia kładła rękę niby bezwładnie, a Kapitan najpierw ją wąchał, a kiedy zajął się wąchaniem kolana, to Gosi udało się go pogłaskać W międzyczasie tych prób zaprzyjaźnienia się konsumował wędzone ucho (prezent od Gosi )
Ale są osoby, które do nas przychodzą często, a Kapitan nie podejdzie za chiny ludowe. Nie i już.

Na hasło "spacerek" - psa nie ma. Wyciągam go więc z jakiejś dziury/spod mebli - generalnie miejsca skąd wychodzę upaprana i zakurzona Ogonek na brzuszku, główka spuszczona.. idziemy, czasem osiołek (a nuż się uda nie wyjść). Wychodzi za drzwi jak najbliżej ziemi i zaraz kuli się w kącie dopóki nie zamknę drzwi. Poźniej szybko przebiega i kuli się w innym kącie, jak czekamy na windę. Na dole nie wyjdzie z klatki jak zobaczy że ktoś przed nią stoi. Na dworzu idzie w miarę dziarsko, ale ogonek zawsze smutnie zwisający. Tylko uszka pokazują, że jest zainteresowany zapachami i że to nie jest taka katorga ten cały spacerek.

Na początku to było dla mnie straszne - nie przyzwyczajona kompletnie do takiego podejścia na słowo "spacerek" (mój poprzedni jamnior reagował normalnie, czyli roznosił mieszkanie na to słowo ). Próbowałam różnych sposobów, ale jak tu psa przekupić smakołykiem - nawet najbardziej pachnącym i smacznym (w brzuszku burczy), kiedy strach u niego jest tak ogromny iż widzi tylko drzwi do klatki jako miejsce schronu przed hałasami miasta i ludzi. On wpada w amok i nie jestem w stanie nad nim zapanować, leci wtedy na przełaj, byle tylko się schować. A mieszkam w blokowisku, gdzie kawalątek trawniczka jest na 4 bloki po 200 mieszkań, więc o spokój trudno.

Znalazłam w końcu sposób, który wprawdzie nie rozwiązuje problemu, ale minimalizuje stres. Wychodzimy zawsze na spokojnie (poddenerwowanie nie wchodzi w grę, zaraz to wyczuwa), o stałych porach. Są to pory kiedy ludzi jest najmniej. Wybrałam kilka tras spacerów i ich nie zmieniam (stresował się strasznie jak nie wiedział na ile i gdzie idziemy). Unikam stresowych sytuacji i niby mimochodem zmieniam troszkę trasę spaceru. Stresowe sytuacje dla mojego psa to: coś dziwnego na trawniku czy chodniku , pani z wózkiem, małe dziecko. Rower i "normalni" ludzie mogą być. Psy z reguły omija wielkim łukiem, rzadko kiedy zainteresuje się jakimś. Chyba, że to śliczna jamniczka.. wtedy popiskuje i się pręży
Koło nas jest lasek, do którego sama bez TZ się nie zapuszczam Tam Kapitan czuje się bardziej pewny siebie.


Na Mazurach:
Moi rodzice mają działkę - czyli teren zamknięty. Tutaj Kapitan czuł się zawsze pewny siebie i bronił terenu jak prawdziwy lew Z psami za siatką się.. przyjaźni. Zawsze poleci się zapoznać i przywitać. Godzinami siedzi i patrzy na wieś, szczeka i lata z Popłoszem przy siatce odprowadzając każdego . Wieczorem trzeba go do domu... przynieść I nie dlatego, że nie ma siły, ale dlatego, że nie chce wracać W domu wstaje koło 10tej, a na Mazurach krzyczy żeby go wypuścić koło 6stej.
Poprostu totalnie inny pies. A ile szczęścia na pyszczku..

Bieszczady:
Ano jeszcze nie wiadomo Teraz mamy szansę wyjechać gdzies na tydzień, to będzie pierwszy wyjazd Kapitana gdzieś indziej niż na działkę. Ośrodki wypoczynkowe z dużą ilością ludzi odpadają Ale myślę, że wynajęty domek wśród drzew i z dala od innych domostw, oraz piesze wycieczki do lasu mu się spodobają

Podsumowując: Na Mazurach jest Kapitan, a w Warszawie... Kapcio
Zobacz profil autora
Mokka
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

Leon boi się... tylko mnie. Jak się wydrę, to natychmiast pokornieje. Poza tym nie boi się niczego (niestety). Każdy zamach na jego godność osobistom powoduje natychmiastowy kontratak. Przeszedł samego siebie, gdy zamordował czapkę, którą wiatr zerwał facetowi z głowy i rzucił do naszych stóp . Nie wiem, czy gość jeszcze kiedykolwiek założył ją na główkę, myślę, że się do niczego nie nadawała. Nie boi się burzy, strzałów, ani innych niepokojących odgłosów. Nie boi się innych psów ani ludzi, gwałtowne zachowania innych wywołują u niego natychmiastową gotowość bojową. Gooopi pies.
Natomiast Monia, grzeczna dziewczynka, boi się wielu rzeczy, choć rzadko panikuje.
Gwałtowna burza wzbudza w niej pewien niepokój, ale oaza spokoju w postaci Leona wpływa kojąco na jej psychikę. Boi się dużych psów (małym też nie ufa), ale nie ucieka w popłochu, lecz spokojnym krokiem udaje się pod moją opiekę, albo wysyła na nie Leona (jeśli jest w pobliżu). Trochę jeszcze boi się podniesionej ręki i krzyku - to pozostałości po "poprzednim życiu", te lęki są coraz słabsze, ale ona ma po prostu słabą psychikę i taka już pozostanie, trzeba z nią ostrożnie. Generalnie świat jest pełen połapek i zasadzek na małą psinkę i do wszystkiego należy podchodzić ostrożnie, a będzie dobrze
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Miś- bał się burzy i wystrzałów koszmarnie. Chował się pod szafą, w wannie, od tyłu do kanapy w pojemnik na pościel.

Diana- bała się burzy, samolotów (nawet jeśli ich nie było widać), nóg (na początku), mgły - o ta to była straszna, odkurzacza, suszarki i mnóstwa rzeczy.

O lękach Gabi na razie mało wiem - wykazała rezerwę na odgłos odkurzacza, ale jak zamilkł usiłówała buchnąć rury i obgryźć szczotkę. A dalej zobaczymy
Zobacz profil autora
Szantina
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

Mokka - czy ty na 100% piszesz o swojej Moni?
Przecież ja dla tego czarnego pyszczka byłam zupełnie obca( zawody w W-wie przy okazji wystawy psów)a tak słodko przytulała się i buziaczka nawet dostałam.A zostałam z nią na chwilkę sama( Mokka poszła zapoznać się z rozstawieniem przeszkód na torze)wokół różne psy( większe i mniejsze) a ona...spokojniutka,cichutka...poprostu oaza spokoju.
Zobacz profil autora
Mokka
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

Szantina napisał:
Mokka - czy ty na 100% piszesz o swojej Moni?
Przecież ja dla tego czarnego pyszczka byłam zupełnie obca( zawody w W-wie przy okazji wystawy psów)a tak słodko przytulała się i buziaczka nawet dostałam.A zostałam z nią na chwilkę sama( Mokka poszła zapoznać się z rozstawieniem przeszkód na torze)wokół różne psy( większe i mniejsze) a ona...spokojniutka,cichutka...poprostu oaza spokoju.

Monia wie, że ludzie potrafią być mili i dość szybko rozpoznaje, kto jest fajny . Wzbudziłaś jej zaufanie i grzecznie została z Tobą, a pieski wokół zdążyła już poznać wcześniej. Ona ma lęki przy pierwszym spotkaniu z psiurami, jak wszystko jest OK, to się nie czepia.
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Mój dzielny apet bał się burzy i nocy sylwestrowej - czyli orginalny w swoich lękach nie był. W Sylwestra potrafił wejść pod wannę i później były problemy z wydostaniem go stamtąd. Poza tym to jego się bali! Sięgał do kolan, ale ludzie koło posesji chodzili z kijami , bo wredny gad miał podkopane ogrodzenie w kilku miejscach i wyskakiwał znienacka z zębiskami na wierzchu. Babcia toczyła z nim stale wojnę podjazdową: co ona zabezpieczyła jakiś jego podkop, to on robił następny. Po paru latach albo babcia umocniła płot już we wszystkich miejscach, albo jemu się znudziło - nie wiem, bo uznałam, że nie będę ingerowała w ich sprawy, niech sami sobie to rozwiążą. Ale ludzie do końca życia apeta przemykali pod przeciwległym płotem , bo dziamgał wniebogłosy! Nie bał się też dużych psów, dlatego walczyłam o niego tarzając się w beżowym prochowcu i szpilkach (to był spacer tuż przed wyjściem do pracy!) po ziemi i trawie ze sznaucerem olbrzymem (właściciel stał obok!) oraz byłam zmuszona dosiąść wilczura, żeby zechciał apeta skomlącego wniebogłosy wypuścić z pyska.

Dżeksio boi się, kiedy autobus spuszcza powietrze (robi takie głośne "pufff"), kiedy idzie człowiek z wózkiem (zbieracze makulatury i złomu takie mają), kiedy idzie mężczyzna (rzadko, ale się zdarza szczeknąć nerwowo), kiedy na znanym trawniku leżą pod drzewem dwa nieznane, wielkie, plastikowe worki (staliśmy dzisiaj dość długo i się przyglądaliśmy, potem przemknęliśmy szybciutko obok nich). Boi się też mojej babci, bo babcia chodzi o kuli. Szok przeżyłam, kiedy mój tato (Dżeks widział się z nim cztery razy do tej pory i zawsze mój ojciec łagodnie do niego mówił, wyciągał delikatnie rękę, dawał kiełbasę i ogólnie zachowywał się ze wszech miar przyjaźnie) chcąc pobawić się z Dżeksiakiem w ogrodzie u babci, wziął z ziemi sporych rozmiarów patyk (w końcu Dżeki to nie york czy grzywacz chiński ). Dżeki rzucił się do tyłu w panice, a kiedy stał dość daleko (ogród jest b. duży na szczęście, bo inaczej zabiłby się o siatkę, tak uciekał ) zaczął szczekać. I to nie było szczekanie ostrzegawcze, tylko przerażone. Zdrętwiałam ze smutku, a Dżeki jeszcze przez jakiś czas omijał tatę i bał się wejść do garażu, gdzie oboje z ojcem staliśmy . Jakbym dopadła tego s...syna albo ...synów, dzięki którym Dżeki wpada w popłoch na widok patyka w ręce, toby chyba śrut z tyłków wyciągali do końca swoich zapchlonych dni!

Z weselszych kwestii - po początkowym lęku w obliczu odkurzacza, Dżeki uporczywie pomaga mi odkurzać . Włazi pod rurę, gryzie kabel , próbuje napaść na szczotkę , no, po prostu pomaga chłopak ze wszystkich sił .

Kapucyna kotka boi się obcych (teraz mniej, ale na początku po każdej wizycie szukaliśmy jej długi czas po całym mieszkaniu, a ona znajdowała wciąż nowe schowanka), nie znosi innych zwierząt (znaczy to tyle, że się ich boi, tylko ze strachu woli udawać, że ich nie lubi ), a poza tym ma nikły kontakt ze światem zewnętrznym, ale kiedy biorę ją na balkonie na ręce, to wrzeszczy, jakbym ją ze skóry obdzierała, bo wysoko! Wobec odkurzacza zachowuje pełną godności rezerwę.
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Kompletnie zapomniała, że Diana bała się wychodzić na balkon. Nawet za surową wołowinę nie chciała wyjsć. A wystawiona raz na próbę umierała ze strachu. Wygrzewała się na podłodze w drzwiach balkonowych ale za próg czasem tylko nos wystawiła. mam nadzieję, że to było tylko jej dziwactwo a nie jakieś traumatyczne wspomnienia.
Zobacz profil autora
daga10011
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 29 Lip 2005
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Torun

a moje diably nie boja sie niczego .nawet najmlodsza skoczyla ostatnio sobie z balkonu na piach do ogrodu .Na szczescie nic sie nie stalo,nawet nie kuleje,ale mialam smierc w oczach-maly molos skaczacy 2,5 metra w dol,ciezki 50 kilo .a nie mam barierek na balkonie,wylazla za moja cora i hop
Zobacz profil autora
Szantina
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

Daga - no ładnie....Całe szczęście ,że małemu głupolowi nic się nie stalo.
A swoją drogą to pomyśl nad zabezpieczeniem - ze zdjęć wnioskuję,ze twoja córka ma niewiele lat czyli dobry wiek na głupie pomysły.Sorki,że tak piszę ale Marta ma 7 lat i wiem co potrafi jej do łepka strzelić.Choć generalnie jest dzieckiem spokojnym.

Młody na szczęście nie jest skocznym psem,ale ...zaliczył ukrytą pod śniegiem pożądną dziurę i ....krwiak w stawie ,kulawizna...
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

daga10011 napisał:
nawet najmlodsza skoczyla ostatnio sobie z balkonu na piach do ogrodu .Na szczescie nic sie nie stalo,nawet nie kuleje,ale mialam smierc w oczach-maly molos skaczacy 2,5 metra w dol,ciezki 50 kilo .a nie mam barierek na balkonie,wylazla za moja cora i hop


Rozumiem, że pierwsza skoczyła córka, a za nią psica. I na widok lecącej córki zimna krew Cię nie opuściła, a na widok psa miałaś śmierć w oczach. Prawidłowa reakcja !
Zobacz profil autora
Ania
Zwierzoamator
Zwierzoamator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów


Maksiu nie boi się chyba niczego i nikogo. Niby mały futrzak i nikomu nic nie robi, ale ma waleczne serce a odwagi że ho, ho.
Rufi natomiast bardzo się bał na początku ludzi. Okropnie bał się sąsiadów z klatki. Schodząc z nim z czwartego piętra trudno było nie spotkać kogoś. Wtedy wyrywał się albo popuszczał siuku. Tak więc na początku nasłuchiwałam czy nikt nie idzie i dopiero wtedy schodziliśmy. Później gdy się zdarzyło że wyszedł jakiś sąsiad to zatrzymywaliśmy się, ja kucałam przytulałam się do Rufiego i puszczaliśmy sąsiada pierwszego. Później celowo gdy spotkaliśmy sąsiada czy sąsiadkę stawałam na chwilkę by porozmawiać. Rufi wtedy był schowany za moimi nogami ale przyzwyczajał się do głosu, zapachu. Teraz już jest całkiem dobrze, jest jeszcze trochę nieufny ale już się nie boi i normalnie możemy się minąć z sąsiadem.
Ciekawe jest to, że chociaż Rufi na początku bardzo sie bał ludzi, to dzieci mogły z nim robić co chciały. Od razu był ich kolegą.

Ostatnio była u nas w nocy okropna burza. I okazało się że Rufi też się boi burzy. Szkoda że tego nie widzieliście co on zrobił. W jednym momencie był najpierw błysk burzy, potem trzask i sus Rufiego do mnie do łóżka.
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

No niestety - i ja mogę się dopisać do, jak widać niestety, dość długiej listy posiadaczy psów "straszków burzowo-sylwestrowych" "Przypadek Supeł".
Najlepsze jest to, że wcześniej nie mieliśmy z nim tego problemu - pojawił się ze dwa lata temu - i ciągle narasta... A od tegorocznego sylwestra - mamy już wogóle "przewalone" Mały wpada w panikę na odgłos petard, wybuchów, świstów, grzmotów i błysków burzy... Nauczyliśmy się już wyłączać fonię w tv gdy leci film wojenny lub pojawia się jakiś świst... A co się dzieje podczas burzy - domyślacie się pewnie...

Kacper za to boi się kratek w podłożu - nie przejdzie za chiny po czymś takim, i "środków" klatek schodowych - po schodach drepcze, ale tylko przy ścianie

Mira...hmm...no bała się dość wielu rzeczy po adopcji - np. podniesionego głosu, klapsa, machnięcia nogą przy niej (mam zwyczaj pokazywania stopą kawałków jedzonka, które zwindowały na podłogę, a psie odkurzacze to uwielbiają ), różnych dziwnych i zaskakujących ją rzeczy.
Po ponad dwóch latach z nami - z naszej strony nie boi się niczego (!), a jak coś przeskrobie to ma swoje pomysły jak nas udobruchać Gdy przestraszy się czegoś nieznanego - to szczeka, a głos wtedy ma jak potwór ...a nie szczekała wogóle jak do nas trafiła
Zobacz profil autora
Szantina
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

Najnowsze doniesienia.
Właśnie przeszła burza.I to niezła.Waliło,aż'' miło''.
Oczywiście Szanta w ciężkiej panice nie wiedziała gdzie się schować.Z Markiem siedzieliśmy w kuchni i nie mając innego wyboru wlazła pod stół.

I tu nowości....młody spanikował.Dosłownie przykleił się do Marka i za nic w świecie nie chciał odejśc.
Czyżby drugie strachajło ?Czy może popatrzyła na mamusię i zaczął od niej się uczyć?
Zobacz profil autora
Kasinda
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 549
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sieraków Wielkopolski :)

Mój Rokiś również boi się Sylwestra . Wtedy garnie się do domu jak nie wiem co . Chociaż nie wiem jak w tym roku było, gdyż mój jamnik siedzi na firmie (sam się przeprowadził tam ), a firma jest trochę od miasta oddalona i nie było pewnie słychać strzałów petard itp. rzeczy . A tak gdy w domku był, to zawsze się do domu garnął
Zobacz profil autora
Czego boją sie wasze psiaki?
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 2  

  
  
 Odpowiedz do tematu