Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
agamika


Dołączył: 03 Lip 2007
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

geba napisał:
A wiecie ze ja niebawem poznam nasza agamike a ona pozna niedzwiedzia i Jurusia no i te okrutne TROLE


tak, tak oglądałam juz tu zdjęcia i nie mogę się doczekać



A teraz w ramach małej przerwy wróce do Reda

Red psi indywidualista pozwalał Mrówce kraśc jedzenie z miski, ale chyba tylko dlatego ,ze sam zdobywał lepsze kawałki ze stołu. Domownicy znając Redzika pogląd :że kto pierwszy ten lepszy , oraz czego oczy nie widza tego sercu nie zal , byli w stanie zastosować środki chroniące ich przed śmiercią głodową , poprzez ciągłe pilnowanie swoich talerzy...
Natomiast na spacerach... az strach pomyslec i le to niczego nieświadomych piknikowiczów wróciło do domu z pustym brzuchem . natomiast zaskakujące jest to ,ze nigdy w związku z tym nie było żadnej awantury : RED po prostu robił TE oczy i naiwni ludzie jeszcze sie cieszyli że mogli się podzielic czyms z pieskiem ( zupełnie przy tym zapominając ,ze Redzik wcale się ich nie pytał czy sie podzielą).
Zdolności Reda do zdobywania pożywienia z czasem ewoluowały, gdyż domownicy stali się nieczuli na TE oczy. Tajna broń Reda pojawiła sie podczas pewnego zimowego obiadku . W pewnym momęcie pojawiła się woń, i nie była to woń niczego ze stołu ale wyłaniająca się spod stołu, woń była tak natręna dla nosa ,że posilający sie ludzie stracili zupełnie chęć do dalszego spożywania. Nastąpiła chwila zamieszania (ponieważ konieczne było otwarcie okna ), i to wystarczyło ,żeby szara masa wystrzeliła spod stołu porywając kotleta.
Przypadek?? Manewr ten był powtarzany przez psisko jeszce dwa tygodnie pod rząd , a puźniej sporadycznie też występował (gdyż po dwoch tygodniach dwunożni sie wycwanili i jedli przy uchulonym oknie ).

Kolejna bardzo przydatna umiejętność każdego psa to : przytrzymywanie smyczy. Red stawał po prostu przednimi łapami na smycz. Generalnie miała zastosowanie jak winda się zepsuła, i dwunożni sobie wymyślili że przecierz po schodach tez mozna zejść. I tu odbywały się długie dyskusje z psem i próby przetłumaczenia mu że jak winda zepsuta to schodów się używa ( dodamze na samym początku Red nie chciał jeżdzic windą, trzeba było go wnosić do windy ,i z niej wynoić - i to jest przykład co troche wygody z psem w końcu robi)
Ale Red znalazł jeszcze jedno zastosowanie dla powyższej umiejątności : na spacerze po Rynku dwunoznych naszła ochota na lody, ale zapomnieli o tym czterołapym. Gdy wszyscy już zajadali i chcieli sie udac dalej Red ku uciesze przechodniów i turystów stanął ostentacyjnie na smyczy i zamarł. Ruszyć się go nie dało , bvo nagle ważył więcej niżby go z ołowiu zrobili. I nie było innej rady jak kupić loda dla Reda, gdy pies skonsumował smakołyk , pozwolił
na dalszy spacer.

Red wogóle nie uznawał władzy i pewnie dlatego żadna czapka milicjanta nie ostała się na właściwym sobie miejscu gdy Red był w pobliżu. Gdy dostrzegł gdzieś na horyzoncie wspomnianych przedstawicieli władzy był już nie do zatrzymania , dolatywał do ofiary porywał czapkę z głowy i z lubością rozrywał na strzepy. Pare razy prawie skończyło sie na więzieniu dla dziadka na szczęście jakoś sie udawało wyplątać z tego (ach TE oczy )


jnk Dżekson pewnie uznaje że nie będzie pojedyńczych sztuk na dłuższy spacer brał bo to nie ekonomiczne , woli hurtem . A Sonia niestety jak się szło z nia w pojedyńke wychodziła tylko na trawnik przed blok .
Zobacz profil autora
MadziA
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń

Niesamowity pies, pierwszy raz o takich hecach słyszę Agamika wyciągaj jeszcze o Redzie, ja z chęcią poczytam, mogę czytać i czytać.. Co za mądry pies, cudny
Zobacz profil autora
agamika


Dołączył: 03 Lip 2007
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

Na razie wracam do mojej ferajny : Stanęło na tym że w w domu były trzy psy ( tzw chipsy) Sonia , Tupek, Dżek i trzy świniaki (Maks, Kacper, pysia)

Kilka zdań o soni :
[link widoczny dla zalogowanych]

Sonia ( vel Parówa vel Nitoperek vel Foczka) była dużym łakomczuszkiem z małym brzuszkiem i dla kawałka suchego chleba zrobiłaby wszystko . Ulubiona i najbardziej skuteczna pozycja żebracza była na świstaka : sonia siadała na swojej krąglutkiej dupińce podnosiła tłów do pionu i klaskała przednimi łapkami ( dosłownie - uderzała przednimi łapkami o siebie i jak pazurki trafiły na siebie to było jak klaskanie), czasem jeszcze dochodziła jojczenie żeby większa uwage na siebie zwrócić.
Największymi funflami Soni byli Dżek ( oczywiscie po etapie gdy zek miał ja ochote zjęść) i Kacper .

Ale niech nie zwiedzie was ta słodka minka Parówy podstępnej , gdyż raz zrobiła zamach na moje życie! Sonia uwielbiała jak sie jej w gardło chucha : przykładała swoją szyje do ust ofiary i czekała ąz zacznie się "dmuchać " w jej podgardle.
W ten ponury ranek spałam spokojnie , nieświadoma co ruda planuje. Nagle poczułam ze oddychac nie mam czym i poderwałam się przerażona aby spróbować oddech złapać. I okazało się ,że to sonia przyszła na pieszczoty, tylko tak połozyła mi szyje na twarzy ze przysłoniła mi też nos

Ale pozatym jednym niecnym postępkiem, raczej miała zbawienny woływ na zdrowie , układając się w czasie snu wzdłuć kręgosłupa i dogrzewając krzyże osoby którą zaszczyciła swoja obecnością

Następne w domu były gościnnie kociaki , wyciągnięte z kontenera na śmieci, jesli dobrze pamiętam to było ich trzy . W pamięć zapadła mi Kicia Kołnierzyk, a jej imie wskazuje gdzie spać uwielbiał( ukłdała się wokół karku i mogła tak kilka godzin spędzić na drzemce. Ku mojej i moich braci rozpaczy wszystkie znalazły dom , wtedy jeszce moi rodzice wierzyli że kot niewychodzący to nieszczęśliwy kot , a na 4 pietrze ciezko byłoby kotu wolność zapewnić

Kolejny gość to Saba dziwnym zrządzeniem losu równierz znaleziona w kontenerze na smieci , przez sąsiadke ( ktoś ją wrzucił w worku i związanymi łapami ) Saba miła ok roku i wyglądem bardzo przypominała tzw. psy faraona . Saba pojawiła się kilka lat po Soni i Dzeku. Nie pamiętam dokładnie kkiedy , ale było to pare miesięcy po tym jak Red odszedł i stała się psem "dziadków " ("dziadki" - oznacza wszystkich mieszkańców mieszkających z babcia i dziadkiem na Prądnickiej )


CDN...

( próboje właśnie sobie przypomniec kolejność wydarzeń , ale wszystko mi sie pląta , historia zawsze była moją słabą stroną


tak wiec mozliwe ze zaraz was okłamie ale oprzy takiej ilości łap w zyciu czasem miesza mi sie , które były jednocześnie

Tupek odszedł a to jego jedna z ostatnich fotek[link widoczny dla zalogowanych]

i właśnie mam problem czy Misiek pojawił sie jeszcze za zycia Tupka czy nie

Misiek nie był gościem jak kociaki, ale i tak krótko goscił w naszym życiu.

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]



Siedziałem w bramie prowadzącej na podworze i już zacząłem godzić sie z tym, że niedługo przyjdzie mi opuścic ten świat . Jedna dwunożna istota czasem podzieli się ze mną czymś do zjedzenia, jednak większość oczu patrzy na mnie z obrzydzeniem, niechęcią ...czasem strachem. Uff ostatnio coraz ciężej mi wstawać.....

Jak Miska przyprowadzii moi rodzice z miasta , to wyglądał tak, jakby właśnie takie myśli mu sie kłębiły ,pełna rezygnacja i apatia . Leżał w jakiejś bramie w centrum, od kobiety w kiosku dowiedzieli się że już ponad miesiąc tak leży , czasem chowa się przed ludźmi. Ona dawała mu swoje kanapki, czasem ktoś wode wystawił. Rodzice na jakimś sznurku go przyprowadzili, sama skóra i kości ( to akurat dobrze pamiętam) strasznie śmierdział i widać było ,ze mu już wszystko jedno co się z nim dzieje.
Udało się go odkarmić, straaaaaszna przylepa z niego się zrobiła, i dostał na imię Misiek. Bardzo lubiał się wtulać w człowieka, aze nie mieścił się na kolanach to przednią część tułowia kładł poziomop na nogach, a tył był normalnie ( taki poprzekręcany stał).
Jedyny problem to to ,ze on troche przypominał collie , i Dżeki go nietolerował. Rudy regularnie wstrzynał bójki mimo że byl mniejszy aż do... : Panowie ścinali się średni raz na dwa tygodnie. Tym razem zaczęli kotłować się pod stołem , a ja głupia i młoda żeby ich rozdzielić wsadziłam nogę pomiedzy nich ( akurat jadłam śniadanie)... no i do dziś mam blizne nałydce p Dzekowym zębie, który to był wycelowany w Miśka. Psy momentalnie przestały ( a więc w sumie metoda skuteczna), i już sie nie prztrafiła nigdy bójka .
Misiek jak wspomniałam wyżej był dość krótko z nami, po roku u nas, nagdle przestał przyjmować pokarm , co zjadł to zaraz zwracał.
Okazało się ,że to co wczesniej sięz nim działo ( długotrwała głodówka, a pewnie inne sprawy też o których nigdy sie nie dowiemy) wyniszczyło mu
wątrobe i żołądek, nie dało nic już się dla niego zrobić...
Był tak króciutko ale...

CDN ( bo oczywiście jak zwykle płakać mi się chce jak o Miśku pomyśle, i zaraz utopie klawiature)
Zobacz profil autora
agamika


Dołączył: 03 Lip 2007
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

powoli acz nieuchronnie zbliżam siędo obecnego stanu rzeczy


W domu były dwa psy , i świnka morska( kacper, Maks i Pyśka odeszli wcześniej ) czasem pojawił się jakiś psi przybłęda - gość, ale na szczęście właściciele zapłakani się odnajdywali . w jedne wakacje ( z tego co pamiętam to były przedostatnie moje wakacje w podstawówce)" sąsiedzi znów skąś wytrzasnęli dwa szczeniaki ( bo dobre serce sąsiadki polega na tym ,że znosi wszystko do nas , sama musi mieć psa którym można się pochwaliś znajomym,( dla mnie rzecz niepojęta ).
Był to pies i sunia, pies był troszke pudlowaty i szybko znalazł domek , gdzie ochrzczono go Bulinkiem . Natomiast rudawa sunia do niczego nie podobna , z przykrótkim ogonkiem ( wet potwierdził że taki ma od urodzenia ) jakoś nie wzbudzała zainteresowania . Musze przyznać ,że ja tam z tego powodu wcale nie ropaczałm, i Zuza została moim pierwszym nieoficjalnym psem ( bo utrzymywali ją rodzice )
[link widoczny dla zalogowanych]

to jedyne zdjęcie Zuzy jakie posiadam ( i tak miałam fuksa, bo zrobiła je moja kuzynka i mi przysłała)


Zuza z Sonią zrobiły sie nierozłączne , Sonia spała mi przy krzyrzach Zuzka przy brzuchu, jak im za ciepło było to szły pod łózko, Zuza jak chciała byćgłaskana to przychodziła i sama sie pod ręką kręciła , w jedną i a puźniej w drugą strone. Mieszanka to była dziwna , bo zęby miała stanowczo większe nniż wskazywałby na to jej wzrost, miała zwartą budowę i był silniejsza niż się wydawało na wygląd.Praktycznie wszędzie gdzie się dało chodziła ze mną, taki psiak nie do zdarcia . Na działce dziadkowi kopała nie dziury ale całe tunele ( na szczęscie nie w grządkach tylko w częsci wypoczynkowej ).
Jej ulubionym przysmakiem były mrówki zlizywane wprost z chodnika czy jakiegoś murku .
Była grzeczna sama z siebie chyba, bo nie pamiętam ,zebym miała kiedykolwiek jakieś z niąproblemy wychowawcze. Ladnie koło nogi chodziła itp...
Zginęła tragicznie , pies się na niąrzucił i wbiegła pod autobus uciekając przed nim , mie pamiętam ile czasu spędziłam siedząc na krawężniku i rycząć patrząc na to co z niej zostało... pamiętam tylko TEN skowyt i to że puźniejk jakoś wszystkie samochody bez problemu omijały jej zwłoki
( dodam , że ona nie wbiegła wprost pod autobus tylko wracała już do mnie powoli z ulicy,i kierowca na pewno ją widział i mógł spokojnie zachamować nie powodując wypadku, gdyżnic za nim nie jechało, a on jechał dość wolno bo dopiero co z petli wyjechał, a ja też stałam jak durna nie wiedząc co robić,zamiast wejść po nią na ulice wmurowało mnie ... )
było to w kwietniu , Zuzka by kończyła 6 lat w wakacje , autobusami nie jezdziłam dosć długo puźniej bo do płaczu mnie to zawsze doprowadzało i zastanawiałam się prawie obsesyjmie czy to nie TEN autobus , czy to nie TEN kierowca Nawet teraz , mimo że ponad 7 lat minęło to jak jade i usłysze dźwięk jakiś co mi się skojarzy to ostro musze się powstrzymywać...

Sonia bardzo posmutniała po tym , osiwiała w kilka dni praktycznie...

Pół roku przed śmierciąZuzy w domu pojawiła się Kora

I teraz pojawia się psy , które są z nami obecnie

Kora została znaleziona na ulicy, a raczej została wrzucona za ogrodzenie szpitala , gdzie sprzątał w tym czasie mój ojciec , miała ok 6 m-cy

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Kora jak widać czarna owczakowata suka. Uwieeeelbia aportować
Zobacz profil autora
agamika


Dołączył: 03 Lip 2007
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

Ja strasznie przeżywałam śmierć Zuzki, i puźniej dowiedziałam się,ze kuzynka się do schronu już wybierała po psa dla mnie . Ale pisane było mi co innego, a raczej kto inny.

Dzek nie oficjalny pies brata nagle zapragnął soacerku w nietypoiwej jak na niego porze , no i brat nie miał nic do gadania tylko musiał z nim zejść
Myślac co temu psu szczeliło do głowy chodził po trawiku z anim i nagle usłyszał cichutkie popiskiwanie, po dłuższych poszukiwaniach xródła dżwięku doszedł do kontenera n aśmieci. myśląc ,że ktoś kota zamknął p[rzypadkiem w tymże kontenerze,wrócił do domu Dzeka zostawić ,żeby zapewnić hipotetycznemu kotu bezpieczne uwolnienie...

I wrócił taszcząc pod pachą małe czarne cudeńko z krawatką , wyciągnięte nomen omen z liści ( podgniłej) kapusty.

Ja jestem raczej osobą twardo stąpającą po ziemi, ale jak zobaczyłam to maleństwo to wiedziałam,że ona jest MOJA, musiała zostać ( i ja wierze,ze to nie był przypadek).

MIKA
to pierwszy mój oficjalny pies i jak się puźniej okazało dość kosztowny w utrzymaniu pupil
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

agamika napisał:
MIKA to pierwszy mój oficjalny pies i jak się puźniej okazało dość kosztowny w utrzymaniu pupil

Hmmm... Czy tylko ja mam wrażenie, że ta opowieść nie powinna się jeszcze skończyć? Hę?
Zobacz profil autora
agamika


Dołączył: 03 Lip 2007
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

wiedziałam ze o czyms zapomniałam....

to jedziem dalej

[link widoczny dla zalogowanych]


spanko

[link widoczny dla zalogowanych]

Mika została przez kogoś wyrzucona do śmieci . Po dochodzeniu zrobionym wśród dzieciaków na osiedlu doszliśmy do tego od której suni jest Mika.
Właścicielka Kory(ale nie tej naszej, zbierzność imion) (mamy Miki) okazała się byc kobietą o dobrym sercu, ale nie do końca rozgarniętą - delikatnie bardzo mówiąc.
Kora została przez nią znaleziona jak juz była w ciąży, mimo to zdecydowała się ją przyjąć a nie oddawać do schronu. Kora się oszczeniła, i Mika miała pecha . Jeden facet ponad miesiąc ją o szczeniaka prosił, taki osiedlowy pijaczek. Pani Kory w końcu się ugięła i dała mu sunie. Nieraz puźniej z nim rozmawiała, a ten jej wpierał,ze z małą wszystko ok, opisywał jak to się nia zajmuje itd. A prawda była taka , że jak mu się nie udało jej za wódke sprzedać to wrzucil ją do kontenera na śmieci!! ( gdyby mój brat nie usłyszał skomlenia cichutkiego w tym kontenerze , to nie byłoby jej długie życie pisane, gdyż to był kontener sklepowy zamykany od góry, znajdujący się w mało uczęszczanym miejscu)


[link widoczny dla zalogowanych]

Następny w kolejce to PINOKIO

[link widoczny dla zalogowanych]

Pinokio to jedyny pies rasowy jakiego mamy - owczarek szetlandzki. Był to babci pies, po jej smierci przeszedł pod naszą opiekę ( w sumie wcześniej też był pod naszą opieką , bo babcia mieszkałą z nami, ale oficjalnie to był jej pies) . Od Miki jest niewiele młodszy. Moja babcia w sumie niby go dostała od sąsiadki u której pracowała jako pomoc domowa (ale my wiemy ,że ona za niego zapłaciła, dlatego piszę niby ). Pinokio był piątym psem w domu na tamten moment :
Dzeki, Sonia, Kora, Mika PInokio.
NIestey los jest złośliwy i ktoś gdzieś ustalił , że pięc to za duzo. Dzek (niecały rok po przyjciu Miki)zachorował, niestety mieliśmy zaufanie do złego weterynarza ... za pużno zesmy się zorientowali. I Dzekus odszedł na serce...



tui z Tolą
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


TOLA
Tola to była króliczyca mojego wujka... W te same wakacje, co Mika do nas trafiła, wujek zostawił nam na przechowaniu białą puchową kulkę, ze śmieszną grzywką. Króliczyca była bezimienna, i trochę wyrośnięta jak na miniaturkę którą to podobno była (miała już dwa lata). ... Wujek wrócił z wakacji i cisza... nikt po królika się nie zgłaszał... .
W końcu wyrodny właściciel nas odwiedził ( mnie akurat w domu nie było) i stwierdził, że może by została, a mój ojciec tylko stwierdził , że ja to się uciesze nawet . I tak zostałam wrobiona w opiekę nad bobkorobem, a Mika dostała siostrzyczkę, nazwaną przezemnie Tola.
Tola była super królem, rządziła moimi psami. Jak kicała po pokoju, i np. Mika leżała na jej trasie to zaczynała podszczypywać moją psice, aż ta jej nie ustąpiła
Mika jak urosła , traktowała Tole jak swojego bachora, nie raz niedopuszczajac reszty psów do niej, wylizując ja po pupie (blee), nie odstępując na krok. Tola odeszła rok temu , przyprawiając Mikę o kolejne siwe włosy na pysku ( pierwsze pojawiły się jak Sonia odeszła ).

[link widoczny dla zalogowanych]


_____________________________________________________________
Styczeń chyba dwa lata po Mice.
Dostaje telefon od znajomej żebym koniecznie szybko do niej przyszła. Miałam dziwne przeczucie, że Magda coś kombinuje, jak doczłapałam na 4 pietro jej bloku zobaczyłam uwiązanego na klatce małego rudego brzydala... Brzydal okropnie chudy przypelętał się za suką Magdy z niewiadomego kierunku. Był bez smyczy, bez obroży - po prostu goły i wesoły.

U niej nie mógł zostać, więc wzięłam pod pache i wróciłam, do domu pewna ,że wylecę razem z psem na korytarz
Cała okolica została obwieszona informacją o znalezieniu rudego brzydala. Minął tydzień - cisza, minął drugi tydzień - dalej cisza. Pod koniec trzeciego tygodnia odebrałam tajemniczy telefon, od Pani twierdzącej ,że jest to pies stróża na terenie zakładu ( dodam, że Reksio waży 7 kg - typowy pies stróżujący) w którym pracuje i , że nazywa się Kieszonkowiec. No to wołamy z mamą "Kieszonkowiec choć", zero reakcji, pies udaje że śpi. Postanowiłyśmy jednak sprawdzić z Magdą ten zakład, bo brzydal ma jedną ceche dość charakterystyczną (krzywy zgryz i wystające zęby) i Pani dość dokładnie go opisała.

No i okazało się, że :
1. Pies i owszem został tam przyniesiony do pilnowania terenu , ale tam była firma stróżująca i do żadnego z pracowników pies nie należy, tylko po prostu sobie jest...

2. Na imie ma Reksio , a Kieszonkowiec wołali, bo go nikt tam nie karmił , więc pies kradł kanapki...

3. Był nieszczepiony, nieodrobaczany... NIC (bez książeczki nawet)

4."Tak wogóle to możecie go sobie wziąść , bo on i tak nie pilnuje terenu tylko między balaskami ogrodzenia wychodzi i leci w osiedle"
(Dodam ,że zakład koło ruchliwej ulicy i torów kolejowych)

No i tak Reksio został 5 psem na tamtą chwile w naszym domu, bo takiego brzydala nikt nie chiał jakois wziąść .
(5 bo w domu już były : Sonia , Kora , Mika ,Pinokio (+ Tola) )

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Wiosna tego roku co Reksiu do nas trafił albo następna? nie moge sobie przypomnieć która,?! ale to nieważne
Jak ktos był kiedyś w Krakowie, to może kojarzyć "Jubilat" . Koło tej maszkary jest przejście podziemne dość często uczęszczane przez ludzkich osobników. Wiadomo powszechnie, że ludziki nic poza czubkiem własnego nosa nie widzą, i lecą za swoimi sprawami ... Pozatym co warte jest życie małego kotka, przecież i tak juz z niego nic nie będzie, chude to, zaropiałe to, a kotów i tak wszedzie pełno...
Głupi ludzie, pędzili tak przez to przejście, i nie zauważyli, że mijają jedno z cudniejszych stworzeń. Jakby tylko któremuś zechciało się chwile jakże cennego swojego czasu "poświęcić" tej małej resztce kota zyskali by coś czego nigdy nie zdobędą w wyścigu szczurów.
Kota zauważyła przyjaciółka mojego brata, początkowo myśleli ,że to trupek juz leży. Ale coś ich tknęło bo wrócili się z przystanku i zabrali kociego trupka ze sobą.
Koci trupek wzięty do weta został od razu,
diagnoza : koci katar,
szanse na przeżycie : 30%

Kot dostał swój pokój, coby mu domowe psice nie przeszkadzały w kuracji, i tak zwłoki co dzień za zastrzyki jeździły , i jeździły, aż pojawiły siępierwsze oznaki życia. Hurrra , przeszedł metr sam, nie przewracając się . Po leczeniu ciągnącym się w nieskończoność, postawiona została następna
diagnoza: kot będzie żył najdłużej rok.( po tej diagnozie zmieniliśmy weta, bo ten rozkładał ręce i stwierdził ,ze może lepiej uśpić...)

W końcu dotarliśmy na weta który dokładniej zajął się naszym kotem :KK uszkodził układ krwionośny, ma astme oskrzelową, zrosty w nosie .... były to złe wieści, ale zawsze już coś wiedzieliśmy o stanie kota

Kot wariuje z psami, (szczególnie z Reksiem ), lata, skacze (imie Gremlin zostało nadane kociemu juz nietrupkowi)... rozpusta na całego. I nagle robi się osowiały, nastroszona sierść , problemy z oddechem... szybko, szybko do weta ( ile mu żyć zostało po leżeniu pod tym przejściem?!). Zastrzyk pomógł, ufff. Następny atak był po dwóch miesiącach, ale tym razem było gorzej stres związany z wizytą spowodował atak serca ... Kot odratowany , ale co robić? Dwa kolejne ataki ( w nieregularnych odstępach czasu) , w momencie wejścia do kliniki tez skończyły się na poważnym zaburzeniu pracy serca.. Jak mu pomóc żeby nie szkodzić . Na szczęście wet zaczął do nas przyjeżdzac na domowe wizyty , bez pobierania opłaty za to, a w końcu udało się mamę przekonać żeby nauczyła się robić domięśniowy zastrzyk kotu.

Gremlin będzie kończył teraz 5 lat , ataki ma kilka razy w roku, ale dzięki dość szybkiemu podaniu leku, przechodzą ...

Kota nigdy w domu nie planowaliśmy ( 4te piętro), ale takiego z astmą nikt nie chciał... więc...

[link widoczny dla zalogowanych]

tu piszemy prace mgr
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]




Klatka Toli została złożona, zafoliowana i schowana głęboko w pawlaczu . Ale zanim pojawił się nowy mieszkaniectejże klatki, mój brat ( drugo , nie ten od kota ) sprowadził do domu ( prawie na Boże Narodzonie ) urocze stworzonko, dyskryminowane przez wielu ze względu na ogon. Szczurka przyniesiona została od jakiegoś kolegi brata. Kolega nabył szczura bez wiedzy rodzicielki, która jak zobaczyła co zamieszkało w klatce po chomiku (czasem mam ochote porządnie tyłki przetrzepać "ziomalom" , kto kupuje szczura i umieszcza go w klatce dla chomika?!) podniosła taki krzyk , że ptactwo z całej okolicy spłoszone odleciało na drugi koniec miasta. Szczur szybko szukał domu i znalazł u nas, niesty musiała poczekać jeszcze na nową klatke, jedyne co mnie pociesza to to, że ona malutka jeszcze wtedy była...."
(ps.teraz juz ma poządną )

[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]



Jakiś czas temu trafiłam przypadkiem na takie jedno forum, już nie pamiętam nawet jak (zna ktoś może dobry środek na pamięć ? ) . Psie forum troche mnie wciągło... .

Tak klikałam na odsyłacze w podpisach, itrafiłam na wątek świnkowy
Małe , kochane , słodkie , mądre , wręcz hipnotuzujące , no i jak tu się nie zgłosić jak klatka stoi pusta do pomocy? Przeciez co to szkodzi ,zeby takie malutka piąkność skorzystała z mojej klatki jako hotelu dopóki transport z K-owa na Śląsk się trafi ?
Napisałam - cała szczęśliwa ,ze choś przez kilka dni świnkę będę mieć (miałam w dzieciństwie świnki trzy , i mam straaaaaszny sentyment do prośków ) - że JA ja przetrzymam . Ale los jak nie raz już wcześniej mi figla sprawił, bo okazało się , że hotel już niepotrzebny
Ehhh... trudno, obiecałam, że jak tylko będzie potrzeba to moja oferta aktualna też dla innych prośków w potrzebie, bo klatkę mam...
Długo nie czekałam, a raczej wcale nie czekałam...
W schronie ze świnką (która bliżej dom znalazła ) wyrok odsiadywał taki jeden czort. Na tyle apetyczny , ze groził mu wyrok śmierci w paszczy wąża ... No to napisałam żeby szybko z celi śmierci go zabierać ja go przetrzymam aż domek znajdzie. POjawiła się jedna przeszkoda, ja oczywiście jak zwylke wykazałam się wielką spostregawczością i błyskotliwością, ten schron był w SZczecinie !
Czy jest sens , wlec gryzonia przez całą Polskę , do DT ?! No chyba nie... ale do DS ?! TAAAAAK

No i zaadoptowałam królika Bolesława Śmiałego ze szczecińskiego schroniska. (imie nadane przez taką jedną osóbkę, która to mnie ostrym gradem pytań na gg zasypała, do dziś mam siniaki )

Imie początkowo wydawało się właściwe, ale teraz myśle , ze on tak naprawde nazywa się El Diablo. Koledzy brata boją się mu wsadzić ręke do klatki


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


Polecam posiadanie tak licznego zwierzyńca , gwarancja obejmuje :
- wcześniejsze siwienie , ewentualnie łysienie
- ciągły bałagan
- rozrywka 24 h na dobę
- debet na koncie
- stanowisko honorowe wariata osiedlowego
- .... (wolne miejsce pozostawione na nieodkryte jeszcze nagrody gwarantowane )


A tak naprawdę to niepotrafiłabym życ inaczej.


(pozatym przez ten czas było u nas pare przypadkowych psiaków - zgub, których właściciele się odnaleźli) m.in pies Piwo
Zobacz profil autora
geba
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 2675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

Aga normalnie jestem pelna podziwu jak Ty i Twoi rodzice to obejmujecie. Stanowisko osiedlowego "wariata" w tym przypadku jest bardzo mile widziane.
Oczywiscie zaproszenie na kawe i ciacho aktualne no i niedzwiedz czeka na obiecane myzianko.
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Na prawdę szczerze Ci dziękuję.. ja mam cały czas obawy przed tym jak odbierze mnie moje otoczenie z moim tłumnym zwierzyńcem. Ja co prawda nieźle sobie radzę, ale w sumie z każdym nowym coraz gorzej. Co prawda zapsiona nie jestem bo z powodu trybu życia na barki rodziny inwentarz by spadał, ale całej reszty sporo
A takie opowieści - któe w skrócie zacytowałam rodzinie mocno mnie na duchu podnoszą i utwierdzają w tym, że posiadanie tłumku zwierząt nie jest objawem chroby psychicznej <tak>
A oczywiście szacunek dla ratowania całej tej gromady mam wielki
Zobacz profil autora
Martusia
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Oława

Anna napisał:

A takie opowieści mocno mnie na duchu podnoszą i utwierdzają w tym, że posiadanie tłumku zwierząt nie jest objawem chroby psychicznej <tak>
A oczywiście szacunek dla ratowania całej tej gromady mam wielki


Otóż to Jak dobrze wiedzieć, że jest nas, "wariatów" więcej, ufff...
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Robi wrażenie takie życie pełne oddania zwierzakom pomocy potrzebującym, oj robi

Aga - choć widać genetycznie macie uwarunkowane takie podejście do życia to pozwolę sobie pogratulować rodziców. Przecież gdyby oni postawili Ci twarde veto nie byłabyś w stanie przygarniać kolejnej biedy... A wrażliwości na ból i cierpienie naszych braci mniejszych, oraz odpowiedzialności za te już posiadane przecież to oni właśnie uczą...
Zobacz profil autora
Justyna
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 670
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław

Jak tak sobie czytam tą historię Twojej rodziny, to wcale się nie dziwię, że Twoja mama na wieść o tym, że chcesz wziąć Trusię* na tymczas zagroziła Ci odcięciem od internetu . Przecież przy szmerglu całej Twojej rodziny na punkcie biednych zwierzaków, to Wy faktycznie nie powinniście mieć dostępu do tego ustrojstwa, bo tam psich tragedii od groma a na żaden "Głos Rozsądku" to u Was raczej liczyć nie można .
Ech... żeby więcej było takich rodzin jak Wasza...
Nie da się Was wszystkich jakoś sklonować?

*Trusia to ta sunia od V.Villas, którą jakiś czas temu razem z Edytą transportowałyśmy z Dolnego śląska do Krakowa, do agamiki właśnie
Zobacz profil autora
agamika


Dołączył: 03 Lip 2007
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

geba, szczerze mówiąc to zapomniałam , i strasznie mi głupio teraz... troche mi się na głowę za duzo zwaliło w ostatnim czasie, do tego dziś oblałam egzamin na prawko 3ci raz! , i czuje sięjak jakiś tumok, bo nawet na miasto nie wyjechałam
ale jak tylko sie odrobię ze wszystkim , to przyjadę poprzytulać się z niedzwiedziem

hi hi, ojciec o Trusce dłuuugo nie wiedział, bo w Szwecji siedzi , tlyko sąsiadka przez tel się wygadała
moze zaraz powstawiam fajne zdjęcia gromady

ale tak odchodząc od tematu, to dziś na innym zgłosiłą się o pomoc dziewczyna , wkleje wam jej post tu ,bo jakis tak podniosło mnie to na duchu :

Przez 2 lata chodziłam do starszej pani której pomagałam zajmować się jej Małym zwierzyńcem. W sumie to moimi obowiązkami było sprzątanie klatek królików i dopilnowanie żeby miały co jeść. bylo ich co najmniej 20 więc było co robić. Pani przed miesiącem zmarła Zdarzyła tylko rozdzielić zwierzaki po miedzy jej synów i wnuczków. A ja dostałam psa... nigdy w życiu nie zajmowlam się psem. Jak zaczynają szczekać to wpadam w panikę i najchętniej bym uciekala.Jak wspomniałam w temacie jest to siberian husky ma 2,5 roku, przeszedł szkolenie jako pies towarzysz, jak cos chce to piszczy- chce jeść to staje obok miski i prosi, jak na dwór to siada kolo drzwi i piszczy. Ale od soboty cały czas piszczy! Chodzi po domu i czegoś szuka, dzisiaj w nocy spala ze mną w łóżku bo szczekala.
proszę pomóżcie bo nie wiem co robić! Żal mi pieska...


miło tak poczytać ,ktoś kto nie miał psa, i w sumie sie ich bał ( pisała ze pies ją ugryzł jak była dzieckiem) ... a mimo to
tak piesek zostaje ze mna nie mam serca go oddawac do schroniska, pokochalam ja i polubiłam sie nia zajmowac. Wiem ze musze sie dużo jeszcze nauczyc o pieskach ale nie poddam sie


ta starsza pani wiedziała co robi


a co do Truśki/Tośki to poczochraniec własnie mi psuje powietrze w pokoju

(ps. dzięki za miłe słowa )


A teraz kilka fotek

MIKA PRZYTUL;ANKA

[link widoczny dla zalogowanych]

Trusia z Reksiem

[link widoczny dla zalogowanych]

To jest Hera, pies znajomej

[link widoczny dla zalogowanych]

Toska( Trusia) udaje ze jej nie ma

[link widoczny dla zalogowanych]

i jeszcze może Bolesław
[link widoczny dla zalogowanych]

oblęzenie

[link widoczny dla zalogowanych]


_____________________________________________________________

skoro już tu jestem to jeszcze fotki do.łoze, bno szczególnire jedna z nich baaardzo mi się podoba

o ta

[link widoczny dla zalogowanych]

ta juz nie taka fajna

[link widoczny dla zalogowanych]


a tu jeszcze reksia ozor

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
agamika


Dołączył: 03 Lip 2007
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

daaawno tu nie zaglądałam , ale muse sie pochwalić moimi nowymi tymczasowiczami ,


















GUCIO



FILIP








ZASWINIŁAM JUZ KAZDY MOŻLIWY WĄTK, WIĘC TU TEŻMUSIAŁAM

POZDRAWIAM I WRACAM DO PISANIA PRACY






_________________________________________________
NO I WTOPA, TO DZIEWCZYNY Z PODEJRZENIEM CIĄZY DO TEGO !
ZWARIUJE ZARAZ I Z TORBAMI PUJDĘ
Zobacz profil autora
co w M4 można zmieścić...
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 2 z 2  

  
  
 Odpowiedz do tematu