 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Mokka
Zwierzolub

Dołączył: 29 Cze 2005 |
Posty: 266 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Warszawa |
|
 |
Wysłany: Czw 12:08, 01 Lut 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Na razie się rozmyśliłam, nie oddaję psów .
Chyba powinnam skrobnąć parę słów o Tosi, bo przy niej nie można się nudzić. Przez kilka długich miesięcy walczyliśmy z polipem w uchu, ale gdy już się poprawiło, zaatakował ze zdwojoną siłą i nawet guru Dembele stwierdził, że trzeba go wyciąć, bo rozrósł się do tak monstrualnych rozmiarów, że może zadusić zwierzaka. I w ten sposób na początku września Tośka przeszła kolejną operację. Polip poszedł precz, a przy okazji pan doktor postanowił zaszyć podniebienie i tym razem stał się cud - dziura wreszcie zaszyta! Nic nie wycieka, kot się nie zachłystuje, pełen sukces! Ucho jednak goiło się bardzo długo, tak że Tosia chyba uznała, że kołnierz jest nieodłączną częścią wyposażenia kota, po jakimś czasie potrafiła się w nim polizać po kuprze, albo zarzucić tylną nóżkę za ucho. Jak już z uchem było lepiej, trzeba było się zabrać za wycięcie kociny. Daliśmy jej trochę odpocząć i na grudzień umówiliśmy sterylkę. No i czas był ku temu najwyższy, bo jak ją otworzyli, to się okazało, że kocina ma już ropomacicze. Po jednej rui . Ona nas kiedyś wykończy. Obecnie jest całkiem nieźle (tfu, tfu, odpukać). Kot je za dwóch, chyba trzeba zacząć ograniczać jej racje żywnościowe, energii ma za trzech, biega za psami, atakuje z góry, a w przypływie czułości liże Leonka po buzi i uszach. Urządza sobie galopy dookoła mieszkania, wydając dzikie okrzyki i ogólnie wygląda na dość zadowoloną z życia . Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie trzeba jej będzie znów na coś operować, bo ja zbyt bardzo przeżywam te jej wszystkie perypetie i ciągłe narkozy.
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Mokka
Zwierzolub

Dołączył: 29 Cze 2005 |
Posty: 266 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Warszawa |
|
 |
Wysłany: Czw 12:26, 01 Lut 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Mi się też nie zawsze chce, ale jak już się ma psy uzależnione, to nie ma przebacz, nie pozwolą się zlekceważyć i zawsze wyegzekwują swoje prawa . Teraz, niestety, są baaaardzo nieszczęśliwe, bo złamałam nogę i nie wychodzę z nimi na spacery ani nic oczywiście nie robię. Leon płacze i kwili, przytula się do mnie i zaprasza na dwór, a ja mogę się jedynie doczłapać do drzwi na ogródek, siadam na krzesełku i rzucam mu piłkę. To wszystko, co mogę dla niego zrobić, ale to za mało. Monia chodzi na spacery z moją córką, ale to nie to samo. Jak jestem w domu, to nawet nie chce z nią wyjść, tylko czeka, aż ja się wyszykuję. Oj, biedne to moje psiaki. Taka miłość jest piękna, ale okazuje się, że są za bardzo chyba związane ze mną i zbyt uzależnione, bo gdy ja nawalę, to nic innego nie sprawia im przyjemności .
|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 14 z 16
|
|
|
|  |