Czoper - ach ta dzisiejsza trudna i ruda młodzież! ;) |
MałGośka
Adminka
|
Jak można się było spodziewać - schroniskowy kojec to dla Czoperka niewyobrażalna kara Płacze, szczeka, skacze, wzywa głośno ludzi, tłumaczy, że to jakaś pomyłka...
Przez kraty kojca wypatruje kogokolwiek, a każda wyciągnięta w jego stronę dłoń jest równoznaczna z ratunkiem... W zrozpaczonych oczach odbija się niebo, a psi nosek wepchnięty między pręty pokazuje gotowość do wyjścia - gdziekolwiek, byle z człowiekiem, byle daleko stąd... |
||||||||||||||
|
Mantis
Adminka
|
Czoperek nowego domku szuka na portalach - [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych]
Mile widziane trzymanie kciuków i pomoc w zamieszczaniu ogłoszeń |
||||||||||||||
|
MadziA
Zwierzofan
|
Ja również proszę, pomóżcie!! Jeżeli jesteście na innych forach napiszcie o Czoperze, wstawcie linka. Czoper póki co nie ma urazu, jak mnie widział pękał z radości, ale kto wie ile to jeszcze potrwa ....?
|
||||||||||||||
|
MadziA
Zwierzofan
|
Kilka zdjęć Czopera (przed przybyciem do schroniska ):
A to zdjęcia wskazujące jaki Czoper jest cierpliwy wobec dzieci- idealny kompan do zabaw Co u Czopera nowego? W zasadzie mogę powiedzieć, że lepiej. Nie piszczy już tyle, w końcu musi przyzwyczaić się do obecnego stanu. Niestety każdy spacer ze mną oprócz dawki miłości, ruchu, szczęścia przynosi ogromny smutek. Ja jestem chora, że muszę znowu przeżywać wszystko od nowa, a Czoper za każdym rozstaniem wpada w histerię. Gdy jesteśmy blisko schroniska staje się ruchliwy, nerowowy, ale wchodzi bez problemu. Wszędzie za mną pójdzie- byle z nim zostać. Myślałam, że negatywnie będzie reagował na pracowników ( strach przed mężczyznami), ale za każdym razem, gdy ich widzi cieszy się- potrzebuje jak największej dawki miłości. Mam ochotę spuścić go ze smyczy podczas spacerów, ale jeżeli by uciekł? Tak więc wolę nie ryzykować ... Moje serce drży, dusza płacze.. Staram się to ukryć...ale Czoper nie potrafi ... |
||||||||||||||
|
MadziA
Zwierzofan
|
Odkąd Czoper jest w schronisku, a ja odwiedzam go- mam ochotę, jak wcześniej pisałam, puścić go. Bo fakt, pochodzi ze mną, troche pobiegamy, ale to nie to samo co samowolne wybieganie się. Pamiętam jak u rodziny biegał i zawsze wracał. Dzisiaj było mokro, więc spacer w tych wszystkich zaroslach był bez sensu. Ale Czoper potrzebował wybiegać się- dlatego też puściłam go. Liczyłam się z ryzykiem, że niewiadomo co w jego główce nagle zaświruje, ale posiadana wiedza na temat Czopera i moje serce mówiły mi: puść go, no puść. Tak więc Czoper poszeeeedł.... I wrócił. Wiedziałam Po prostu musiał się wybiegać. Mam wrażenie, że to on bardziej pilnował mnie niż ja jego. Na każde me zawołanie wracał, gdy nie widziałam go- Czoper od razu wracał. Gdy pobiegł załatwić się, głowę cały czas miał zwróconą w moją stronę, czy aby nie pójdę sobie. Tarzał się w trawie mokrej po deszczu, jadł ją, aportował, skakał... tak się cieszył a gdy zobaczył smakołyki w misce (mięsko mniam mniam) szalał z radości. Gdy chciałam go już złapać na smycz- podszedł, usiadł i grzecznie czekał aż go zapnę.
Zaczął łapać zapach schroniska- nic dziwnego. Dodatkowo na spacerze musiał się wytarzać <bleee> w różnych rzeczach Nawet nie wiecie, jak cieszę się, że mogę mu dać tę chwile radości. W tym wszystkim najgorsze jest odprowadzanie do schroniska- Czoper, jak już pisałam, robi się nerwowy. Jakoś znosi życie w schronisku ( a ma inny wybór?), gdy się rozstajemy piszczy, płacze... Ale on czeka na te spacery, one wypełniają jego myśli. Czoper żyje w oczekiwaniu na me przyjście- nie mogę mu tego zabrać, mimo że rozstania są ciężkie. Póki co w schronisku smutny, ale na spacerach nie brak mu entuzjazmu i tego uśmiechu na pocholku Myślę, że schronisko nie powinno na niego źle wpłynąć, o ile nie będzie mu dane spędzić tam zbyt dłuugich chwil ... |
||||||||||||||
|
wiata
Zwierzofan
|
On ma w oczach tyle dobroci, ciepła i miłości. Może wreszcie znajdzie się ktoś taki, kto będzie mógł przygarnąć Czoperka i w nie spoglądać. Mocno trzymam za niego kciuki.
|
||||||||||||||
|
MadziA
Zwierzofan
|
Czoper wciąż czeka... Czasem z pycholkiem uśmiechniętym.. czasem zapłakanym. Każdy spacer sprawia mu radość, każdy dotyk- jakiekolwiek zainteresowanie. Ale przecież schronisko nie może być dla niego domem. Niestety-jak się sama przekonałam- znalezienie mu domu będzie bardzo trudne. Każde odejście pana rozgłasza całemu światu nieustannym płaczem, wyciem... Potrzzebuje kogoś na stałe... By móc przytulić sie, wycałować, odwrócić się na chwilę ze świadomością, że pan cały czas jest obok. Kocham te oczy, kocham ten pychol, kocham tego psa... Kocham jego uśmiech, kocham jak biega, kocham jak na mnie patrzy, jak sie wtula we mnie. A jednak jestem bezsilna ... |
||||||||||||||
|
jnk
Zwierzoświr
|
Madziu, czy z Czoperem - kiedy jeszcze mieszkał ze swoimi niewdzięcznymi ludźmi - ktoś próbował "pracować"? Pewnie nie Może Czoper niekoniecznie musi mieć dom z człowiekiem osiadłym na stałe w czterech ścianach, może wystarczy nauczyć go bycia samemu? Idą wakacje - z jednej strony źle, bo wszyscy chcą wyjeżdżać i nie chcą się wiązać posiadaniem nowego członka rodziny, a z drugiej dobrze, bo takiemu nowemu członkowi można poświęcić dużo czasu i nauczyć go zasad panujących w rodzinie. Może właśnie taki człowiek - rozsądny, cierpliwy i konsekwentny - jest dla Czopera szansą. Tylko gdzie go znaleźć?
|
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Nie wiem,czy ja dobrze słyszalam,ale wydaje mi się,ze Czoper już niedługo jedzie do domku?Madzia,powiedz coś bliższego.
|
||||||||||||||
|
MadziA
Zwierzofan
|
Edyta, skoro poruszyłaś temat to nic innego mi chyba nie pozostaje,a powiedzieć TAK, Czoper pojechał. Może lepiej, zeby jednak Małgosia sama napisała co i jak, gdzie, do jakich ludzi (chyba, że uzyskam aprobatę na napisanie wszystkiego)
Jednak ta adopcja powinna być pewna i naprawdę dobra dla Czopera, bo poznałam tych ludzi, i myślę, że teraz mogę spokojnie spać |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Oki, wydaje się, że już pisać mogę, że odczekaliśmy już wystarczająco długo
Bo z tym naszym Czoperkiem to było tak... Jakieś dwa tygodnie temu skontaktował się ze mną Piotr z Oławy. Był psem zachwycony, a w trakcie niekrótkiej wcale rozmowy głównie o ewentualnych problemach - ja zaczynałam być zachwycona nim (no tak, tak - nieco przesadzam, ale jak to fajnie brzmi, prawda? ) Po prostu wyglądało na to, że wraz ze swoją partnerką życiową Małgosią mają nie tylko odpowiednie warunki, ale i wielką potrzebę pokochania tego madzinego cuda w psim ciele W ten oto sposób Czoperek po paru dniach zamieszkał w domku-szeregowcu, z niedużym, ale własnym podwórkiem, posiadając nawet własny pokój, a przede wszystkim swoich ludzi. Minęły 4 dni. Telefon od Piotra był dla mnie totalnym zaskoczeniem, choć przecież zawsze jakiś problemów oczekuję Tu jednak intuicyjnie przyjęłam, że musi być dobrze... Zresztą Madzia przy adopcji była - i moją opinię o młodej parze podzielała - musiało być dobrze i już. Okazało się jednak, że czoperowe pragnienie przebywania ze swymi opiekunami stale i nieprzerwanie przerosło Małgosię i Piotra Czoper szalał, bez problemu otwierał drzwi, szczekał straszliwie, płakał - za wszelką cenę pragnął znów być w stadzie, a nie sam... Odbyliśmy parę długich rozmów, prosiłam czoperkowych ludzi by dali sobie i jemu dłuższy czas, proponowałam różne rozwiązania, itp. itd. Jednak to nie ja zmagałam się z problemem, to oni musieli psisko na czas swej pracy zostawiać w domu. Do tego chcieli go oddać już teraz, bo każdy dzień zwiększał przywiązanie do słodkiego rudzielca... No cóż - siłą do "miłości pomimo problemów" trudno kogoś zmusić 16-go więc Czoper znów zamieszkał w schroniskowym kojcu... Ból był wielki. Głównie w sercu psiska, które nie rozumiało czemu znów wróciło do zamkniętego kojca i życia wśród schroniskowego zamieszania, osładzanego jedynie (a może aż...) spacerkami z załamaną niebotycznie Madzią. Pęknięte serca pozostały jednak też w Oławie... Po dwóch kolejnych dniach zadzwoniła do mnie Małgosia. Właściwie nie bardzo wiedziałam jak mam zareagować - bo rozmowa sprowadziła się praktycznie do straszliwych wyrzutów jakie czyniła sobie, bez usprawiedliwiania się czy też jakiś obietnic. Słuchałam więc tych gosinych pretensji do siebie samej - jak mogli tak skrzywdzić najwspanialszego psa pod słońcem, opowieści jaki też Czoper był mądry, jak wiedział doskonale, że go odwiozą, jakie miał wtedy spojrzenie... No cóż. Smutne i pechowe jakieś to czoperowe życie - myślałam sobie Kolejnego dnia zaskoczył mnie telefon od Piotra. Nie nalegając jakoś specjalnie i zaznaczając, że to co zrobili Czoperowi może jest już nie do odwrócenia - potwierdził to co mówiła Gosia: jaki dom jest pusty i jak się bez tego Rudzielca żyć już nie da. I dalej mówił - o tym, że wymienili klamki na takie, których psu nie uda się otworzyć. O tym, że musi poprawić ogrodzenie. Że trzeba pogadać z sąsiadami, by uzbroili się w cierpliwość, gdy Czoper będzie płakał. Że spróbują pozostawania go nie tylko w domu, ale i na przygotowanym podwórku - może to rozwiązanie Czoperowi się spodoba. Że skontaktowali się już z trenerem z Wrocławia i opowiedzieli o czoperowej rozpaczy, a ten potwierdził, że może spróbować im pomóc. Że nastoletnia siostra Piotra, która już bardzo Czoperka pokochała, strasznie za nim tęskni i chce pomóc w pokonaniu psiej samotności. I... że bardzo pragną naprawić krzywdę jaką zrobili "najwspanialszemu" psu... Swojemu psu... No i co ja biedna miałam zrobić, no co? Dodając do tego to moje początkowe odczucie jakie wobec Piotra i Małgosi miałam... i to, że zupełnie mi do nich nie pasowała ta niechęć do zmierzenia się z problemem... Od niedzieli minęły już trzy doby. Piotr jest na szkoleniu, z Czoperkiem jest Gosia. Ponoć psisko zaczęło bronić domu i jakoś chyba... mniej szczeka Parę razy dziennie pytam tej mojej intuicji, co to raczej się nie myli (bo jak się myli, to potem mi wychodzi, że "tak miało być" ) - i ona wciąż twierdzi, że będzie dobrze No nie wiem - nie wierzyć jej chyba mi nie wypada, w końcu intuicję ma się jedną Ale pójdę odpukać w niemalowane, tak na wszelki wypadek, a czoperkowy topik oddaję w ręce Madzi. No i postaram się tu przyciągnąć Małgosię z Piotrem, niech opowiadają o Rudzielcu i wszystkich problemach |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez MałGośka dnia Czw 0:01, 24 Maj 2007, w całości zmieniany 1 raz |
geba
Zwierzomistrz
|
W oławie powiadacie w takim ukladzie kochani trza pousmiechac sie do naszej martusi co by gdzies przypadkiem wyweszyla ludzikow Czoperowych i moze kolega Gustaw jak bedzie na wypadzie u "dziadkow" - znaczy sie u rodzicow Martusi to moze by sie chlopaki zaprzyjaznily.
|
||||||||||||||
|
Edyta
Zwierzomistrz
|
Znaczy się dobrze słyszałam...Wprawdzie z tego co zrozumialam to prawdą okazał się tylko nowy domek,reszta to jak w radiu Erewan... Dobrze,ze się nie wygłupiłam z pisaniem Ciesze się jednak bardzo,bo widziałam Czoperka,głaskałam to sliczne,rude pysio,nawet wode zmieniałam.I wiem jedno:kojec ,nawet wieluński to nie miejsce dla Czopera. |
||||||||||||||
|
MadziA
Zwierzofan
|
Ja również bardzo się cieszę.. w sumie to nie wyobrażacie sobie co czuję, jaką ulgę. Jak dostaje maila od Małgosi Czoperowej i wyczytuję, że to najcudowniejszy pies pod słońcem, to wierzę od razu. Czoper ma duży apetyt, Małgosia wynagradza go powrotem z pracy świńskim uchem, które Czoper przerabia w 10 minut. Nawet napisała mi, że Czoper, jak wróciła z pracy cichaczem, spokojnie leżał na kocyku. W końcu ile można płakać? No i w piątek dostanę zdjęcia Tak więc ja już biorę się za ściąganie Małgosi i Piotrka
|
||||||||||||||
|
Czoper - ach ta dzisiejsza trudna i ruda młodzież! ;) |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.