 |
 |
|
 | |  |
Olo
Dołączył: 09 Sty 2008 |
Posty: 14 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Pabianice |
|
 |
Wysłany: Pon 14:19, 21 Sty 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Sunia ma około 6-7 miesięcy. Przygarnęliśmy ją z prywatnego azylu dla zwierząt w Łodzi.
Mimo młodego wieku, trochę juz w swoim życiu przeszła. Ktoś podrzucił ją razem z rodzeństwem na klatkę jednego z łódzkich bloków i tak trafiła do azylu. Rodzeństwo jakoś znalazło nowe domki, a jej się ciągle nie udawało.
Jak już ktoś ją wziął, to po miesiącu oddał totalnie zagłodzoną.
Aż trafiła do nas
Na zdjęciu faktycznie mordka jest smutna. Przez pierwsze dwa dni Belcia była dodatkowo bardzo nieśmiała i trochę przestraszona.
Ale to już minęło Okazało się, że to niezłe ziółko.
Ma już na koncie pierwsze ukradzione ciacho z kremem , podczas pierwszego dłuższego pobytu w samotności (raptem 5 minut) wygrzebała skądś orzecha włoskiego w skorupce i go skonsumowała, no i w ogóle jest strasznym gryzoniem (uwielbia zwłaszcza moje ręce).
Na dodatek tak się zadomowiła, że każdy podejrzany szmer na klatce schodowej komentuje głośnym szczekaniem (to nic, że jest 3 w nocy ).
Tylko na spacerach jest jeszcze dzika i spłoszona. Po załatwieniu swoich potrzeb pruje z powrotem do domu, jakby myślała, że nie pozwolimy jej wrócić.
Generalnie Belcia jest dość absorbującym członkiem rodziny i bardzo dobrze, bo smutek i żal po stracie Sali ciągle panoszy się w naszych sercach
Ps.
A zdjęcia oczywiście postaram się dodać. Na razie nie ma odpowiedniej pogody, żeby jakieś fajne fotki na powietrzu zrobić, a po za tym ten mały diabełek w ogóle nie chce pozować 
|
|
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Olo
Dołączył: 09 Sty 2008 |
Posty: 14 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Pabianice |
|
 |
Wysłany: Pon 12:32, 28 Sty 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Fajnie, że Wam też się podoba
Porównania do Sali i tak się pojawiają. Są nieuniknione.
Dlatego, że te psiaki to zupełne przeciwieństwa.
Sali - wielki, dostojny, biały kudłacz; z wyglądu miś-przytulanka, z charakteru dzika bestia (oczywiście dla obcych); ulubiona forma zabawy to leżenie ; to dlatego zakwalifikowaliśmy ją jako odrębną rasę: nie jużak, ale leżak
Belcia - czarny rozbrykany urwis; mały złodziejaszek, gryzoń , ale i wielki pieszczoch, przylepa, każdy spotkany spacerowicz to szansa na pomyzianie .
Te 10 dni, to czas nieustannego poznawania się nawzajem.
Myślę, że sytuacja jest już w miarę opanowana
Mamy za sobą pierwsze długie spacery i to bez smyczy
Ten pies słucha i przychodzi do nogi
Może nie od razu, ale jednak przychodzi, siada i daje łapę Niesamowite.
Na jednym ze spacerów spotkaliśmy roczną sunię - husky. To były 2 godziny jednego wielkiego szaleństwa. Tamta silna, dobrze odżywiona... Belcia była bez szans... po powrocie padła bez czucia i obudziła się po 5 godzinach. Jak wstała... miała autentyczne zakwasy (pierwszy raz coś takiego widziałem) Już się przestraszyłem, że trochę przesadziliśmy, ale po chwili już znowu brykała i gryzła
A to kilka zdjęć z naszych szaleństw:
A po szaleństwach przychodzi czas na odpoczynek:
Ps.
Belcia korzystając z okazji chciała całej wieluńskiej rodzince podziękować za zainteresowanie i głośnym radosnym szczekaniem Wszystkich gorąco pozdrawia 
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Olo
Dołączył: 09 Sty 2008 |
Posty: 14 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Skąd: Pabianice |
|
 |
Wysłany: Pon 12:01, 18 Lut 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Witam wszystkich
Chciałem Wam napisać o pewnej historii, a ponieważ za bardzo nie wiedziałem gdzie ją wkleić, piszę o niej w swoim temacie.
W czwartek, jak co dzień, wybrałem się z Belcią na dłuższy spacer. Mieszkamy na osiedlu na skraju miasta. Niedaleko jest ośrodek rekreacyjny, a za nim tylko pola, łąki, rzeczka i las.
Tym razem poszliśmy sobie brzegiem rzeki. Belcia brykała wesoło a ja cieszyłem oko fajnymi widokami. Nagle po drugiej stronie rzeki dojrzeliśmy stado saren, uciekające przed dużym psem. Sarny niedługo zniknęły za zakrętem rzeki i jak mi się zdawało musiały przedostać się na naszą stronę. Gdy dochodziliśmy do tego miejsca, usłyszałem jakieś dziwne piski. Okazało się, że wydawał je mały psiak, który niezdarnie biegł w stronę rzeki. Nagle z krzaków wybiegł ten pies wskoczył do rzeki, dołączył do szczeniaka i szybko się z nim oddalił. Domyśliłem się, że była to suka, która oszczeniła się gdzieś w jakimś zacisznym polnym kątku.
Ale to nie koniec historii, bo piski wcale nie ustały. Niestety na moim brzegu został drugi psiak, który jakimś cudem musiał przepłynąć za swoją mamą, ale musiał to być dla niego taki szok, że bał się wrócić. Siedział więc cały mokry, trzęsący się i strasznie skomlał. Niestety jego mamy (a właściwie jej, bo była to mała sunia) nie było już widać.
Co miałem robić, było już szaro, zimno, nie namyślając się wsadziłem suczkę za pazuchę i biegiem do domu. A w domu wyglądało to tak:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Niestety nie mamy warunków do trzymania dwóch piesków, a poza tym Belcia po schronisku ma jeszcze trochę zachwianą odporność. Nie było rady, zawieźliśmy Kluseczkę do pabianickiego schroniska. Tam przynajmniej znalazła opiekę. Miałem i nadal mam jednak z tego powodu poważne wyrzuty sumienia, dlatego cały czas szukam dla niej nowego domku.
I tu prośba do Was. Popytajcie, poszukajcie, a nuż Wam sie uda znaleźć nowy domek dla Kluseczki.
Służę wszelką pomocą, jeżeli będzie trzeba zawiozę ją do nowego właściciela, choćby na drugi koniec Polski.
|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 2 z 2
|
|
|
|  |