Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Przewodnik stada
Dobrusia


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


Do napisania tego postu skłonił mnie ostatni przypadek z którym się do mnie zgłoszono.

Suka - mieszaniec, skrzyżowanie z border collie Bardzo agresywna, ale tylko w stosunku do obcych. Właściciele planowali ją uśpić, bo obawiali się o bezpieczeństwo dzieci mieszkających w okolicy. Na szczęście, znajomi polecili im mnie i problem - po długiej rehabilitacji udało się rozwiązać.

Pies został wzięty ze schroniska i przez pierwsze pół roku nie było problemów. Niestety, po roku sytuacja wymknęła się spod kontroli. Suka w ogóle nie słuchała właścicieli, rzucała się na innych ludzi i zwierzęta. Było mi jej bardzo szkoda - bo to nie była jej wina, że stała się zagrożeniem dla otoczenia.

Dlaczego doszło do takiego wypaczenia charakteru zwierzaka? Niestety z braku wiedzy i zrozumienia kim tak naprawdę jest nasz podopieczny. A kim jest? Przede wszytskim psem, dalekim przodkiem wilka, który znajduje się w sztucznych dla niego warunkach. Nie jest w stanie odczuwać i myśleć tak jak człowiek. Niestety właściciele często nie zdają sobie sprawy z tego i źle interpretują jego zachowania.

Myślicie że przypadek agresywnego psa jest Wam odległy i Wy nie popełniacie podobnych błędów, które mogą się zakończyć tragedią? A czy nie zdażyło Wam się powiedzieć: mój pies się cieszy jak widzi gości/ idzie na spacer? Niestety, pies się nie cieszy - pies jest tylko podniecony, czyli wchodzi w stan, w którym nie kontroluje się w pełni, robi rzeczy, na które nie macie wpływu. I co z tego? - zapytacie. A to, że to nie Wy wyprowadzacie psa, a to on Was. I to, że nie macie wpływu na to czy nowe ubranie Waszych gości zostanie w stanie nienaruszonym.

Pies, znajdując się w nienaturalnych dla niego warunkach- jakimi bez wątpienia są miasto, czy nawet obejście gospodarskie traci "grunt pod nogami"- bo skąd ma np. wiedzieć, że nie wolno wbiegać pod samochód? Przecież w lesie z którego pochodzą jego przodkowie drapieżnika o nazwie pojazd mechaniczny nigdy nie było. A zatem, musi polegać bezwzględnie na człowieku. Ale czy rzeczywiście może?

No właśnie nie zawsze i nie do końca. Ludzie, którzy nie rozumieją psów i pozwalają mu przejąć sytuacje (pozwalając na niestabilny stan umysłu lub pozwalając mu na zachowania samca alfa) oddają mu władzę i tym samym stawiają go w przykrej sytuacji: musi zarządzać stadem w warunkach dla niego nienaturalnych. Przeprowadza Was przez ulicę, chodź jest czerwone światło, decyduje się zaatakować psa sąsiada, bo właściciel nie mówi mu, że ten nie stanowi dla niego zagrożenia.

Uważacie że to Wy jesteście Panami domów? A ile razy pies towarzyszył Wam przy posiłku? W naturze przewodnik stada zawsze je sam- ten, który jest "pod nim" stoi daleko i czeka na swoją kolej. Pozwalając mu jeść z Wami lub przed Wami - oddajecie psu władzę.

Pies na spacerze idzie przed Wami? Ciągnie Was? To właśnie zachowanie samca alfa (nawet jeśli chodzi o suke)- to on prowadzi swoje stado, decyduje w którą stronę pójdziecie, gdzie się zatrzymacie.

Można by powiedzieć: ale mi nie przeszkadza, że pies ma władzę, przecież go kocham i chcę by był szczęśliwy. Problem w tym, że taki pies nigdy szczęśliwy nie będzie, bo musi być odpowiedzialny za stado w nienaturalnych dla niego warunkach. Musi podejmować setki decyzji, do których natura go nie stworzyła. I jaki tego efekt? W najlepszym wypadku złe decyzje: podarcie ubrania gości, wciągnięcie właściciela w kupę podczas spaceru. Niestety, z czasem pies robi się coraz bardziej nerwowy, czasem strachliwy, często zaczyna się coraz częściej "cieszyć" i coraz trudniej go zachamować. Pojawiają się pierwsze objawy agresji- lekkie ugryzienie właściciela albo gościa- ze strachu.

A wystarczyło by zdjąć ciężar z pleców naszego przyjaciela: stać się dla niego autorytetem. Gwarantuję, można wtedy praktycznie usłyszeć westchnienie ulgi naszego towarzysza - który już nie musi decydować i może w 100% polegać na nas.

O dziwo, bardzo łatwo stać się takim autorytetem- wystarczy być konsekwentnym, asertywnym i pamiętać by człowiek był jednak zawsze ważniejszy niż pies. To pies powinien iść za człowiekiem- nigdy odwrotnie. Jeśli poczekamy, aż się uspokoi i przestanie "cieszyć" i dopiero wtedy założymy mu obrożę i smycz, zmusimy go by wyszedł przez drzwi jako drugi, zobaczymy, że jest on na spacerze dużo bardziej spokojny i chętniej wykonuje nasze polecenia.

Parę słów jeszcze odnośnie psów wielorasowych. Nie znając się na psach i biorąc ze schroniska zwierzaka nie wiadomej rasy i pochodzenia, wiele ryzykujemy. Oczywiście, jest spora szansa, że pies będzie kochany, oddany i wdzięczny nam za pomoc.... ale jest też 2 strona medalu. Jeśli bedzie miał w sobie np. krew psów myśliwskich, albo nie daj Boże gończych, może być nam bardzo trudno zapanować nad nim, jeśli nie zapewnimy im tego, do czego zostały stworzone. Psy pracujące muszą pracować. Jeśli nie będą- zaczną sprawiać problemy. Tak było i z tą sunią. Zaczeła wariować, bo była wyprowadzana 3 razy dziennie na krótkie spacery. Krew Border Collie, która w niej płynie wołała jednak o znacznie więcej. I pojawił się problem. Właściciele nie wiedzieli, że należy zapewnić jej jakąś pracę- stada owiec nie mieli, nie polowali, nie jeżdzili konno. Zasugerowałam noszenie specjalnego plecaka dla psa z obciążeniem i wstawanie wcześnie rano, by jeszcze przed pracą wyprowadzić ją na minimum 2-godzinny spacer. Efekty już są- suka stała się dużo spokojniejsza i bardziej słucha właścicieli. Problem z agresją również udało się rozwiązać.
Zobacz profil autora
Stella


Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Czapki z głów dla właścicieli za ten minimum 2 godzinny spacer przed pracą ...
Zobacz profil autora
Mały update
Dobrusia


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


Niestety miałam wieści od właścicieli tej suki i nie są one za ciekawe. Niestety stwierdzili że nie mają czasu na długoe spacery z nią, a ponieważ - gdy zaprzestali pracy nad nią i jej charakterem problemy wróciły, postanowili ją oddać na wieś do ciotki.

Niestety w takich przypadkach brakuje mi słów. Oto mamy wielkich miłośników zwierząt: biorą ślicznego szczeniaczka - kundelka ze schroniska, by zapewnić mu lepsze życie, dać miłość itp. itd. Tak naprawdę jednak nie mają zielonego pojęcia na temat psów i tego co one potrzebują, a gdy problemy zaczynają ich przerastać - oddają zwierzaka innym by pozbyć się problemu. I oczywiście nie rozumieją jaką tragedią dla dorosłego psa jest zmienienie po 2,5 roku domu. Bo przecież oni to robią dla "jego dobra". A przecież pies to nie kot. On przywiązuje się do danych osób mieszkających w domostwie i uznaje ich za stado. Nawet jeśli znał tamtą ciotkę, nie traktował jej wrogo, to i tak nie jest ona częścią jego stada i w naturze nigdy by nie była. I jak ma teraz zrozumieć rozstanie z właścicielami? Dobrze że nie jest tej rasy co słynny Hachi, wówczas umarłaby zapewne z zamotności. Na szczęście jest kundelkiem i zapewne przetrzyma to rozstanie, ale czy będzie szczęśliwa? Czy zrozumie czemu jej właściciele ją porzucili? Szczerze w to wątpię.

Zastanawia mnie jeszcze jedno: czy ci Państwo oddaliby również swoje dzieci do domu dziecka gdyby mieli z nimi problemy? Czy na tym polega miłość? Czy w końcu branie zwierzaka ze schroniska nie jest zobowiązaniem na dobre i na złe, a nie tylko na dobre? Ludzie często zarzucają mi, że nie traktuję swojej watachy psów na równi z ludzmi, że nie jest fajnie, że są głaskane tylko wtedy, gdy na to zasłużą i stoją zawsze niżej od członków mojej rodziny. NIGDY w życiu nie oddałabym żadnego z moich psów, któremu zaoferowałam już wcześniej swój dach. Nie jestem w stanie zrozumieć właścicieli tamtej suki. Każdego psa (tzn. w 99% przypadków) można poddać skutecznej rehabilitacji, no ale niestety nie żyjemy w świecie Harego Potera - można mieć efekty tylko ciężką pracą i poświęceniem. Ale czy właśnie nie tym miłośnicy zwierząt powinni się kierować? Czy nie poświęceniem i odpowiedzialnością, a dopiero na końcu miłością? Bo jak widać ludzka miłość prowadzi do wniosków: ja sobie nie daję rady, więc dla dobra pozbędę się.

I jeszcze jedno: zanim sprowadzimy sobie wymarzonego pieska zaznajomy się trochę z fachową literaturą, dowiedzmy się czego on potrzebuje i co zrobić by nie był po pół roku życia z nami nieposłusznym i agresywnym potworem, którego będziemy mieć dość na każdym kroku.

Piszesz Stella - czapki z głów, a ja mówię, załóżmy czapki na głowy i zanim je zdejmiemy dowiedzmy się NA CO trzeba się przygotować posiadając danego psa. Gdyby Ci państwo kupili sobie mieszańca jamnika, nie musieliby chodzić z nim na długie spacery, gdyż taki pies dużo szybciej się zmęczy niż np. ciężki i silny owczarek niemiecki, borzoj (ten akurat jest lekki, ale nie w tym rzecz) czy dog. Zróbmy to minimum, a będziemy sobie mogli spojrzeć w lustro i powiedzieć: mam super psa i nigdy go nie oddam.
Zobacz profil autora
Jola-Błękit
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 701
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: rusiec woj.łódzkie

Mam super psy i nigdy ich nie oddam... a było ciężko, czasami jeszcze i dziś bywają dni gdy nie jest różowo ale wzięty pies zawsze pozostaje w moim domu do końca swoich dni. Dobrusia- zgadzam się z Tobą w 100% z tym jednak wyjątkiem,że w przypadku głuchego Romcia trzeba było wprowadzić trochę zmian w wychowaniu. Tu wiadomo - to ja decyduję o wszystkim na spacerze a ponieważ to zawsze jest pies na uwięzi to pozwalam na trochę więcej co oczywiście skrzętnie wykorzystuje Julek.
Zobacz profil autora
Dobrusia


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


Jolu, śledziłam Twój "przypadek" (jakieś nieładne słowo, ale nie wiem jak to zamienić) i powiem Ci, że jest on wyjątkowy i szczególny. Pisząc ten post nie miałam na myśli głuchych, czy jakkolwiek inaczej upośledzonych (znów nieładne słowo za które z góry przepraszam, bo nie chcę by miało negatywny wydźwięk a ma:() psów, z tej prostej przyczyny, że mało miałam z takimi psami do czynienia i oczywistym jest że prowadząc ich rehabilitacje stosuje się trochę inne zasady rehabilitacji w przypadku nieporządanych zachowań. Na codzień zajmuję się w szczególności zwierzętami agresywnymi, w szczególności dużymi rasami, którym grozi uśpienie gdyż właściciel sobie z nimi nie radzi i jakby podświadomie pisząc większość postów mam na myśli właśnie takie psy.

Być może patrzę na sprawy psów dość subiektywnie - widuję przecież te najgorsze przypadki, w tym dużo psów osiągających czerwoną zonę, czyli takich, które całkowicie wychodzą spod kontroli człowieka i kierują się własnymi decyzjami. Takie psy są bardzo niebezpieczne, gdy wykazują zachowania agresywne, ale też stanowią zagrożenie dla samych siebie, gdyż z powodu błędów wychowawczych zamykają się we włąsnym świecie (trafił mi się raz pies, który na widok cienia zaczynał się kręcić w kółko tak długo aż padał z wyczerpania. ) Wyciągnięcie psa z czerwonej zony bywa trudne, ale bardzo satysfakcjonujące. Wiekszość psów mojego stadka, to właśnie psy z czerwonej zony.

Wracając do Ciebie Jolu - od początku śledzenia Twoich wątków na forum nie miałam nigdy wątpliwości, że nie wiedziałaś na co porywasz. Jesteś tu najlepszym przykładem odpowiedzialnego właściciela, który pomimo trudów jakie go niewątpliwie czekają - nie poddaje się. Twoje słowa tylko to potwierdzają. Gratuluję Twoim pieskom wspaniałej Pani:).
Zobacz profil autora
Jola-Błękit
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 701
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: rusiec woj.łódzkie

Dobrusia ale jeśli możesz i masz trochę czasu pisz o tych swoich spostrzeżeniach bo powiem Ci,że jakoś tak łatwiej czytać tu na miejscu o zachowaniach psów i coś wykorzystać u siebie. Ja np. przypomniałam sobie o tym by zdyscyplinować psiaki przed wyjściem na spacer poprzez nakazanie by siadły spokojnie /po przeczytaniu Twoich uwag/ i okazało się ,że po pierwsze łatwiej zakłada mi się obroże bo nie szaleją, a po drugie są spokojniejsze na spacerze. Mam jednak spore kłopoty z zachowaniem Romka wobec gości w domu i na początku każdej takiej wizyty Romek jest zapinany na smycz, uspokaja się i później uwolniony jest już OK. Teraz kiedy jest jeszcze Julek niestety mam z tym problemy bo kiedy jednego udaje się przywołać do porządku- drugi zaczyna znowu wąchanie i skakanie.Poradź może coś Ci przychodzi do głowy bo mam z tym problemy i choć są to nieliczni goście ale nie chciałabym by z tego powodu omijali mój dom.
Zobacz profil autora
Dobrusia


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


Jolu, ja oczywiście bardzo chętnie pomogę, bo problem o którym mówisz wydaje mi się bardzo łatwym do rozwiązania. Jednak:

Po 1. Jestem przeciwna "leczeniu na odległość". Każdy piesek jest indywidualny, nie można generalizować. Nie mogę też zobaczyć jak się zachowuje, a pamiętajmy, że język ciała jest bardzo ważny, więc jestem pozbawiona ważnych informacji, a bez nich można wydać złą diagnozę. To co tu piszę nalezy traktować raczej na jakieś wskazówki.

Po 2. Problemów z psami jest bardzo wiele, trzeba by założyć osobny wątek. Ale jestem otwarta na propozycje.

Cieszę się, że to co napisałam pomogło Ci. Dodam jeszcze, że jeśli będziesz konsekwentnie czekać przed założeniem obroży, czas oczekiwania na ustopienie stanu podniecenia będzie się skracać i spokojne zachowanie wejdzie pieskom w nawyk.

Co do meritum sprawy: Po pierwsze i najważniejsze- bądź przewodnikiem swojego stada. Był o tym cały post, będę tu się powtarzać, ale naprawdę- jeżeli spełni się ten warunek, nasz pies będzie się uczył z prędkością błyskawicy i wystarczy tylko spojrzeć na niego, wskazać palcem i zmieni swoje postępowanie. Ludzie się dziwią, ale ja na swoje 23 psy nigdy nie podnoszę głosu, nieczęsto w ogóle wydaje polecenia głosem, bo wydajniesze jest porozumiewanie się za pomocą gestów. Oczywiście jest to stan idealny, do którego należy dążyć, ale nie uzyska się go od razu. Karcący, krótki dźwięk wydawany przez właściciela jest bardzo ważny na początku nauki.

I tu pojawia się utrudnienie dla Ciebie, ale nie jest to przeszkoda nie do ominięcia. Możesz zastąpić go konkretnym, szybkim dotykiem (symulującym ugryzienie), oczywiście nie może ono sprawiać bólu.

Zasada w przypadku gości jest bardzo prosta: Pies wykazuje niefajne Twoim zdaniem zachowanie (i nie ma w tym nic złego, bo to TY jako przewodnik stada ustalasz JAK ma się zachowywać) i musi w związku z tym być na taką sytuację jak najczęściej wystawiany. Proponuję zoorganizować grupę ludzi, którzy celowo będą wchodzić do mieszkania byś mogła wyćwiczyć porządane zachowanie.

No dobrze, ale jak to wyćwiczyć? Zasada prawie taka sama jak ze spacerem. Nie wiem jak to dokładnie u Ciebie wygląda (zamieszczaj dokładny opis zachowania psa następnym razem), ale opiszę najczęstsze przypadki :

Umowiona osoba dzwoni do drzwi. Pies zaczyna się kręcić, szczekać - jednym słowem wchodzi w stan podniecenia. NATYCHMIAST należy go skarcić. Posadzić w pozycji siedzącej i poczekać aż się uspokoi. Dlaczego natychmiast? Jeśli pies wykaże pierwsze oznaki podniecenia, będzie go łatwiej uspokoić niż gdy rozwinie swój cały wachlarz (szczekanie, latanie po mieszkaniu itp.)

Ok, pies się uspokoił. Otwieramy drzwi. Pies się znów "podnieca" (to taki skrót myślowy, bez podtekstów). Przestajemy interesować się gościem, znów karcimy psa i usadzamy na miejscu. Warto zastosować zasadę, że pies siedzi w odległości 1,5-2m. od drzwi i może podejść do gościa dopiero gdy mu na to pozwolimy, tzn. gdy się rozbierze, poda nam rękę, albo gdy wykarze ochotę na przywitanie z psem. Dlaczego? Wyobrażacie sobie wizytę u mnie, gdy rzucaja się na Was radośnie 23 olbrzymy? Bo ja nie. Szczerze mówiąc znajomi mają dwa średniej wielkości psy, których totalnie nie kontrolują i wizyta u nich to męczarnia (niestety oni twierdzą że takie zachowanie jest fajne). Nie kazdy lubi psy i nie każdy chce mieć ich futro na sobie i warto wziąść to pod uwagę w wychowaniu.

Taki tok zachowań: pierwsze oznaki podniecenia- skarcenie musisz kontynować aż gość wejdzie i usiądzie, a także gdy będzie wychodził jeśli jest z tym problem. Ważne by ćwiczyć to z różnymi ludźmi i tak często jak się da. Czemu muszą być to osoby umówione? Ano, żeby się nie dziwiły gdy czekają pół godziny pod drzwiami aż uspokoimy psa, kolejne pół godziny w przedpokoju aż zrobimy to samo itp. W sytuacji gdy mamy gości "obcych" nie wypadałoby poświęcać psu tyle uwagi. Wygodniej by było zamknąć go w 2 pokoju i zająć się nimi.

Jeszcze mały komentarz co do smyczy. Używanie jej jest na początku jak najbardziej wskazane, zwłaszcza gdy trudno jest zapanować nad psem. Nie może on jednak na niej "wisieć", należy go skarcić krótki i stanowczym pociągnięciem. Warto też umieścić obrożę nieco wyżej, tak jak zakłada się psom na wystawach. Pozwoli to lepiej kontrolować psa. W przypadku dużych zwierząt polecam też kolczatkę, ale nalezy umieć ją stosować. Nie może ona w żadnym wypadku sprawiać zwierzakowi bólu. Ma ona tępo zakończone kolce, których zadaniem jest symulowanie ugryzienia psa-przewodnika stada i dlatego dobrze stosowana jest bardzo skuteczna. Jeśli jednak stosuje się ją źle, naraża się tylko psa na cierpienie, a efektów takiego "treningu" nie będzie żadnych.
Zobacz profil autora
Przewodnik stada
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu