Diana, always in my heart |
jnk
Zwierzoświr
|
|
||||||||||||||
|
Anna
Moderator
|
Śliczna
|
||||||||||||||
|
Blink
Moderator
|
Zostal nam po niej Supel, ktory poczal sie przez przypadek bo nie planowalismy rozrodu :-) Ale stalo sie i jest. Sporo w nim Diany.
|
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
i jeszcze do tego mam łapska poparzone pokrzywami...
|
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Nie mam pojecia dlaczego - ale postanowiłam napisać więcej o Dianie... Może dlatego, że tyle tych "Dianek" wokól mnie ostatnio Ciesząc się z ich szczęścia - chcąc czy nie - wracam ciągle do tej naszej - Blinka i mojej...
Była Blinka pierwszym i wymarzonym psem. Dlatego tak mocno byli ze sobą związani... Byliśmy wtedy w drugiej klasie LO i gdy kumpel oznajmił, że jego sunia będzie miała szczeniaki - Blink konsekwentnie doprowadzał do tego, żeby malucha do siebie sprowadzić Najpierw przekonał rodziców do posiadania psa jako takiego, i gdy oczami wyobraźni widzieli u siebie ewentualnie psa-miniaturkę, przedstawił im małą puchatą kulkę - raczej nie miniaturową Z racji posiadania Blinka "na własność" - moge powiedzieć, że Dianka od początku była również moja I gdy młodzieńcze zawieruchy w naszym związku dawały nam się we znaki - w mych myślach pojawiała się alarmowa lampka: "Miałabym już Dianki nie widywać?!?!?" Pół roku później dzięki memu ukochanemu - w moim życiu pojawiła się Kacperka I zaczęło się na całego - psie szaleństwa czarno-rudego stada, kłótnie między dorastającymi pannami, wspólne wyjazdy nad rzekę, awantury o rzucany patyk. Się działo! Mimo tego, że oboje byliśmy jeszcze dzieciakami - te nasze sunie były jakieś takie...mądre. Choć pomysły miały najprzeróżniejsze, niejednokrotnie doprowadzały nas do stanu przedzawałowego (no - Kacper na szczęście nadal to robi ) - to tą mądrość, głównie w oczach Diany - widzę ciągle we wspomnieniach... Zamieszkaliśmy z Blinkiem razem - miało być na chwilkę, i tak leci jakoś 9-ty rok Diana z Kacprem nie były jednak tym faktem uszczęśliwione - w rodzinnych domach ciągle ktoś był, kto mógł z psem wyjść, zająć się gdy my byliśmy w pracy. A tu, na własnych już śmieciach - były skazane tylko na siebie Do tego stały się zazdrosne o siebie jak nigdy dotąd - awantury potrafiły wybuchnąć o cokolwiek, niejednokrotnie krew się lała, bo żadna panna nie miała zamiaru ustąpić Ale... co pół roku, jak w zegarku odkąd zamieszkaliśmy razem, pojawiała się u dziewczyn cieczka... Jak one się wtedy kochały I w przenośni i dosłownie Nawzajem zachęcały się do wyjścia na dwór (żeby nam z oczu zniknąć) i tam - obserwowaliśmy to z ukrycia) odchodziły takie zaloty, że ze śmiechu się pokładaliśmy Pewnego jesiennego poranka, raz jedyny w całym naszym życiu, na nasze podwórko dostał się psi amant... Za późno to zauważyłam - i tak oto pojawił się na świecie Supeł... Nasze zramolałe staruszki (wtedy 5-letnie) odzyskały werwę Mały rudzielec spowodował, że w naszym domu znów czworołapne stado urządzało biegi, szaleńcze zabawy, przepychanki. Gdy kobietki się awanturowały między sobą - przybiegał zdezorientowany - wylizywał im pychole i pocieszał każdą z osobna... A w trakcie awantur potrafił między nie wejść - przestarszony, ale jednocześnie taki odważny Jednak od przyjścia na świat Supełka w organiźmie jego mamy zaczęły się dziać złe rzeczy... Pewnie ciąża była tak silną burzą hormonalną, że przyspieszyła to co być może pojawiłoby się później, lub nie pojawiło wcale... Guzy trzech sutków - to pierwsza operacja, kolejna po roku - już wycięcie obydwu list mlecznych. Potem kolejna, tym razem ratująca życie - źle zdiagnozowane ropomacicze spowodowało, że prawie ją straciliśmy... Potem znów odkryłam guza - przy odbycie. Przy tej operacji siedzieliśmy z Blinkiem wtuleni w siebie w poczekalni, a przez uchylone drzwi słyszeliśmy tylko odgłos narzedzi milimetr po milimetrze odcinających guza i smutne, zmęczone głosy naszych wetów. Udało się - oj, nieważne wtedy było, że naszej niuni nie działają "zaworki" i wszystko mamy brudne - ważne było, że żyła! I humor wracał Dlatego gdy wyczułam kolejnego guzka (chyba spodziewałam się, przecież co roku coś było...), takiego wielkości śliwki - załamaliśmy się totalnie. Ale to był początek wieści, najgorszych z możliwych... To co wyczułam, to był koniec olbrzymiego guza, który rozrósł się Diance w brzuchu Ostatnie pół roku to już walka o każdy dzień Dianusi - niekoniecznie właściwa - patrząc z perspektywy czasu, na pewno bolesna Odeszła 4 stycznia 2003 roku. Dokładnie wtedy gdy oboje z Blinkiem dojrzeliśmy do decyzji by jej cierpienia ukrócić... Odeszła sama - jakby czekała, aż się do tej chwili przygotujemy... W rękach mojego Blinka - jej największej miłości. Miała 11 lat. I gdyby odeszła trochę wcześniej, lub trochę później - nie wiem czy teraz tulili byśmy Mirę. Po prostu - gdyby nie Diana - nie byłoby w naszym życiu naszych pozostałych psów: ja nie dostałabym od Blinka Kacpra, nie urodziłby się Supełek, nie adoptowalibyśmy Miry. Nie byłoby nic. |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Nasza Dianka
Uwielbiała zabawy kamieniami, patykami, a w domu piłeczką i plastikowymi butelkami, które potrafiła rozłożyć na drobniusie kawałeczki i zjeść częściowo (aaa!) w pioronującym tempie |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Szaleństwa z Supłem były na porządku dziennym - bardzo zamartwialiśmy się jak przeżyje rozstanie z ukochaną mamą, ale Dianka tak długo stopniowo słabła, odchodziła, że Supełek miał czas by odsunąć się od mamy...
Wypady nad rzekę były strasznie przez psiska wyczekiwane, ale najszczęśliwsza była tam własnie Diana... Nad tą trójką nie dało się łatwo zapanować |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Niestety - guz rozpychał brzucho coraz bardziej...
I sił juz Dianka nie miała, guz uciskał na wszystkie chyba organy, przestała sama chodzić - zrobiłam jej specjalne nosidło, dzięki któremu (choc tylna część ciała nie działała) sunia nawet biegała Niestety coraz mniej i mniej... Schudła strasznie... Nasze maleństwo... |
||||||||||||||
|
Anna
Moderator
|
Oj łzy mi się cisną do oczu...smutek nieodwracalnego, choćby i dobre nastało po, to przeszłość nie wróci
|
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Piękna i wzruszajaca opowieśc... Trudno powiedziec coś niebanalnego,więc moze przytoczę cytat,który w gruncie rzeczy wyraża wszystko:
"Z ludźmi łączy psa coś znacznie bardziej cudownego i subtelnego niż krew!A to coś,to zaufanie i miłośc. Pies już teraz nie należy do psiego stada,lecz do gromady ludzkiej.Ludzie,wśród których żyje,to jego stado.Dlatego też pies kocha ich jak swoich bliskich" Karol Capek Jedyne co można dodać,to to,że my też kochamy nasze psy jak swoich bliskich i tak też je traktujemy. Supełek faktycznie ma sporo z Dianki..I zawsze jakaś cząstka Dianki została z wami. Małgosiu,chyba przeznaczenie stawia te Diany na Twojej drodze.. |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Prawda? Coraz ich więcej... Mam tylko nadzieję, że będą szczęśliwe. Wszystkie |
||||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Małgosiu,jak do tej pory wszystkie Twoje Diany są szczęśliwe..Nie mówię były,bo przecież nawet ta,która jest za Tęczowym Mostem na zawsze pozostanie w Twoim i Blinka sercu..I jest szczęśliwa..
|
||||||||||||||
|
Amie
Adminka
|
Przeczytałam, chociaż znam historię Diany... No i buczę..
Nic więcej nie napiszę, bo i nie wiem co. Cieszę się tylko, że byłaś gotowa napisać to wszystko |
||||||||||||||
|
geba
Zwierzomistrz
|
A ja trafilam tu dopiero dzis i oczywiscie lzy jak grochy leja sie po klawiaturze. Diana i Barsa maja ze soba cos wspolnego byly to "miłosci zycia" Niech dziewczyny biegaja i czekaja na nas
Ktos kiedys powiedzial Cos sie konczy a cos sie zaczyna i tak niech zostanie neich rozkwita to co dziewczyny zostawily po sobie tu na ziemi |
||||||||||||||
|
Diana, always in my heart |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.