Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Niedźwiedź... pamiętam
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Po mału dojrzewam do opowieści o przeszłości…o przeszłości zakończonej 22 grudnia 2004 roku, kiedy otwarliśmy przejście na Tęczowy Most. opowoeść nie jest łatwa choćby z powodu, że jednak ucieka mi sporo faktów, a chciałabym wszystko i pokolei
Niestety zaginęło mi kilka zdjęć z czasów fotografii tradycyjnej – było na nich widać dlaczego zakochałam się w Fifim. Dzisiejszy dzień skłonił mnie nie tylko do ludzkich wspomnień, więc pokaże Wam to co znalazłam.Te poniżej, co prawda kiepskiej jakości, ale choć troszkę pokazują mojego Niedźwiadka wraz ze swoim kumplem. Gruby mocno przeżył odejście towarzysza mizianek.


Kiedy się zaczęło hmm coś koło 8 lat temu, dokładnie nie pamiętam a i początki dla mnie były owiane tajemnicą. Pojawił się na terenie osiedla onkowaty kundel. Rudawy, chudy jak nieszczęście. Moja matka z koleżanką zaczęły chłopaka dokarmiać (płucka, zupka, biały serek itp.) Prawdopodobnie moja matka przodowała w pomocy dla głodnego Misia – tak nazwały go dzieci. A Misiuniek głupi nie był i wiedział, że jak karmią to trzeba się trzymać takiego miejsca. I tak zamieszkał pod blokiem. Zresztą tradycja blokowych psów u nas jest całkiem rozwinięta – legowisko pod balkonami, szczepienia, żarełko – elegancja.
I tak rudy zwierz stał nieodłącznym elementem krajobrazu przy piaskownicy.
Oto Miś, Misio, Niedźwiedź i posiadacz tysiąca różnych zdrobnień:
Pies jedyny w swoim rodzaju (jak pewno wszystkie nasze psy) – musze przyznać, że Gabi w niektórych zachowaniach nieźle mu dorównuje.













Zobacz profil autora
Aska
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 1085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Aniu, zdjęcia są bardzo ujmujące. Misio cudny. A dzisiejszy wieczór....., cóż..., nigdy nie wiadomo ile mamy darowanego czasu.
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Regularne karmienie (dostawał zupki, biały serek i inne specjały o jakich nie mam nawet pojęcia), przyniosło rezultat w postaci towarzyszenia mojej matce w drodze do pracy – musiała się nieźle natrudzić, żeby uciekać przed psem, który usiłował wchodzić za nią na teren szpitala. Kombinowała zatem, zmieniając wejścia, wchodząc do inego skrzydła itp. A Miś niestrudzenie maszerował za nią. I jak to komuś wytłumaczyć, że nie jest się właścicielem psa.
Niedźwiadek jakoś tak się w łaski ludzkie wkupił, że bywał wpuszczany w chłody na naszą klatkę i grzał się na półpiętrze. Akceptowali go w zasadzie wszyscy…w zasadzie, bo jedna z sąsiadek na kopach wyrzucała psa na dwór. (Kara ją spotkała – z powodu choroby utraciła część stopy i niech mi ktoś powie, że opaczność nie czuwa ). Miniutek posiadał liczne talenta, wśród nich talent do wkręcania, tzn tak się wciskał jak się wchodziło do klatki, że nie sposób było go nie wpuścić – wyjść oczywiście sam umiał.Otwieranie drzwi nigdy nie stanowiło dla niego problemu. I jakoś tak po mału okazało się, ze wkręcał się coraz częściej, a z czasem w nocy urządzał wielką głośną awanturę, że ma natychmiast zostać wpuszczony. Trzeba mu przyznać, że bywał nieco grubiański w swoich zachowaniach taktu za grosz czasami nie miał - ale tak na prawdę to wszystko służyło prztrwaniu.

Poniżej macie linki do filmów, na których m.in jest Miś. Przy okazji możecie zobaczyć jak kot się miział o psa. A była to ich codzienność.

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Hmmm... I w tym domu były cztery dorosłe osoby i żadnej reakcji?! Przecież to jest molestowanie w miejscu wylegiwania!
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Wiesz Joasiu, obaj jednak byli dorośli, więc jakoś nie czepialiśmy się ich kontaktów Tym bardziej, że zakumplowali się chłopaki niesamowicie, ale powróćmy do faktów.

Miś wkręcał się coraz częściej, nie tylko na klatkę, ale zażyczył sobie rownież spędzać noce w cieple, więc zaczął sypiać u nas w przedpokoju. Rano oczywiście wychodził pozałatwiać swoje sprawy, odwiedzić okoliczne kobietki...schodził mu na tym cały dzionek. Wieczorkiem mógł zatem spokojnie przyjść na nocleg z kolacyjką
Jakoś po mału się okazywało, że Miniek „pracował” na dworze, a potem kiedy myśmyu wracali z pracy i szkoły on już czekał gotowy na powrót do domku. To było niesamowite, ale w zasadzie mieszkając w bloku miałam psa podwórzowego. Był z nami w domu kiedy myśmy byli, a jak musieliśmy wyjść to Misio leciał do swoich spraw. Przerwy w jego wolności skracały się coraz bardziej i to z jego woli. Naszej dobermance Azji nowy domownik w ogóle nie przeszkadzał, ale to był aniołek a nie doberman. Wreszcie z nami zamieszkał. Zarówno my jak i okoliczni mieszkańcy zaczęli go traktować jako naszego psa. Na początku wychodził na spacerki sam. Ale zdarzały mu się wypady na babki, kiedy wracał wygłodniały, wykończony, pogryziony, aż kiedyś zniknął na 3 dni. Baliśmy się o niego bardzo, wrócił, ale był mocno pobity, miał popuchnięte przednie łapy, poprzecinaną na nich skórę jakby zarobił jakimś drągiem albo szpadlem. (och gdybym dorwała tego co go tak urządził wrrrr)Uznaliśmy wtedy, że czas żeby za bezpieczeństwo i własny dom Misiaczek zapłacił rezygnacją z wolności i wtedy pojawiła się smycz. Oj nie było łatwo – zanim Michna zrozumiał, że chodzenie na smyczy nie polega na gwałtownych zwrotach i szarpaniu człowiekiem we wszystkie strony. A i tak spuszczony ze smyczy doskonale wiedział w jakiej odległości ma się od nas trzymać, żebyśmy go ponownie na smycz nie zapięli
Miś dostosowywał się do życia z nami a my do niego. No i nie zapominajmy, że do Misia musieli tez przywyknąć sąsiedzi. I tu (mimo tej baby o której pisałam wcześniej) chwała sąsiadom. Mis miał bowiem brzydki zwyczaj witać nas przeraźliwie głośnym i równie przeraźliwie piskliwym szczekaniem, po każdym naszym powrocie do domu, (podobnie obwieszczał światu, że właśnie będzie karmiony, albo że dzwoni domofon) Dźwięki wydawał upiorne co tym trudniej było z nieść, że skubaniec wyczuwał nas już na szczycie bloku i darł się dopóki nie powitał nas w mieszkaniu i nie obskoczył chwilę. Z wiekiem na szczęście słuch i węch przytępiały ale i tak długo musieliśmy się skradać po klatce, żeby jak najpóźniej się zorientował, że nadchodzimy.

I tu chyba zrobię znowu przerwę bo myśli mi zaczęły uciekać a obrazy się mieszać...
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Aniaaaa - ja chce dalej! Pisz A z własnego doświadczenia wiem, że takie opisanie psiatka, które odeszło jakby na nowo go nam przywraca... Odkąd opisałam Diankę - jakoś radośniej mi się o niej myśli...
No więc?
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Niedźwiadku...rok minął...rok...myślałam, że będziesz zawsze...Widzę Twoje brązowe futro, "śmierdzące" łapiska, czapkę z bobra..Gruby tezż tęskni...Gabulek dzielnie stara się dorównać Ci pomysłowością, ale z kotem nie potrafi się dogadać (może mógłbyś coś w tej sprawie hmm?)...tylu rzeczy już nie pamiętam...ale będę spisywać co mi się przypomni...tylko nie dziś...dziś nie...Ale ty jesteś wolny...brykasz po polach i pewnie jakieś fajne psie kobietki adorujesz a jak się zobaczymy to zamachasz obowiązkowo kitą, powrzeszczysz jak zwykle i polecisz sprawy załatwiać...wolny, od smyczy, obroży i tego co złe...tej wolności nikt Ci nie odbierze...trzymaj się chłopie.
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Krótko mi jakoś ta Misiowa historia wyszła, więc dwa krótkie wspomnienia w tonie pogodnym

Absolutnym guru dla Niedźwiedzia była moja mama. Oczywiście nie chodziło o posłuch, bo tu mój ojciec miał najlepsze osiągi, ale o miłosc bezgraniczną jaką była obdarzana. A dowód owej miłości otrzymała kiedyś niestety namacalny pfuuuuj....
...Pewnie zachowania Misia pozwalały podejrzewac jak się odżywiał kiedy nas nie miał - ot wykopał sobie kiedyś zanim zdążyłam zainterweniować gniazdo myszy i pożarł zawartość paskudne, ale zaradności nie można mu było odmówić. Moja matka natomiast jako osoba wrazliwa na los każdego robaczka, mięsa nie jada - tu gusta mieli odmienne...wracając zatem do prezentu...
Poszli sobie kiedyś pies i jego ukochana pani na spacer na pole pod lasem. Miś buszujący w zbożu, pani spacerująca miło spędzali czas. Aż zakotłowało się coś w zbożu i przyszedł pies do swojej pani i powodowany miłością położył jej u stóp gołebia dopiero co pozbawionego głowy...Oto miłość bez granic - zamiast zjeść ofiarował co mógł cennego . Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak się poczuła moja matka miłośnik zwierząt i wegetarianka. Wspominałyśmy potem często z mamą owo potworne jednak wydarzenie ze sporym rozżewnieniem


Druga historia dotyczy pewnej straty jaką poniosłam z powodu działalności Misia i może własnej słabej woli. Uprzedzam co wrażliwsze dusze, że będzie śmierdząco...

Misio był psem niezwykle czystym. Mimo, że wzięty z podwórka nigdy nie próbował w domu podsikać, ba nawet balkon traktował jak mieszkanie. Sporadycznie w sytuacjach niedyspozycji (układ pokarmowy miał wielce delikatny) zdażała mu się kooo... w mieszkaniu. i tak oto powróciszwszy kiedyś do domu poczuliśmy znajomy conajmniej przykry zapach. Szybko wzięliśmy się za poszukiwania źródła - doskonale wiedząc, że pies nie wytrzymał. Ale o zgrozo im dłużej się rozglądaliśmy (to jednak M-5) to nikt z naszej trójki nie trafiał na znalezisko
Balkon otwarty niewiele pomógł. W końcu ustalilismy że najgęściej jest w dużym pokoju. Stanęłam na środku pokoju...pamiętam to jak dziś... spojrzałam w stronę gdzie stał mój przecudnej urody papirus - roślina mojego wzrostu, w dużej donicy, dopieszczany przeze mnie i osłupiałam Donica wypełniona była po brzegi psią kupą. Niedźwiadek nie uronił nic na podłogę. Faktem jest, że w tym kierunku był uzdolniony - lubił bowiem załatwiać się na kamień lub krzaczek i czynił to tak, że nic nie spadało na ziemię .
Przyznam, że mimo uwielbienia dla rośliny zabrakło mi silnej woli na porządki - zapakowałam całóść do wora i wyniosłam na śmietnik

I na razie tyle bo coś się zaczęłam zastanawiać czy wogóle nie za duż o t y m temacie publicznie
Zobacz profil autora
Aska
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 1085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Super opowieść.
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Anno, chyba postradałaś z tego smrodu zmysły! Tak pięknie użyźnioną roślinę wyniosłaś na śmietnik?

I tutaj, widzisz, przydałaby Ci się zaprawa spacerowa. Gdybyś na każdym spacerku pracowicie sprzątała psie kupska do reklamówki, to i z owym pakunkiem w donicy nie byłoby problemu. Nadmiar zostałby skrzętnie zgarnięty do reklamóweczki, resztę zasypałabyś świeżą ziemią i papirusik rósłby, aż miło!
Zobacz profil autora
kaerjot
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kolbudy k/Gdańska

jnk napisał:
Anno, chyba postradałaś z tego smrodu zmysły! Tak pięknie użyźnioną roślinę wyniosłaś na śmietnik?

No właśnie

A celownik Niedźwiadka podziwiam.
Zobacz profil autora
Anna
Moderator
Moderator

Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 2599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

Ja nie dodałam, że zawartość donicy była luźnawa i dużej ilości - jak słowo honoru nie byłam w stanie podjąć się zbierania. Fuuuuuuj
Zobacz profil autora
kaerjot
Zwierzolub
Zwierzolub

Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kolbudy k/Gdańska

A łyżeczką
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

kaerjot napisał:
A łyżeczką

Jeeeny... no nie przy jedzeniu...

A niedźwiedzia miłość niesamowicie niepisywalna faktycznie... I jak tu nie kochać psa po przejściach?
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Kurza dupa! Że ja, durna pała, nie wpadłam na koncept z łyżeczką?! Bo kolega Dżeko miewa stolce luźnawe i jak już wszystko sobie przez reklamówkę zgarnę w jedno, stożkowate miejsce, to potem staram się ową konstrukcję misterną jakoś tak uklepać, żeby mi się ładnie w całości zebrała w tą reklamówkę i czasami... no, w każdym razie nie odnoszę pełnego sukcesu. A łyżeczka (w przypadku pana Dżeko raczej łyżka, a nawet chochla) rozwiązywałaby problem.
Wyobrażacie sobie, jak kucam na trawniku przy gigantycznym, wonnym kupsku i pracowicie przekładam je łyżeczką do reklamóweczki? Albo jak zdrapuję łyżką to i owo ściekające z gałązek krzaczków ozdobnych? Bo zdradzę Wam, że Dżekson też ma przedziwne upodobanie do usadzania pupy nad kwiatkami, krzaczkami itp. elemntami przyrody ożywionej
Zobacz profil autora
Niedźwiedź... pamiętam
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 2  

  
  
 Odpowiedz do tematu