Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Pufcia i jej nowe życie :)
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Tym razem naprawdę nie chciałam. Na-pra-wdę! Samo mnie znalazło...

Wysiadłam z auta pod domem - "miau!" Odruchowo szukam właściciela płaczliwego głosiku. Jest, patrzy na mnie przerażonymi ślipkami. Zaciskam zęby, oczy, uszy zwijam w rulonik. Nic nie widzę, nic nie słyszę. Kota nie mam jak trzymać nawet przez chwilę, zresztą miauczące towarzystwo spotykam na każdym kroku, a życie dalej się toczy...
Ale oko nie wytrzymało i się otworzyło... Uf - małe biało-bure futro właśnie zdecydowanym krokiem dreptało na podwórko sąsiedniej posesji, tam na pewno jest cała kocia rodzina. Uf. Tylko... chude takie jakieś, ech.

Zresztą - znam kociaka, a nawet całą dzikuskowatą rodzinkę. Jakiś m-c temu Mirzydło wypatrzyło ją w deskach za siatką, u sąsiadki. Sąsiadka wprawdzie jakieś miseczki im wystawiała, ale koty za chiny nie dawały do siebie podejść, mama, czarna chudzinka, uciekała przed każdym ludzkim spojrzeniem, maluchy (jeden biało-bury, i conajmniej dwa czarnuszki) prychały na widok każdego. Wkrótce zniknęły, mamę kiedyś przypadkiem zobaczyłam u innego sąsiada.

Aż tu tak nagle, ten maluch. Serce boli. Niedobra MałGośka, kocie dziecko zostawiłaś Ech...


Wieczór, prace remontowe w toku. Poszłam wyrzucić śmieci.
Miau.
Eee.... Znowu?
Faktycznie!

U sąsiada, za siatką siedzi. I patrzy. Ja też. I widzę - nie dość, że przerażająco chude, to pycholek wyłysiały, ranki jakieś, strupy okropne, cały pyszczek zaropiały Tragedia. Tyle o kotach czytałam, jedno tylko mi po głowie kołatało - maluch umrze! W takim stanie? Nie ma innej opcji!

Buch - wsadziłam rękę w szparę w siatce i kota wołam. A kot: "pfff..."
"E, no co Ty. Chodź do mnie."
"Pff...."

No tak, w końcu dzikus.
Ale, ale. Supeł nie jęcz mi tu, tylko - do domu!

Supeł zniknął, a małe futro frrrrr! I do mojej dłoni Z wrażenia klapnęłam na ziemię
Po długich wojach z siatką, wracającym Supłem i kicią - przeciągnęłam malucha do siebie.

Lecę do domu, nie myślę co dalej. Jakie dalej w ogóle? Blink mnie zamorduje jak nic. Ale ten-ten, no, Pufek - słodki taki...

Stoję w kuchni, Blink wyciąga ręce - chooodź. Maleństwo. Ja się trzepocę z nerwów, nie mogę znaleźć telefonu, wydaje mi się, że kot umiera, że trzeba się spieszyć. A Blink?
Mój srogi Blink tuli malucha, kicia mu w dłoniach fikołki robi, śladami krwi znaczy drogę swej radości...

Czym malucha nakarmić? Wygłodzone starszliwie, kto wie kiedy ostatnio jadło... Ryż? Samego ryżu przecież nie tknie...

Uhm. Nie tknie. Wtrząchnęło całą miseczkę i dalej się dopomina
Oczka przetarte, wreszcie coś widzą, strupki przemyte, ranka z boku pyszczka dość głęboka, gdzieś ta mordka się pchała niepotrzebnie

W oczekiwaniu na umówioną wizytę u wetki maluch zaprzyjaźniał się z Blinkiem. W międzyczasie zapoznawał się też z psimi ogonami

Kac - czuła, że coś się dzieje. Ale, że nic nie widziała, nie przypuszczała co to takiego. Gdy stanęła nos w nos z kiciem - szczena jej opadła. Poszła spać i do tej pory nie chce wierzyć

Supeł - początkowa histeria i płacz "Ojojojoj! Co ja zrobię! Ktoś nowy! Ojojoj! Booooję się! Zabierze mi Mirę, zabierze mi ludzi! Ojojoj!" zamieniła się w zainteresowanie po tym, jak wyiskał własnozębnie malucha

A Mira? Trzeba pilnować. Jest tak podekscytowana, że martwię się o nią, nawet na centymetr się nie chce odsunąć...


Potem - do weta.
Oberwało się MałGośce straszliwie Że taka zapobiegliwa, że przeczulona, a tu dostała pomroczności jakiejś... Bo kicia może mieć grzybicę, świerzba, itd. itp.
Po zrobieniu zeskrobiny (biedny nosek, bieeedny - ale dzielny) nic konkretnego nie znaleziono, ale mamy zakaz zbytnich pieszczot na parę dni. Antybiotyki, specyfiki różne, długa rozmowa, kuweta i piasek, kolejna wizyta w sobotę. Do domu.

A Pufek okazał się Pufką

Karmimy więc Pufkę cierpliwie (a raczej wyrywamy głodomorowi nadmiar jedzenia sporzed mordki, przy takiej pretensji w oczkach, że lód w zamrażalniku topnieje), co chwilę pokazujemy kuwetę (porażka na całej lini, będą zasikane meble jak nic ). No i krzyczymy na Blinka, żeby ręce mył, nie tulił kota, wsadził do koszyka.

"Co robisz?!?! Gdzie Pufka?"
"No jak to co? Śpimy przecież."
"Pufkę do kosza!"
"Sama idź do kosza, tu śpimy."
"To na kocyku."
"Taaa. Na kocyku." - i do kota "Kocyk blee, nie?"


Co patrzę - to Blink nieruchomo pochrapuje, Pufka boczki zmienia.

Jezus maria, jak się leczy świerzb u ludzi?


No i teraz tak. Pufkę się wyleczy, spoko. Może nie być łatwo, ale skoro Pufka sama se zdecydowała kto ma się nią zająć - to chyba nie mam wyjścia. Wprawdzie nie mam pojęcia co z nią zrobić w nocy i na czas pracy (kable, niezamykane drzwi, remont w pełni po prostu), ale jakoś musimy sobie poradzić. O brak świerzbu czy grzyba będziemy się ładnie modlić.

Ale Pufka u MałGośki i Blinka zostać nie może I teraz padam na kolana przed Wami - pomóżcie znaleźć dom ideał dla tego pufkującego potworka...

Ogólnie - Pufek jest malusi, najprawopodobniej ma 2 m-ce, może 3, trudno dokładnie określić. Zabiedzona jest strasznie, nie wiem czy nadrobi w rozwoju to co zapewne straciła - liczę na to, że tak.

Ona kocha ludzi, psy (choć się ich boi gdy są gwałtowne). Początkowo spać nie mogła, bo co ją dotknęłam - już prężyła pupcię. Wetka osłuchać jej nie mogła takie mruczando szło cały czas

Zresztą - sami popatrzcie na wieluńskie serduszko pufujące













Na fotach robionych na szybko nie widać dokładnie jakie ma wyłysienia i ranki. Cały pyszczek łysiutki, aż do szyi, wygląda jak małpka, kapucynka jakaś

Śpi ciągle, taka życiem już zmęczona W tej chwili też - z ufnością wtulona w mojego Blinka...






Nie wiem czemu ciągle tak wychodzi. Czemu ciągle jakiś ogon potrzebuje pomocy. Ale chciałabym choć tym, które mnie bezpośrednio "wybiorą" jakoś szczęśliwsze życie zapewnić.
Sama jednak nie potrafię. Bez Was jak bez ręki
Może Wy macie wśród znajomych odpowiedzialnego osobnika, który z chęcią przytuliłby się na całe życie do Pufki?

Jeśli tylko wyzdrowieje - tfu! - GDY wyzdrowieje - powinna mieć już własnych ludzi... Jeśli chodzi o problemy finansowe, sterylizację - we wszystkim postaram się pomóc. W końcu jak mogłabym teraz Pufkę taką porzucić?...


(Będę szukała jeszcze jej rodzeństwa, skoro ona TAK wygląda, tam może być jeszcze gorzej... Może mama im zginęła? )


Ostatnio zmieniony przez MałGośka dnia Nie 4:34, 07 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
apla
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świebodzice

O ranyyy... jakie małe biedactwo
Miała ogronme szczęście, że Twoja i jej ścieżka się skrzyżowały
Tak bardzo chciałabym Ci pomóc, bardzo chciałabym ją przygarnąć, ale mam okropne weto w domu na kociaka...
Już tyle razy próbowałam, jeden kociak też baaaardzo nieplanowanie pojawił się na mojej drodze, ale musiałam poszukać mu domku, bo spotkałam się ze

Pozostaje mi tylko sie pytać i poszukiwać odpowiedzialnych rąk, a o takie to niemożliwie trudno, u nas w zasadzie nieosiągalnie...
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Pilnujcie koniecznie higieny...ja co prawda gronkowca od Diany nie załapałam, ale ze świerzbem może nie być tak fajnie, że o grzybicy nie wspomnę. Trzymajmy kciuki, może tylko jakieś drobiazgi.
Domek dla kota to nie łatwa sprawa.

jeszcze trochę a Blink cię będzie wypuszczał do miasta tylko w ciemnych okularach i z zatyczkami w uszach, żebyś biedy kolejnej do domu nie przyniosła
Zobacz profil autora
geba
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 2675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

Nie powiem nic MalGośka ona jest Wasza
Zobacz profil autora
kaerjot
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kolbudy k/Gdańska

Śpij i zdrowiej maciupinku, teraz już wszystko będzie dobrze .
Ja Gizma kilka razy dziennie przecierałam wacikiem zwilżonym w rumianku, rumianek ma własności aseptyczne i wspomaga leczenie drobnych zmian na skórze, a przy takim maleństwie dawkę leku jest bardzo ciężko dobrać i podać (np. 1/8 tabletk). A jak on później pięknie pachniał .
Co do szukania domku, to wiesz najpierw trzeba brzdąca podleczyć, a później jakoś tak ciężko go oddać (Gizmo został).
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

Małgosiu,jeśli chodzi o tego rodzaju schorzenie,to jestem od niedawna specjalistką!Moja Ciri miała dokładnie to samo i własnie dopiero wychodzi z choróbska,które męczyło ja przez dwa miesiące.I zeby było śmieszniej wet,który skasował kupe szmalu i zaaplikował drogie leki był bezsilny.Kicia była w coraz gorszym stanie.W końcu wkurzyłam się zdrowo,poczytałam tu i ówdzie ,podpytałam mojego TZ-a i..zastosowałam własne leczenie!Poskutkowało,choć nie od razu.
I jeszcze powiem Wam jedno:nie bójcie się.Zaden z moich psów,ani tez nikt z nas nie zaraził się,mimo,że cały czas mieliśmy bliski kontakt.Psy bawiły się z kicia,a nawet wylizywały jej łysemiejsca,zmienione paskudnie chorobowo.Nie potrafimy powiedzić,gdzie kicia nabawiła się tego paskudztwa,bo cały czas przebywa w domu,a psy są zdrowe jak byki.
Gdybyś potrzebowała rady to służe.
Zobacz profil autora
Blink
Moderator
Moderator

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 497
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń

Chcialem stanowczo zaprotestowac i zadac kłam rozsiewanym przez Malgoske pogloskom, ze jestem SROGI. Wcale nie jestem. A co Pufki, jest kochana i pojetna, juz potrafi na komende "siad!" usiąść, pracujemy nad "Podaj łapę".
Zobacz profil autora
Mantis
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 1263
Przeczytał: 0 tematów


Blink nie dość że nie srogi (myślisz że ktokolwiek w tą srogość uwierzył? ) to jeszcze ge-nia-lny
Moje mruczadła reagują tylko i wyłącznie na komendę... "papu".

Pufka przeurocza Mooocno trzymam kciuki za zdrówko i najwspanialszy domek na tej planecie
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Ciotka Geba - pewnie, że Pufka jest nasza... Każdy zwierzak, który trafi w moje objęcia - staje się automatycznie mój, stąd caaaałe schronisko psiaków na przykład

Czy miało kicię szczęście, że wlazło na mnie? Trudno powiedzieć - w nocy i pod naszą nieobecność siedzi zamknięta w niedużym koszu a gdy jesteśmy to i tak pełnej swobody nie ma - za dużo tu niebezpieczeństw czai sie na takie maleństwo
To też są główne powody "niemania" przez nas kota...

Co do ewentualnych chorób i przelezienia ich na nas - takiego malucha nie da się trzymać gdzie indziej niż na kolanach więc... ryzykujemy Gorzej, że psiska niewinne ludzkiej głupocie muszą też ulec - mają stały kontakt z maluchem, choć staramy się by obyło się bez dotyku...

Nic to. Trzymam się wersji Edytki i AnJi, ręce mam już starte od ciągłego mycia, ale za to kot w zamian mruczando ciągłe ofiarowuje


Znów mogę tylko skromnie podziękować - telefony i pw mi się od Was "urywają" - pocieszacie, wspomagacie pomysłami, normalnie szok
Pufka mała nawet nie wie, jaki to cud, że Was cioteczki drogie ma

Domek nowy gdzieś tam w oddali nieśmiało majaczy, nawet parę - ale tf-tfu! przez lewe ramię (łajć! Supełku - sorry, w oko dostałeś? ) coby nie zapeszyć!


Chcecie jeszcze o Pufce poczytać? Bo ja teraz cokolwiek monotematyczna się stałam

MałGośka w kuchni = Pufka miaucząca

Bo to takie logiczne widać w moim domu, że służę głównie do jedzenia. Eee... tego... do karmienia.

Pufka miaucząca = MałGośka karmiąca

Wprowadziliśmy karmienie na żądanie. Kot krąży po kuchni, psy wpatrują się hipnotycznie w moje dłonie, co raczej się nie sprawdza jednak. Biedaki
Pufka też szybko się zorientowała, że najlepiej mieć te moje dłonie na oku, a że z podłogi niewiele widać - hyc na taboret, drugie hyc na stół. Taboret więc poszedł w drugi kąt kuchni
Uuu. Miaaaaaauk!
Pufka zaczęła główkować. Łepek malutki, ale pomysły wcale niczego sobie Ponieważ wspięcie się po prostu po szafce jakoś do kota nie przemówiło - kolejne hyc poszło w psim kierunku. Padło na Kacpra, ale ta szybko się ewakuowała.

Kolejne hyc było już nie tylko przemyślane, ale i dokładnie wyliczone. Tak się przynajmniej kotu wydawało.
Efekt "hyca" - przerażona Mira i zwisający z jej karku zdziwiony kot, umocowany pazurkami w psiej sierści. Blondyna biedna zamarła w niemym szoku, na szczęście Pufka z wdziękiem zjechała na podłogę.
I tak oto kocię głodne straszliwie (jadła godzinę wcześniej! ) dotrwało do momentu postawienia miseczki




Masz coś jeszcze? Daaaj!



Bo to głodomór straaaaaaszny. A tyle naczytałam się i nasłuchałam o kocim wybrzydzaniu
RAZ spróbowałam zjeść coś trzymając Pufka na kolanach. Skończyło się prawie wtargnięciem kociego potwora do mych ust, zaraz za przełykanym w pośpiechu kęsem jedzenia


W kontaktach kocio-psich praktycznie sielanka. Znaczy się - ze strony kota, bo psy z nerwów ledwie zipią
Pufka uwielbia dotyk, pręży się non stop, ociera. Gdy nie ma pod łapą jakieś ludzkiej osoby, może być psia Pufka namierza najbliższego i leci. Kac w ten sposób oberwała "z bańki" bo się ślepota niczego nie spodziewała i sobie coś własnie wąchała na podłodze. Ogólnie zresztą gdy napotka na swej drodze kocie ciałko - niuchnie raz, robi minę pt. "bleeeeeee!" i szybko zmienia kierunek
Choć czasami też podłazi z własnej woli:




Z Supła na razie jesteśmy dumni - nasz rodzinny histeryk nadal czasami popłacze i pojęczy, ale ogólnie kota chce lizać, wąchać, wciska mu się w każdy otwór, nie ucieka, gdy mała chce się tulić - to my musimy raczej tych kontaktów pilnować...
Za to podpatrzył kocie zachowania chyba, bo nagle zaczął wpychać głowę pod pachę i ocierać nią jak Pufka (no dobra - do tej pory też tak robił, tylko mniej nachalnie )

Mira nadal zakochana, ale już łatwiej przychodzi jej się opanować - Pufka za to chętnie łazi pod jej łapami.




Gdy psy piją wodę ze swojej miski - ona zaraz biegnie (robi to głównie przy Suple), przelatuje niczego nie spodziewającemu się psu pod brzuchem i wpycha głowę do miski. Psu opada szczęka, potem i ogon i szybko się ewakuuje, a Pufiak robi swoje "pfff.... woda?!? Pfff...."


Kuwetowo - nadal sromotna porażka... Pufka wysikuje się w miejscach przez siebie wybranych (ściana, psie posłanie, narzuta położona chwilowo na podłodze) i w swoim koszu, w którym przebywa zamknięta w końcu sporo czasu
No to wymyśliłam - wkładam kuwetę z piaskiem do kosza (pasuje idealnie, uf ), zamykam sikacza na jakiś czas, a gdy wyjmuję otrzymuję kota odzielonego od siuśków i koopki, które pięknie brylują żwirek
Nie jest to może pełen sukces - bo nadal Pufka nie kojarzy kuwety z sikaniem, tylko koszyk, ale szybko się uczy.

Zresztą - jakiś bardzo psi kot nam się trafił Ciągle przy nodze łazi, chce się tulić, miziać i pieścić, spać tylko z nami, no i uczy się komend
Na "kici-kici" leci prawie w powietrzu, bo to oznacza coś genialnego (znaczy jedzenie będzie )


No to chyba wszystko z pierwszego dnia naszego życia z kocim Pufkaczem Ostrzegałam, że mogę dłuuugo, nie?
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Na zakończenie sesja zdjęciowa z zasypiania kota wreszcie domowego

Najpierw kot robi się senny, a to dzieje się co chwilę - nadal Pufka odsypia całe swoje życie chyba...




Zaaasyyyypiaaaa....




Gdy już się kotu przyśnie wystarczy go pomiziać by zrobił bach na boczek




I w końcu zasypia mocno. Wtedy śni intensywnie, nawet biega czasami, marszczy się...




Gdy dotnie się łapki - malutkie odnóże zaczyna się wyciągać, rozkładać paluszki i ściskać na zmianę






W końcu kocie ciałko MUSI się do czegoś przytulić. Preferowany jest tu Blink (Pufka kocha Blinka, oj kooocha za sam fakt, że jest...) ale MałGośka też będzie przyjęta z ochotą. Jesli natomiast nikogo przy śniącym Pufku nie ma - kocie dziecię żałośnie tuli swój ogonek...

Zobacz profil autora
geba
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 2675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

Ciociu MałGosiu co do zarazenia sie jakims paskudztwem to zapewniam cie ze musiala bys sie chyba bardzo starac by to nastapilo.
Moze z innej beczki ale ostatnio przerabialismy z Antonem on po tej cholernej Salmonelli ma starsznie jalowy organizm i lapie wszystko i nie tak dawno zlapal ponoc świeżb- ja w to nie bardzo wierze ze bylo to to no ale leczenie bylo krociutkie trwalo 3 dni smarowalismy go mascia CROTAMITON MAść 10% kosztowalo to nie majatek bo jakies niecale 5 zetow i dzialalo rewelacyjnie. Nie brudzilo ubranek wiec mysle ze jak co pfu pfu to polecam (aha przez 3 dni kazano nam nie myc malucha i to byla najwieksza kara dla niego bo to mala ryba i wanna to jego zywioł).
Nikt wiecej tego nie zlapal a kontakt mieli wszyscy. Wiec ciotka uszy do gory
Zobacz profil autora
apla
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Lip 2005
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świebodzice

MałGosia, na bank mała miała szczęście, że to właśnie Ty stanęłaś na jej drodze, bo podejrzewam, że w innym przypadku byłaby już za TM... To, że siedzi sporą cześć czasu w zamknięciu, to na pewnolepsze od niewiadomego losu, który być może by ją czekał, gdyby nie Wy. Zobacz, jaka ona szczęśliwa pomimo tego zamknięcia

Ona jest przesłodka... Cudna, puchata kulka, która przy Was czuje się bezpiecznie
Zobacz profil autora
AnJa
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 785
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gorzów Wlkp.

Maleńka, jak widać, jest coraz silniejsza. Dobrze, że dopisuje jej taki apetyt - szybko nadrobi zaległości. A co najważniejsze, jak mawiał nieodżałowany śp. dr Wojciech Kurowski, jeżeli zwierzę je to znaczy, że zdrowieje.
Będzie Wam ciężko się z nią rozstawać, gdy wyruszy już do swojego stałego domku.
No, ale trzeba być realistą.
Jeżeli nadal będziecie uważać, że u Was nie ma warunków - trudno trzeba bedzie się rozstać. Faktycznie teraz w domu macie trudne warunki z uwagi na remont.
Jednakże nawet najbardziej kapitalny remont wreszcie kiedyś się skończy.
Wcale nie będę zaskoczona, jeżeli Pufka u Was zakotwiczy na stałe :-)
Na telefon, razie pojawienia się sprzyjających okoliczności, czekam :-)
Zobacz profil autora
Amie
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

Ale fajniutka ta Wasza Pufka

AnJa napisał:
Wcale nie będę zaskoczona, jeżeli Pufka u Was zakotwiczy na stałe :-)

Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Nie żebym wybrzydzała, czy też robiła jakieś aluzje... Ale jak wzięłam Dżeksona, to też mój wet po obejrzeniu jego dziwacznie umaszczonych i usierścionych boków zawyrokował: może świerzb, a może grzyb. Wiedziałam, że Jareckiemu nic nie wolno mówić, bo on histeryk podobny do Supła, ale sama chciałam być dobrze poinformowana, więc wypytałam weta o te świerzby i grzyby. I teraz już wiem. I nawet Ci, Małgosiu, powiem: psi świerzb podobno nie przeżyje długo w ludzkim ciele. Owszem, podrąży sobie te kanaliki, podrąży (błłłłłeeeeeeeeeeee!), ale wkrótce ducha wyzionie, więc nie ma się co przejmować. Z grzybem jest gorzej, bo grzyb i owszem, chętnie rozgości się w organizmie homo sapiens, ale leczenie, wbrew panującej powszechnie opinii, nie jest ani trudne, ani długie, ani kosztowne. Zatem - głowa do góry!

Jeśli baardzo się boisz o psy, to możesz je profilaktycznie przecierać szamponem Nizoral lub Nizoxin (działa równie skutecznie, jak ten pierwszy, a jest tańszy) - obydwa do dostania w aptece bez recepty. W miseczce rozrabiasz nieco szamponu w wodzie albo nawet bez wody, maczasz w tym jakiś wacik i przecierasz psią sierść (najlepiej pod włos, żeby dostać się do skóry, a nie tylko rozmazać po sierści). I zostawiasz tak delikwenta, który niechybnie spróbuje się wylizywać. Jeśli ma nieco oleju w głowie - zaprzestanie owej czynności, albowiem pachnąca piana w pysku nie jest szczytem psich marzeń. Jeśli oleju w głowie jest pozbawiony - będzie lizał i lizał (to przypadek Dżeksona). Mój wet stwierdził, że jak mu smakuje, to na zdrowie! Najwyżej dostarczy sobie środek grzybobójczy doustnie do organizmu.

A co do Pufki... Jedna z dogomaniaczek, absolutna przeciwniczka kotów, trafiła (jak Ty) na miauczącą bidę koło śmietnika bodajże. I bidę wzięła na podleczenia do domu. Domu, gdzie kot nie miał racji bytu, bo pies rezydent, bo ogólna niechęć do kotów i takie tam brednie Kot dostał na imię Malizna, bo to kotka (jak u Ciebie). Zaczęło się od tego, że taka mała, że mruczy, potem że nie pachnie, potem że umie już sikać do kuwety, że z psem szaleje po całym domu, że języczek taki szorstki, że mama Malizny nie odda za nic... Teraz tytuł wątku brzmi jakoś tak, że "Malizna najprawdopodobniej zostaje u mnie" czy coś innego w tym stylu Ja oczywiście nic nie sugeruję

Życzę powodzenia!
Zobacz profil autora
Pufcia i jej nowe życie :)
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 15  

  
  
 Odpowiedz do tematu