 |
 | Stella i Bemol - pozytywne skutki uzależnienia od internetu |  |
Stella
Dołączył: 11 Maj 2009 |
Posty: 43 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Zgierz |
|
 |
Wysłany: Wto 22:52, 26 Maj 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Dziesiątki godzin spędzonych na dogomanii, łzy wylane na metamorfozach, przeglądanie stron adopcyjnych psów i stron schronisk, programy na Animal Planet o ratowaniu zwierząt ... itd. i tak powolutku. na początku z pewną nieśmiałością .... pojawiła się w naszych głowach (właściwie w mojej - potem to już kwestia przekonania TZ, że ten wspaniały pomysł to jego ) myśl. że ma to być pies ze schroniska. Dzieci męczyły nas o psa jakieś dwa lata. W ramach "ekwiwalentów" pojawiały się w domu kolejno: chomik (czka), potem gdy już Tusię pożegnaliśmy- kanarek Fifi, 200 l akwarium, wkrótce małe akwarium (bo w dużym starsze ryby pożerały nowonarodzone - no i przecież nie można było pozwolić, żeby dzieci na to patrzyły... ), potem w ramach wyrównania sił i w imię sprawiedliwości społecznej, młodsze latorośle wywalczyły sobie wielką klatkę i parę papug, Rozelli białolicych - Huberta i Klarę. Niestety po miesiącu pożegnaliśmy samiczkę . Czas płynął a ekwiwalenty mało dały ... sama to czułam, rybek i ptaków raczej się nie da poprzytulać... No i w końcu ... pojawiła się w domu psica, nazwana Stellą. Później napiszę trochę dokładniej o tym radosnym wydarzeniu, ale jeszcze bilans stada - małe akwarium uległo rozszczelnieniu, na szczęście bez zalania sąsiadów , a ubiegłego lata pożegnaliśmy kanarka . Stan aktualny stada jest więc taki:
pies - sztuk 1
papuga - sztuk 1
akwarium - sztuk 1, ile w 200 l jest mieszkańców nawet nie próbuję liczyć.
I trzeba było brać od razu psa - byłoby mniej roboty   A teraz to ... 
O dziwo ... w tym samym czasie, gdy my szykowaliśmy się do adopcji, moja mama stwierdziła, że jeszcze jednego psa zdąży wychować i zażyczyła sobie jakiegoś porzuconego biedaka ... To było dla mnie zaskoczeniem - bo nie chciała już więcej żadnych zwierząt (Kilka lat temu rodzice pożegnali ONkowatego Graffiego, trzeba było podjąć decyzję o eutanazji z powodu raka wątroby (miał 10 lat) Bardzo to wszyscy przeżyliśmy , a koty leczone, kastrowane ciągle gdzieś przepadały ...)
I tak - przeglądając strony schroniskowe wybór padł na kundelka z łódzkiego schroniska. W dzień wyjazdu do schroniska próbowałam uzyskać informację, czy pies jeszcze tam jest, ale nie mieli czasu ze mną rozmawiać. Na wszelki wypadek spisałam numery innych małych psów i pojechaliśmy. Odchorowałyśmy ten pobyt, oj tak, serce nam chciało pęknąć - a uratować można było tylko jednego
I teraz chciałam Wam pokazać jak wyglądał Ciapuś-Bemol jeszcze w schronisku, ale nie pokażę, bo co prawda znalazłam w necie instrukcję wstawiania zdjęć, ale wykorzystam ją jutro, przy pomocy wyspanej głowy ... 
|
Ostatnio zmieniony przez Stella dnia Wto 23:38, 26 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Stella
Dołączył: 11 Maj 2009 |
Posty: 43 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Zgierz |
|
 |
Wysłany: Czw 20:58, 28 Maj 2009 |
|
 |
|
 |
 |
A kiedy Bemol się zadomawiał - to my szykowaliśmy się do przyjęcia pod swój dach naszego psiaka. Początkowo miał to być czekoladowy spaniel (później okazało się, że to płochacz niemiecki) o imieniu Jacobs ze zgierskiego Medoru, ale sytuacja się komplikowała. W skrócie można to ująć tak: my się psem interesowaliśmy, byliśmy go obejrzeć, chcieliśmy zostawić nasze dane, ale kazano nam czekać aż będzie się nadawał do adopcji, bo czekała go kolejna skomplikowana operacja ... w międzyczasie wydano psa innej rodzinie. Wysmarowałam list, bo się 'lekko zdenerwowałam" i potem kilka razy dziennie dostawaliśmy zdjęcia nowoprzybyłych do Medoru psiaków. A że po zauroczeniu Jacobsem byliśmy skłonni dać dom tylko spanielowi - to pewnego dnia dotarł do nas taki oto obrazek:
No i zakochałam się na amen
Ruda dojechała do schroniska we wtorek, w środę miała sterylkę, a w piątek 2 maja 2008 roku, po południu mogliśmy zabrać ją do domu  
Dodam jeszcze, że poprzedniego dnia dane nam było poznać MałGośkę i Blinka, więc strasznie nabuzowani szczęściem byliśmy ...
Tak wyglądały ostatnie chwile w schronisku ok. rocznej Rudej, nazwanej przeze mnie Stellą (potem się okazało, że ciotce naszego przyjaciela przy chrzcie dano to piękne imię ... )
A to następnego dnia po adopcji, na zielonej trawce - w posiadłości Bemola
No i nareszcie już po zdjęciu szwów i po kąpieli i w pełnej krasie, po wycięciu kołtunów ...
ciąg dalszy pewnie nastąpi ... 
|
Ostatnio zmieniony przez Stella dnia Pon 19:51, 01 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1
|
|
|
|  |