Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Pies ciągnie na smyczy
Dobrusia


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


To mój 2 post będący uzupełnieniem tego o przewodniku stada. Do jego napisania znów zmusiło mnie samo życie.

Dlaczego pies ciągnie nas na smyczy? Bardzo często słyszę to pytanie. Powodów jest kilka:

1. Nie uważa nas za przewodnika stada. W sforze to przewodnik idzie przodem, reszta za nim podąża. Pozwalając psu iść na smyczy przed nami i nieświadomie nagradzając go za takie zachowanie, sami stawiamy go na pozycji samca alfa, co jak pisałam w innym poście ma tragiczne dla niego konsekwencje.

2. Każdy chce robić to na co ma ochotę - pies również. Gdy zobaczy psa, chce do niego iść. Właściciel który mu na to w tym momencie pozwoli, znów pokaże mu, że to pies rządzi, a ludzie się go słuchają. Dlatego pies powininen podchodzić do 2 psa na naszych zasadach - gdy jest spokojny= nie podniecony (czyli w języku nieznających się -nie "cieszy się") i nie wyraża danym psem zainteresowania tylko jestskupiony na nas. Ma to poza powodami, które wcześniej podawałam sporeznaczenie praktyczne: człowiek dużo lepiej oceni i obcego psa i człowieka, przez co inikniemy obrywania parasolem od osób które sobie nie życzą by nasz pies podchodził i agresji ze strony obcych psów.

3. Sami nieświadomie prosimy psa by nas ciągnął - IDĄC za nim gdy to robi. Jest to dla niego najwyższą z nagród, bo ma pełną uwagę właściciela i dochodzi do wniosku, że właśnie tak należy postępować.
Zobacz profil autora
Jola-Błękit
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 701
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: rusiec woj.łódzkie

No własnie i teraz o tym problemie ale po kolei i ze szczegółami. Kiedy Romek do mnie trafił, robił co chciał i szedł gdzie chciał oczywiście na smyczy. Waży 25 kg więc ręki nie czułam i pamiętam do dziś wcale nie daleką pierwszą jego drogę do weta na smyczy.Ja wyglądałam jak osioł,którego ciągnął pies.Rady Jacka czyli ringówka, nagradzanie przy luźnej smyczy na spacerze chyba po około 3 miesiacach dały skutek ale niestety musiałam zastosować także półkolczatkę.Romek chyba ze dwa razy zapomniał o świecie i tak się wyrwał,że zapiszczał.Teraz już tego problemu raczej nie ma bądź pojawia się sporadycznie. Chodnikiem czyli tu gdzie należy iść przy nodze idzie poprawnie a kiedy wchodzimy w las lub na pole, luzuję na całą długość jego smycz i wtedy ma swoją "wolność". Zawsz wtedy idzie pierwszy ale nie ciągnie. I tu jest z mojej strony pobłażanie i odstępstwo od zasady bo wiadomo jest głuchy i ja do końca muszę dbać o jego bezpieczeństwo.
Z Julkiem natomiast jest byle jak. Przyjechał do mnie z szelkami i zastanawiałam się po co te "lejce" ale za chwilę się okazało.Nikt wcześniej nie uczył go chodzić na smyczy i pewnie jego była właścicielka stosowała szelki by jako tako spacerować z nim po Poznaniu. Zrobiłam nawet test jak to małe chodzi w szelkach ale powiem Ci,że nawet nie potrafiłam tego założyć a jak sobie poradziłam to i tak Julek ciągnął niemożliwie. I wspomnę jeszcze wsólne pierwsze spacery chłopaków- wielkie piekło bo Julek darł się w niebogłosy gdyż chciał być pierwszy i nie wytrzymywał widoku Romka w przodzie.Do tego wszystkiego Julek nie był przyzwyczajony do tak długich spacerów i w połowie drogi siadał i lizał poduszki tak,że kilka razy chcąc iść dalej brałam go na ręce /miastowy piesek/. Teraz tych problemów już nie ma.W lesie każdy szuka swojego tropu czy drzewka do podsikania i zawsze Julek idzie za Romkiem bo technicznie smycz Julka jest o metr krótsza niż Romka.Jesienią sprawdzałam czy Julek uwolniony ze smyczy przybiega na zawołanie ale miałam obawy gdy zobaczyłam go w akcji gdy w lesie złapał trop. Przybiegł oczywiście bo każdorazowo gdzy reagował pozytywnie na przywołanie otrzymywał nagrodę. Zrobiłam to kilka razy bo chciałam by Julek na spacerze biegał swobodnie a Romek byłby wtedy na długiej lince. To mój zamiar po to by było mi lżej. I tu mam właśnie wątpliwości czy tej wiosny ponawiać próbę luźno biegającego na spacerze Julka? Czy Romkowi nie będzie PRZYKRO? Jak nauczyć Julka /mały parowóz/ nadal ciągnącego niestety na chodniku przyzwoitego chodzenia? bo nie jest to łatwe - dwie ręce i dwie smycze, uszy dookoła głowy ze względu na Romka /np.cicho jadący samochód/.
A przed chwilką wszedł do nas inkasent pobierający opłaty za wodę. Trzeba było wziąć nagrodę- smakołyk i psy udało się posłusznie posadzić i odciagnąć ich uwagę od gościa w domu. Były posłuszne, bez skakania i wąchania a kiedy poszedł bardzo pochwalone.Było bez stresu i OK.
Dobrusia czy nie masz wrażenia, że tylko my jesteśmy na tym forum?
Zobacz profil autora
Dobrusia
Dobrusia


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


Takie trochę mam wrażenie. Niedługo gadu gadu się z tego zrobi .

Jolu, psy są psami, im nie jest przykro. Może to trudne do zrozumienia dla miłośnika tych pięknych zwierząt, ale to ułatwia sprawę. Myślenie człowieka jest dużo bardziej złożone, żyjemy przeszłością, przyszłością, a dla psa jest przede wszytskim ważne to co jest tu i teraz.

Dla potwierdzenia tej teorii opiszę Ci "przypadek" (muszę chyba ogłosić konkurs jak zamienić to słowo na jakieś inne, ładniej brzmiące), z którym borykałam się jakiś czas temu. Zgłosiła się do mnie właścicielka bardzo agresywnego owczarka niemieckiego. Pies rzucał się dosłownie na każdą żywą istotę, w szczególności na psy. Rehabilitacja w miejscu w którym mieszkał okazała się niemożliwa. Właściciel nie dałby sobie z nim rady, a pies wykazujący taki stopień agresji musi jak najszybciej być poddany terapii w miejscu gdzie jest dużo spokojnych zwierząt. Zabrałam go do siebie na 2 tygodnie, podczas których był stopniowo przygotowywany do innych psów, poddawany tresurze oraz wysiłkowi fizycznemu. Po tygodniu był już dość stabilny emocjonalnie, jednak pojawił się nieoczekiwany problem. Z jakichś niewyjaśnionych powodów nie cierpiał jednego psa rasy husky i wykazywał do niego agresję. Podczas jednego spaceru nieoczekiwanie zaatakował go i musiałam je rozdzielać.


Zgodnie z rozumieniem wielu włąścicieli Husky powinien się obrazić, pogniewać, czy uznać za śmiertelnego wroga tego owczarka. Nic takiego się nie stało. Owczarek został zmuszony przeze mnie do ułożenia się w poddańczej pozie, husky mógł triumfalnie chwilę na nim postać, poczym psy wróciły do biegania na świerzym powietrzu. Nie unikały siebie, nie miały sobie za złe tamtej sytuacji - ot było, mineło. Tej umiejętności zapominania człowiek powinien czasem się od nich nauczyć.

Dlatego Romkowi na pewno nie będzie przykro. Owszem, na pewno marzy mu się wysiłek fizyczny na świerzym powietrzu, ale co stoi na przeszkodzie by mu go zapewnić? Ja codziennie zabieram swoje psy na długie joggingi, które i ja i one uwielbiamy. Robię to w ten sposób, że ja jadę konno, a psy biegną ZA mną. Często też sama biegnę, a one za mną (w tym względzie niestety przegrywam z nimi, ale jest to pożyteczne dla zdrowia). Nic nie stoi na przeszkodzie byś wzieła go na smycz i pobiegała z nim trochę (np. za Julkiem). Możesz też spróbować nauczyć go sygnałów (np. lekkie pociągnięcie - skręt w prawo), przez co będzie miał dodatkową zabawę i nauczy się bardziej na Tobie polegać.

Jedno słowo odnośnie smakołyków. Radzę w tym sporo ostrożności. Pies nie może przybiegać BO wie że coś dostanie, czy słuchać Cię BO zaraz coś dostanie. Czemu? Niestety w przypadku lasu, zew krwii może okazać się ciekawszą zachętą niż smakołyk który zwłaszcza pies systematycznie dostaje. Robienie czegoś za nagrodę to zwykłe przekupstwo. Największą nagrodą dla psa jest zawsze silny, asertywny przewodnik, którego słucha, bo go kocha i ufa mu, a nie dlatego, że dostanie coś dobrego.

Co do Julka, to należy również użyć ringówki. Wyprowadzać 2 psy jednocześnie można tylko wtedy gdy mamy 100% pewność że się nad nimi panuje, tzn. że przynajmniej 1 pies jest stabilny i nie zrobi czegoś, czego się nie spodziewasz. W Twoim przypadku, nie można uznać Romka za psa stabilnego (w sensie definicji tresera), bo musisz na niego uważać, a zatem nie powinnaś wychodzić z 2 psami na raz dopóki Julek nie stanie się psem stabilnym.

Ok, teraz jak go nauczyć. I znów będę się powtarzać: każdy przypadek jest indywidualny. Ogólne zasady są takie:

1. być przewodniekiem stada. Ale się powtarzam . No ale po co pies ma iść za kimś kto takim przewodnikiem nie jest? Jeszcze go w pole wyprowadzi.

Tutaj ważna uwaga. Pies jest troszkę jak koń, czyta nasze myśli. Konia ze stajni może wyprowadzić 5 latek i ten pójdzie zanim, ale tylko jeśli spełni 1 warunek: musi wiedzieć co nastąpi ZANIM jeszcze to zrobi, tzn. wchodząc do stajni, musi widzieć w głowie moment gdy wyprowadza konia. Koń czuje pewną, asertywną postawę i czuje, że może temu dziecku zaufać, bo ono wie co robi i dokąd zmierza. Pies też lubi jasne sytuacje i wykorzystuje niepewność i niezdecydowanie. Prowadząc go nie należy NIGDY pozwolić mu się wyprzedzić (chyba że sami wyślemy go napród), wiedzieć dokąd zmierzamy i co zrobimy, a prowadząc go iść wyprostowanym i w żadnym wypadku nie spiętym.

Pies oczywiście będzie protestował. W jego krwii jest zapisane testowanie samca alfa, by upewnić się, że może on zapewnić mu bezpieczeństwo i w razie gdyby było inaczej, będzie próbować przejąć władzę. Dlatego bardzo szybko podejmie decyzję by się zatrzymać skręcić itp. Nie należy temu ulegać! Wręcz przeciwnie: pies kieruje się w lewo, my idziemy w prawo.

Gdy pies reaguje podnieceniem na kota/ptaka/innego psa należy znów - usadzić go, zasłonić mu swoją osobą obiekt pożądania i zmusić by parzył w oczy. Gdy się uspokoi można mu upragniony obiekt znów pokazać.
Zobacz profil autora
Dobrusia


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


Zapominiałam jeszcze dodać że pies nie testuje przewodnika (na szczęście) całe życie. Robi to gdy był źle uczony wcześniej, czy grał już rolę samca alfa wobec innych ludzi. Posłuszeństwo wobec silnego przewodnika jest w jego naturze i bardzo szybko wchodzi w nawyk. Bo po co obalać rządy dobrego króla? Psy spotykają na naszych ulicach wiele sytuacji które punktu biologicznego są dla nich obce i wywołujące stres (samochody, petardy, roboty drogowe itp.). Bycie samce alfa to dla nich wielkie obciążenie i z radością oddają władzę jeśli tylko mogą. Stojąc u boku pewnego siebie człowieka-przewodnika czują się bezpieczne, nie wykazują lękliwych zachowań, jak inne psy, które do tej pozycji zmusza nieodpowiedzialny właściciel. Moje psy nigdy nie reagują strachem na wystrzał, piorun czy petardę, bo te zjawiska nie wywołują we mnie strachu, więc czemu miałyby się bać?
Zobacz profil autora
Pies ciągnie na smyczy
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu