MadziA
Zwierzofan
|
Niesamowity pies, pierwszy raz o takich hecach słyszę Agamika wyciągaj jeszcze o Redzie, ja z chęcią poczytam, mogę czytać i czytać.. Co za mądry pies, cudny
|
||||||||||||||
|
agamika
|
Na razie wracam do mojej ferajny : Stanęło na tym że w w domu były trzy psy ( tzw chipsy) Sonia , Tupek, Dżek i trzy świniaki (Maks, Kacper, pysia)
Kilka zdań o soni : [link widoczny dla zalogowanych] Sonia ( vel Parówa vel Nitoperek vel Foczka) była dużym łakomczuszkiem z małym brzuszkiem i dla kawałka suchego chleba zrobiłaby wszystko . Ulubiona i najbardziej skuteczna pozycja żebracza była na świstaka : sonia siadała na swojej krąglutkiej dupińce podnosiła tłów do pionu i klaskała przednimi łapkami ( dosłownie - uderzała przednimi łapkami o siebie i jak pazurki trafiły na siebie to było jak klaskanie), czasem jeszcze dochodziła jojczenie żeby większa uwage na siebie zwrócić. Największymi funflami Soni byli Dżek ( oczywiscie po etapie gdy zek miał ja ochote zjęść) i Kacper . Ale niech nie zwiedzie was ta słodka minka Parówy podstępnej , gdyż raz zrobiła zamach na moje życie! Sonia uwielbiała jak sie jej w gardło chucha : przykładała swoją szyje do ust ofiary i czekała ąz zacznie się "dmuchać " w jej podgardle. W ten ponury ranek spałam spokojnie , nieświadoma co ruda planuje. Nagle poczułam ze oddychac nie mam czym i poderwałam się przerażona aby spróbować oddech złapać. I okazało się ,że to sonia przyszła na pieszczoty, tylko tak połozyła mi szyje na twarzy ze przysłoniła mi też nos Ale pozatym jednym niecnym postępkiem, raczej miała zbawienny woływ na zdrowie , układając się w czasie snu wzdłuć kręgosłupa i dogrzewając krzyże osoby którą zaszczyciła swoja obecnością Następne w domu były gościnnie kociaki , wyciągnięte z kontenera na śmieci, jesli dobrze pamiętam to było ich trzy . W pamięć zapadła mi Kicia Kołnierzyk, a jej imie wskazuje gdzie spać uwielbiał( ukłdała się wokół karku i mogła tak kilka godzin spędzić na drzemce. Ku mojej i moich braci rozpaczy wszystkie znalazły dom , wtedy jeszce moi rodzice wierzyli że kot niewychodzący to nieszczęśliwy kot , a na 4 pietrze ciezko byłoby kotu wolność zapewnić Kolejny gość to Saba dziwnym zrządzeniem losu równierz znaleziona w kontenerze na smieci , przez sąsiadke ( ktoś ją wrzucił w worku i związanymi łapami ) Saba miła ok roku i wyglądem bardzo przypominała tzw. psy faraona . Saba pojawiła się kilka lat po Soni i Dzeku. Nie pamiętam dokładnie kkiedy , ale było to pare miesięcy po tym jak Red odszedł i stała się psem "dziadków " ("dziadki" - oznacza wszystkich mieszkańców mieszkających z babcia i dziadkiem na Prądnickiej ) CDN... ( próboje właśnie sobie przypomniec kolejność wydarzeń , ale wszystko mi sie pląta , historia zawsze była moją słabą stroną tak wiec mozliwe ze zaraz was okłamie ale oprzy takiej ilości łap w zyciu czasem miesza mi sie , które były jednocześnie Tupek odszedł a to jego jedna z ostatnich fotek[link widoczny dla zalogowanych] i właśnie mam problem czy Misiek pojawił sie jeszcze za zycia Tupka czy nie Misiek nie był gościem jak kociaki, ale i tak krótko goscił w naszym życiu. [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Siedziałem w bramie prowadzącej na podworze i już zacząłem godzić sie z tym, że niedługo przyjdzie mi opuścic ten świat . Jedna dwunożna istota czasem podzieli się ze mną czymś do zjedzenia, jednak większość oczu patrzy na mnie z obrzydzeniem, niechęcią ...czasem strachem. Uff ostatnio coraz ciężej mi wstawać..... Jak Miska przyprowadzii moi rodzice z miasta , to wyglądał tak, jakby właśnie takie myśli mu sie kłębiły ,pełna rezygnacja i apatia . Leżał w jakiejś bramie w centrum, od kobiety w kiosku dowiedzieli się że już ponad miesiąc tak leży , czasem chowa się przed ludźmi. Ona dawała mu swoje kanapki, czasem ktoś wode wystawił. Rodzice na jakimś sznurku go przyprowadzili, sama skóra i kości ( to akurat dobrze pamiętam) strasznie śmierdział i widać było ,ze mu już wszystko jedno co się z nim dzieje. Udało się go odkarmić, straaaaaszna przylepa z niego się zrobiła, i dostał na imię Misiek. Bardzo lubiał się wtulać w człowieka, aze nie mieścił się na kolanach to przednią część tułowia kładł poziomop na nogach, a tył był normalnie ( taki poprzekręcany stał). Jedyny problem to to ,ze on troche przypominał collie , i Dżeki go nietolerował. Rudy regularnie wstrzynał bójki mimo że byl mniejszy aż do... : Panowie ścinali się średni raz na dwa tygodnie. Tym razem zaczęli kotłować się pod stołem , a ja głupia i młoda żeby ich rozdzielić wsadziłam nogę pomiedzy nich ( akurat jadłam śniadanie)... no i do dziś mam blizne nałydce p Dzekowym zębie, który to był wycelowany w Miśka. Psy momentalnie przestały ( a więc w sumie metoda skuteczna), i już sie nie prztrafiła nigdy bójka . Misiek jak wspomniałam wyżej był dość krótko z nami, po roku u nas, nagdle przestał przyjmować pokarm , co zjadł to zaraz zwracał. Okazało się ,że to co wczesniej sięz nim działo ( długotrwała głodówka, a pewnie inne sprawy też o których nigdy sie nie dowiemy) wyniszczyło mu wątrobe i żołądek, nie dało nic już się dla niego zrobić... Był tak króciutko ale... CDN ( bo oczywiście jak zwykle płakać mi się chce jak o Miśku pomyśle, i zaraz utopie klawiature) |
||||||||||||||
|
agamika
|
powoli acz nieuchronnie zbliżam siędo obecnego stanu rzeczy
W domu były dwa psy , i świnka morska( kacper, Maks i Pyśka odeszli wcześniej ) czasem pojawił się jakiś psi przybłęda - gość, ale na szczęście właściciele zapłakani się odnajdywali . w jedne wakacje ( z tego co pamiętam to były przedostatnie moje wakacje w podstawówce)" sąsiedzi znów skąś wytrzasnęli dwa szczeniaki ( bo dobre serce sąsiadki polega na tym ,że znosi wszystko do nas , sama musi mieć psa którym można się pochwaliś znajomym,( dla mnie rzecz niepojęta ). Był to pies i sunia, pies był troszke pudlowaty i szybko znalazł domek , gdzie ochrzczono go Bulinkiem . Natomiast rudawa sunia do niczego nie podobna , z przykrótkim ogonkiem ( wet potwierdził że taki ma od urodzenia ) jakoś nie wzbudzała zainteresowania . Musze przyznać ,że ja tam z tego powodu wcale nie ropaczałm, i Zuza została moim pierwszym nieoficjalnym psem ( bo utrzymywali ją rodzice ) [link widoczny dla zalogowanych] to jedyne zdjęcie Zuzy jakie posiadam ( i tak miałam fuksa, bo zrobiła je moja kuzynka i mi przysłała) Zuza z Sonią zrobiły sie nierozłączne , Sonia spała mi przy krzyrzach Zuzka przy brzuchu, jak im za ciepło było to szły pod łózko, Zuza jak chciała byćgłaskana to przychodziła i sama sie pod ręką kręciła , w jedną i a puźniej w drugą strone. Mieszanka to była dziwna , bo zęby miała stanowczo większe nniż wskazywałby na to jej wzrost, miała zwartą budowę i był silniejsza niż się wydawało na wygląd.Praktycznie wszędzie gdzie się dało chodziła ze mną, taki psiak nie do zdarcia . Na działce dziadkowi kopała nie dziury ale całe tunele ( na szczęscie nie w grządkach tylko w częsci wypoczynkowej ). Jej ulubionym przysmakiem były mrówki zlizywane wprost z chodnika czy jakiegoś murku . Była grzeczna sama z siebie chyba, bo nie pamiętam ,zebym miała kiedykolwiek jakieś z niąproblemy wychowawcze. Ladnie koło nogi chodziła itp... Zginęła tragicznie , pies się na niąrzucił i wbiegła pod autobus uciekając przed nim , mie pamiętam ile czasu spędziłam siedząc na krawężniku i rycząć patrząc na to co z niej zostało... pamiętam tylko TEN skowyt i to że puźniejk jakoś wszystkie samochody bez problemu omijały jej zwłoki ( dodam , że ona nie wbiegła wprost pod autobus tylko wracała już do mnie powoli z ulicy,i kierowca na pewno ją widział i mógł spokojnie zachamować nie powodując wypadku, gdyżnic za nim nie jechało, a on jechał dość wolno bo dopiero co z petli wyjechał, a ja też stałam jak durna nie wiedząc co robić,zamiast wejść po nią na ulice wmurowało mnie ... ) było to w kwietniu , Zuzka by kończyła 6 lat w wakacje , autobusami nie jezdziłam dosć długo puźniej bo do płaczu mnie to zawsze doprowadzało i zastanawiałam się prawie obsesyjmie czy to nie TEN autobus , czy to nie TEN kierowca Nawet teraz , mimo że ponad 7 lat minęło to jak jade i usłysze dźwięk jakiś co mi się skojarzy to ostro musze się powstrzymywać... Sonia bardzo posmutniała po tym , osiwiała w kilka dni praktycznie... Pół roku przed śmierciąZuzy w domu pojawiła się Kora I teraz pojawia się psy , które są z nami obecnie Kora została znaleziona na ulicy, a raczej została wrzucona za ogrodzenie szpitala , gdzie sprzątał w tym czasie mój ojciec , miała ok 6 m-cy [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Kora jak widać czarna owczakowata suka. Uwieeeelbia aportować |
||||||||||||||
|
agamika
|
Ja strasznie przeżywałam śmierć Zuzki, i puźniej dowiedziałam się,ze kuzynka się do schronu już wybierała po psa dla mnie . Ale pisane było mi co innego, a raczej kto inny.
Dzek nie oficjalny pies brata nagle zapragnął soacerku w nietypoiwej jak na niego porze , no i brat nie miał nic do gadania tylko musiał z nim zejść Myślac co temu psu szczeliło do głowy chodził po trawiku z anim i nagle usłyszał cichutkie popiskiwanie, po dłuższych poszukiwaniach xródła dżwięku doszedł do kontenera n aśmieci. myśląc ,że ktoś kota zamknął p[rzypadkiem w tymże kontenerze,wrócił do domu Dzeka zostawić ,żeby zapewnić hipotetycznemu kotu bezpieczne uwolnienie... I wrócił taszcząc pod pachą małe czarne cudeńko z krawatką , wyciągnięte nomen omen z liści ( podgniłej) kapusty. Ja jestem raczej osobą twardo stąpającą po ziemi, ale jak zobaczyłam to maleństwo to wiedziałam,że ona jest MOJA, musiała zostać ( i ja wierze,ze to nie był przypadek). MIKA to pierwszy mój oficjalny pies i jak się puźniej okazało dość kosztowny w utrzymaniu pupil |
||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Hmmm... Czy tylko ja mam wrażenie, że ta opowieść nie powinna się jeszcze skończyć? Hę? |
||||||||||||||||
|
agamika
|
wiedziałam ze o czyms zapomniałam....
to jedziem dalej [link widoczny dla zalogowanych] spanko [link widoczny dla zalogowanych] Mika została przez kogoś wyrzucona do śmieci . Po dochodzeniu zrobionym wśród dzieciaków na osiedlu doszliśmy do tego od której suni jest Mika. Właścicielka Kory(ale nie tej naszej, zbierzność imion) (mamy Miki) okazała się byc kobietą o dobrym sercu, ale nie do końca rozgarniętą - delikatnie bardzo mówiąc. Kora została przez nią znaleziona jak juz była w ciąży, mimo to zdecydowała się ją przyjąć a nie oddawać do schronu. Kora się oszczeniła, i Mika miała pecha . Jeden facet ponad miesiąc ją o szczeniaka prosił, taki osiedlowy pijaczek. Pani Kory w końcu się ugięła i dała mu sunie. Nieraz puźniej z nim rozmawiała, a ten jej wpierał,ze z małą wszystko ok, opisywał jak to się nia zajmuje itd. A prawda była taka , że jak mu się nie udało jej za wódke sprzedać to wrzucil ją do kontenera na śmieci!! ( gdyby mój brat nie usłyszał skomlenia cichutkiego w tym kontenerze , to nie byłoby jej długie życie pisane, gdyż to był kontener sklepowy zamykany od góry, znajdujący się w mało uczęszczanym miejscu) [link widoczny dla zalogowanych] Następny w kolejce to PINOKIO [link widoczny dla zalogowanych] Pinokio to jedyny pies rasowy jakiego mamy - owczarek szetlandzki. Był to babci pies, po jej smierci przeszedł pod naszą opiekę ( w sumie wcześniej też był pod naszą opieką , bo babcia mieszkałą z nami, ale oficjalnie to był jej pies) . Od Miki jest niewiele młodszy. Moja babcia w sumie niby go dostała od sąsiadki u której pracowała jako pomoc domowa (ale my wiemy ,że ona za niego zapłaciła, dlatego piszę niby ). Pinokio był piątym psem w domu na tamten moment : Dzeki, Sonia, Kora, Mika PInokio. NIestey los jest złośliwy i ktoś gdzieś ustalił , że pięc to za duzo. Dzek (niecały rok po przyjciu Miki)zachorował, niestety mieliśmy zaufanie do złego weterynarza ... za pużno zesmy się zorientowali. I Dzekus odszedł na serce... tui z Tolą [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] TOLA Tola to była króliczyca mojego wujka... W te same wakacje, co Mika do nas trafiła, wujek zostawił nam na przechowaniu białą puchową kulkę, ze śmieszną grzywką. Króliczyca była bezimienna, i trochę wyrośnięta jak na miniaturkę którą to podobno była (miała już dwa lata). ... Wujek wrócił z wakacji i cisza... nikt po królika się nie zgłaszał... . W końcu wyrodny właściciel nas odwiedził ( mnie akurat w domu nie było) i stwierdził, że może by została, a mój ojciec tylko stwierdził , że ja to się uciesze nawet . I tak zostałam wrobiona w opiekę nad bobkorobem, a Mika dostała siostrzyczkę, nazwaną przezemnie Tola. Tola była super królem, rządziła moimi psami. Jak kicała po pokoju, i np. Mika leżała na jej trasie to zaczynała podszczypywać moją psice, aż ta jej nie ustąpiła Mika jak urosła , traktowała Tole jak swojego bachora, nie raz niedopuszczajac reszty psów do niej, wylizując ja po pupie (blee), nie odstępując na krok. Tola odeszła rok temu , przyprawiając Mikę o kolejne siwe włosy na pysku ( pierwsze pojawiły się jak Sonia odeszła ). [link widoczny dla zalogowanych] _____________________________________________________________ Styczeń chyba dwa lata po Mice. Dostaje telefon od znajomej żebym koniecznie szybko do niej przyszła. Miałam dziwne przeczucie, że Magda coś kombinuje, jak doczłapałam na 4 pietro jej bloku zobaczyłam uwiązanego na klatce małego rudego brzydala... Brzydal okropnie chudy przypelętał się za suką Magdy z niewiadomego kierunku. Był bez smyczy, bez obroży - po prostu goły i wesoły. U niej nie mógł zostać, więc wzięłam pod pache i wróciłam, do domu pewna ,że wylecę razem z psem na korytarz Cała okolica została obwieszona informacją o znalezieniu rudego brzydala. Minął tydzień - cisza, minął drugi tydzień - dalej cisza. Pod koniec trzeciego tygodnia odebrałam tajemniczy telefon, od Pani twierdzącej ,że jest to pies stróża na terenie zakładu ( dodam, że Reksio waży 7 kg - typowy pies stróżujący) w którym pracuje i , że nazywa się Kieszonkowiec. No to wołamy z mamą "Kieszonkowiec choć", zero reakcji, pies udaje że śpi. Postanowiłyśmy jednak sprawdzić z Magdą ten zakład, bo brzydal ma jedną ceche dość charakterystyczną (krzywy zgryz i wystające zęby) i Pani dość dokładnie go opisała. No i okazało się, że : 1. Pies i owszem został tam przyniesiony do pilnowania terenu , ale tam była firma stróżująca i do żadnego z pracowników pies nie należy, tylko po prostu sobie jest... 2. Na imie ma Reksio , a Kieszonkowiec wołali, bo go nikt tam nie karmił , więc pies kradł kanapki... 3. Był nieszczepiony, nieodrobaczany... NIC (bez książeczki nawet) 4."Tak wogóle to możecie go sobie wziąść , bo on i tak nie pilnuje terenu tylko między balaskami ogrodzenia wychodzi i leci w osiedle" (Dodam ,że zakład koło ruchliwej ulicy i torów kolejowych) No i tak Reksio został 5 psem na tamtą chwile w naszym domu, bo takiego brzydala nikt nie chiał jakois wziąść . (5 bo w domu już były : Sonia , Kora , Mika ,Pinokio (+ Tola) ) [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Wiosna tego roku co Reksiu do nas trafił albo następna? nie moge sobie przypomnieć która,?! ale to nieważne Jak ktos był kiedyś w Krakowie, to może kojarzyć "Jubilat" . Koło tej maszkary jest przejście podziemne dość często uczęszczane przez ludzkich osobników. Wiadomo powszechnie, że ludziki nic poza czubkiem własnego nosa nie widzą, i lecą za swoimi sprawami ... Pozatym co warte jest życie małego kotka, przecież i tak juz z niego nic nie będzie, chude to, zaropiałe to, a kotów i tak wszedzie pełno... Głupi ludzie, pędzili tak przez to przejście, i nie zauważyli, że mijają jedno z cudniejszych stworzeń. Jakby tylko któremuś zechciało się chwile jakże cennego swojego czasu "poświęcić" tej małej resztce kota zyskali by coś czego nigdy nie zdobędą w wyścigu szczurów. Kota zauważyła przyjaciółka mojego brata, początkowo myśleli ,że to trupek juz leży. Ale coś ich tknęło bo wrócili się z przystanku i zabrali kociego trupka ze sobą. Koci trupek wzięty do weta został od razu, diagnoza : koci katar, szanse na przeżycie : 30% Kot dostał swój pokój, coby mu domowe psice nie przeszkadzały w kuracji, i tak zwłoki co dzień za zastrzyki jeździły , i jeździły, aż pojawiły siępierwsze oznaki życia. Hurrra , przeszedł metr sam, nie przewracając się . Po leczeniu ciągnącym się w nieskończoność, postawiona została następna diagnoza: kot będzie żył najdłużej rok.( po tej diagnozie zmieniliśmy weta, bo ten rozkładał ręce i stwierdził ,ze może lepiej uśpić...) W końcu dotarliśmy na weta który dokładniej zajął się naszym kotem :KK uszkodził układ krwionośny, ma astme oskrzelową, zrosty w nosie .... były to złe wieści, ale zawsze już coś wiedzieliśmy o stanie kota Kot wariuje z psami, (szczególnie z Reksiem ), lata, skacze (imie Gremlin zostało nadane kociemu juz nietrupkowi)... rozpusta na całego. I nagle robi się osowiały, nastroszona sierść , problemy z oddechem... szybko, szybko do weta ( ile mu żyć zostało po leżeniu pod tym przejściem?!). Zastrzyk pomógł, ufff. Następny atak był po dwóch miesiącach, ale tym razem było gorzej stres związany z wizytą spowodował atak serca ... Kot odratowany , ale co robić? Dwa kolejne ataki ( w nieregularnych odstępach czasu) , w momencie wejścia do kliniki tez skończyły się na poważnym zaburzeniu pracy serca.. Jak mu pomóc żeby nie szkodzić . Na szczęście wet zaczął do nas przyjeżdzac na domowe wizyty , bez pobierania opłaty za to, a w końcu udało się mamę przekonać żeby nauczyła się robić domięśniowy zastrzyk kotu. Gremlin będzie kończył teraz 5 lat , ataki ma kilka razy w roku, ale dzięki dość szybkiemu podaniu leku, przechodzą ... Kota nigdy w domu nie planowaliśmy ( 4te piętro), ale takiego z astmą nikt nie chciał... więc... [link widoczny dla zalogowanych] tu piszemy prace mgr [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Klatka Toli została złożona, zafoliowana i schowana głęboko w pawlaczu . Ale zanim pojawił się nowy mieszkaniectejże klatki, mój brat ( drugo , nie ten od kota ) sprowadził do domu ( prawie na Boże Narodzonie ) urocze stworzonko, dyskryminowane przez wielu ze względu na ogon. Szczurka przyniesiona została od jakiegoś kolegi brata. Kolega nabył szczura bez wiedzy rodzicielki, która jak zobaczyła co zamieszkało w klatce po chomiku (czasem mam ochote porządnie tyłki przetrzepać "ziomalom" , kto kupuje szczura i umieszcza go w klatce dla chomika?!) podniosła taki krzyk , że ptactwo z całej okolicy spłoszone odleciało na drugi koniec miasta. Szczur szybko szukał domu i znalazł u nas, niesty musiała poczekać jeszcze na nową klatke, jedyne co mnie pociesza to to, że ona malutka jeszcze wtedy była...." (ps.teraz juz ma poządną ) [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Jakiś czas temu trafiłam przypadkiem na takie jedno forum, już nie pamiętam nawet jak (zna ktoś może dobry środek na pamięć ? ) . Psie forum troche mnie wciągło... . Tak klikałam na odsyłacze w podpisach, itrafiłam na wątek świnkowy Małe , kochane , słodkie , mądre , wręcz hipnotuzujące , no i jak tu się nie zgłosić jak klatka stoi pusta do pomocy? Przeciez co to szkodzi ,zeby takie malutka piąkność skorzystała z mojej klatki jako hotelu dopóki transport z K-owa na Śląsk się trafi ? Napisałam - cała szczęśliwa ,ze choś przez kilka dni świnkę będę mieć (miałam w dzieciństwie świnki trzy , i mam straaaaaszny sentyment do prośków ) - że JA ja przetrzymam . Ale los jak nie raz już wcześniej mi figla sprawił, bo okazało się , że hotel już niepotrzebny Ehhh... trudno, obiecałam, że jak tylko będzie potrzeba to moja oferta aktualna też dla innych prośków w potrzebie, bo klatkę mam... Długo nie czekałam, a raczej wcale nie czekałam... W schronie ze świnką (która bliżej dom znalazła ) wyrok odsiadywał taki jeden czort. Na tyle apetyczny , ze groził mu wyrok śmierci w paszczy wąża ... No to napisałam żeby szybko z celi śmierci go zabierać ja go przetrzymam aż domek znajdzie. POjawiła się jedna przeszkoda, ja oczywiście jak zwylke wykazałam się wielką spostregawczością i błyskotliwością, ten schron był w SZczecinie ! Czy jest sens , wlec gryzonia przez całą Polskę , do DT ?! No chyba nie... ale do DS ?! TAAAAAK No i zaadoptowałam królika Bolesława Śmiałego ze szczecińskiego schroniska. (imie nadane przez taką jedną osóbkę, która to mnie ostrym gradem pytań na gg zasypała, do dziś mam siniaki ) Imie początkowo wydawało się właściwe, ale teraz myśle , ze on tak naprawde nazywa się El Diablo. Koledzy brata boją się mu wsadzić ręke do klatki [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Polecam posiadanie tak licznego zwierzyńca , gwarancja obejmuje : - wcześniejsze siwienie , ewentualnie łysienie - ciągły bałagan - rozrywka 24 h na dobę - debet na koncie - stanowisko honorowe wariata osiedlowego - .... (wolne miejsce pozostawione na nieodkryte jeszcze nagrody gwarantowane ) A tak naprawdę to niepotrafiłabym życ inaczej. (pozatym przez ten czas było u nas pare przypadkowych psiaków - zgub, których właściciele się odnaleźli) m.in pies Piwo |
||||||||||||||
|
geba
Zwierzomistrz
|
Aga normalnie jestem pelna podziwu jak Ty i Twoi rodzice to obejmujecie. Stanowisko osiedlowego "wariata" w tym przypadku jest bardzo mile widziane.
Oczywiscie zaproszenie na kawe i ciacho aktualne no i niedzwiedz czeka na obiecane myzianko. |
||||||||||||||
|
Anna
Moderator
|
Na prawdę szczerze Ci dziękuję.. ja mam cały czas obawy przed tym jak odbierze mnie moje otoczenie z moim tłumnym zwierzyńcem. Ja co prawda nieźle sobie radzę, ale w sumie z każdym nowym coraz gorzej. Co prawda zapsiona nie jestem bo z powodu trybu życia na barki rodziny inwentarz by spadał, ale całej reszty sporo
A takie opowieści - któe w skrócie zacytowałam rodzinie mocno mnie na duchu podnoszą i utwierdzają w tym, że posiadanie tłumku zwierząt nie jest objawem chroby psychicznej <tak> A oczywiście szacunek dla ratowania całej tej gromady mam wielki |
||||||||||||||
|
Martusia
Zwierzofan
|
Otóż to Jak dobrze wiedzieć, że jest nas, "wariatów" więcej, ufff... |
||||||||||||||||
|
MałGośka
Adminka
|
Robi wrażenie takie życie pełne oddania zwierzakom pomocy potrzebującym, oj robi
Aga - choć widać genetycznie macie uwarunkowane takie podejście do życia to pozwolę sobie pogratulować rodziców. Przecież gdyby oni postawili Ci twarde veto nie byłabyś w stanie przygarniać kolejnej biedy... A wrażliwości na ból i cierpienie naszych braci mniejszych, oraz odpowiedzialności za te już posiadane przecież to oni właśnie uczą... |
||||||||||||||
|
Justyna
Zwierzofan
|
Jak tak sobie czytam tą historię Twojej rodziny, to wcale się nie dziwię, że Twoja mama na wieść o tym, że chcesz wziąć Trusię* na tymczas zagroziła Ci odcięciem od internetu . Przecież przy szmerglu całej Twojej rodziny na punkcie biednych zwierzaków, to Wy faktycznie nie powinniście mieć dostępu do tego ustrojstwa, bo tam psich tragedii od groma a na żaden "Głos Rozsądku" to u Was raczej liczyć nie można .
Ech... żeby więcej było takich rodzin jak Wasza... Nie da się Was wszystkich jakoś sklonować? *Trusia to ta sunia od V.Villas, którą jakiś czas temu razem z Edytą transportowałyśmy z Dolnego śląska do Krakowa, do agamiki właśnie |
||||||||||||||
|
agamika
|
geba, szczerze mówiąc to zapomniałam , i strasznie mi głupio teraz... troche mi się na głowę za duzo zwaliło w ostatnim czasie, do tego dziś oblałam egzamin na prawko 3ci raz! , i czuje sięjak jakiś tumok, bo nawet na miasto nie wyjechałam
ale jak tylko sie odrobię ze wszystkim , to przyjadę poprzytulać się z niedzwiedziem hi hi, ojciec o Trusce dłuuugo nie wiedział, bo w Szwecji siedzi , tlyko sąsiadka przez tel się wygadała moze zaraz powstawiam fajne zdjęcia gromady ale tak odchodząc od tematu, to dziś na innym zgłosiłą się o pomoc dziewczyna , wkleje wam jej post tu ,bo jakis tak podniosło mnie to na duchu :
miło tak poczytać ,ktoś kto nie miał psa, i w sumie sie ich bał ( pisała ze pies ją ugryzł jak była dzieckiem) ... a mimo to
ta starsza pani wiedziała co robi a co do Truśki/Tośki to poczochraniec własnie mi psuje powietrze w pokoju (ps. dzięki za miłe słowa ) A teraz kilka fotek MIKA PRZYTUL;ANKA [link widoczny dla zalogowanych] Trusia z Reksiem [link widoczny dla zalogowanych] To jest Hera, pies znajomej [link widoczny dla zalogowanych] Toska( Trusia) udaje ze jej nie ma [link widoczny dla zalogowanych] i jeszcze może Bolesław [link widoczny dla zalogowanych] oblęzenie [link widoczny dla zalogowanych] _____________________________________________________________ skoro już tu jestem to jeszcze fotki do.łoze, bno szczególnire jedna z nich baaardzo mi się podoba o ta [link widoczny dla zalogowanych] ta juz nie taka fajna [link widoczny dla zalogowanych] a tu jeszcze reksia ozor [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||||
|
agamika
|
daaawno tu nie zaglądałam , ale muse sie pochwalić moimi nowymi tymczasowiczami ,
GUCIO FILIP ZASWINIŁAM JUZ KAZDY MOŻLIWY WĄTK, WIĘC TU TEŻMUSIAŁAM POZDRAWIAM I WRACAM DO PISANIA PRACY _________________________________________________ NO I WTOPA, TO DZIEWCZYNY Z PODEJRZENIEM CIĄZY DO TEGO ! ZWARIUJE ZARAZ I Z TORBAMI PUJDĘ |
||||||||||||||
|
co w M4 można zmieścić... |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.