Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Gdy opiekun odejdzie pierwszy
AnJa
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 785
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gorzów Wlkp.

Chcę uspokoić każdego, kto zajrzy do tego tematu, że nie zakładałam go z myślą o konkretnym przypadku.
Nie mam też na myśli omawiania sytuacji zwierzęcia, któremu odszedł za TM opiekun. Wszyscy wiemy, że jest ona tragiczna.
Chciałabym poruszyć temat dotyczący nas zwierzomaniaków - forumowiczów.
Od razu, na wstępie przepraszam wszystkich tych, którzy uznają za wysoce niestosowne poruszanie na forum takiego tematu, gdyż jest to:
- temat tabu
- wywoływanie wilka z lasu
- kuszenie losu
- szukanie dziury w całym
- psucie nastroju - wszakże idzie wiosna radosna
- naruszanie równowagi
- niedostosowanie do atmosfery tego forum
- niepotrzebne zupełnie i co tam jeszcze, itd., itp.
Fakt, że jesteśmy, pomijam tu swoją skromną osobę, oczywiście zawsze piękni i młodzi nie chroni nas przed nieuniknionym.
O ile jeszcze podatki mogą przestać istnieć, przy założeniu, że cudowny środek na każde zło - demokracja przekształci się w anarchię, to jednak śmierć jest pewna.
Chciałabym zadać proste pytanie i otrzymać prostą odpowiedź, bez żadnych rozważań i dywagacji, gdyż od razu zastrzegam sobie, że nie chcę prowokować dyskusji na temat zasadności, celowości poruszania tego tematu.
Czy możemy na siebie wzajemnie liczyć w sprawie zajęcia się naszymi osobistymi zwierzami w sytuacji, gdy któreś z nas przekroczy tęczowy most i pozostawi tu, na tym ziemskim padole swoje osobiste domowe psy i koty?
Czy ja, nie mając żadnej bliskiej rodziny, oprócz - ma się rozumieć, TZ i zwierzy właśnie, mogę liczyć no to, że jeżeli coś się wydarzy i zabraknie mnie i Janusza, to czy ktokolwiek z Was Forumowiczów weźmie nasze zwierza do siebie, może - w miarę możliwości i środków - na zawsze, a może choćby na tymczas?
Czy mogę liczyć na Was także wówczas, gdy przestanę pisać na Zwierzu?
Może ktoś mi zarzucić prywatę, brak taktu i wyczucia, interesowność.
Niech mu będzie.
Zależy mi tylko na tym, żeby te zwierza za które wzięłam na siebie odpowiedzialność były po naszej śmierci bezpieczne.
Od razu też dodam, jakkolwiek by to idiotycznie nie wyglądało, że nie planuję żadnej zbrodni na małżonku połączonej z targnięciem się na swoje życie.
Oczywiście może ktoś powiedzieć, że takie rzeczy załatwia się na pw, a nie na forum.
Z kolei ja myślę, że gdybym na pw zapytała kogoś z Was, to tak, jakbym w pewnym sensie wymuszała pozytywną odpowiedź.
Takim pytaniem wprost do konkretnej osoby postawiłabym tę osobę w niezręcznej sytuacji, a tego chciałabym uniknąć.
Choć wiem, sądząc po uczynkach, że zawsze można liczyć na Edytę, Hanię-Irmę, Mantis, Amie, Askę, Annę, ML, Szantinę, Gebę, Misiowatego i pewnie na wielu innych, których nie wymieniłam tylko dlatego, że jeszcze dobrze nie znam...
Natomiast tu na forum każdy z Was może mnie wyśmiać, popukać się w czoło nade mną lub po prostu nie zabrać głosu.
Będzie jakby prościej.
Temat ten od czasu do czasu pojawiał się w moich myślach, lecz w świetle ostatnio powziętych przeze mnie wiadomości na temat wydarzeń i osób w pewnym sensie powiązanych z forum zadałam sobie, a teraz także Wam pytanie czy jesteśmy odpowiedzialni i czy możemy na siebie liczyć.
A także czy jesteśmy w stanie rozmawiać na wszystkie, także trudne, tematy.
Czy jesteśmy w stanie pozbyć się relatywizmu w ocenie, nazywać rzeczy po imieniu, jakkolwiek by były niewygodne i przykre?
Być może uważacie, że dzielę włos na czworo i szukam problemów tam, gdzie inni ich nie widzą.
Podzielam jednak opinię - adopcja zwierza powinna być odpowiedzialna, przede wszystkim.
Moja odpowiedź na zasadnicze pytanie w kontekście osobistych zwierzy innych forumowiczów:
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

Hm. Trudny temat, ale chyba każdy o tym myśli...

Od czasu stworzenia przeze mnie i Blinka własnej rodziny, czyli od momentu zerwania pępowiny łączącej nas z rodzicami - drżę o los zależnych ode mnie zwierząt. Czas nieubłaganie płynie, zawirowania życiowe zabrały nam częściowo najbliższych - więc nie możemy zmuszać pozostałych do dożywotniej opieki nad ogonami, które mieszkają pod naszym dachem...

Opracowałam sobie więc pewnego rodzaju zabezpieczenie - moją osobistą i realna przyjaciółkę Agę. Gdy tylko czeka nas oboje z Blinkiem daleka podróż - przypominam Adze o tym "obowiązku".
Jednak to co ona ma zrobić gdyby jakiś zły los oboje nas zabrał - wciąż zmienia się. Najpierw po prostu miała dopilnować by ogony trafiły do naszych rodziców. Potem, gdy zajęłam się schroniskiem, ale jeszcze przed jego przejęciem, a sprawa domu u rodziców niejako się rozwiała - wymuszałam na niej by uśpiła wszystkie nasze ogonki, by żadne do schroniska nie trafiło

A teraz? Teraz jako osoba, która będzie od razu wiedziała co się nam stało - ma realnie nadzorować i konsultować z... Amie (a przez Amie - z ogółem zwierzomaniaków i dogomaniaków) szukanie nowych domów.

Podsumowując - stworzyłam sobie takie swoiste zabezpieczenie, dzięki któremu jestem w stanie te moje lęki gdzieś głęboko zakopać.
Nie mogę wymagać by ktokolwiek, nawet mi najbliższy, wziął osobiście moje zwierzaki - ale widząc co jest w stanie uczynić potęga zwierza i zwierzowego świata - wiem, że w tragicznych momentach ludzie tu zebrani potrafią dokonać cudów.

Więc AnJu - choć mam nadzieję, że nigdy nie przyjdzie nam się tu o tym przekonać - musisz jedynie znaleźć w swym realnym świecie osobę, która będzie miała na nas namiary

Bo choć może w danej chwili jakaś osoba nic pomóc nie będzie mogła, to w ilości nas tu - siła! Razem, co można na wielu topikach przeczytać, jesteśmy w stanie góry przenosić
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Ha! Widzę, że w porównaniu z moimi przedmówczyniami moja sytuacja jest wysoce komfortowa. Mam umowę z siostrą, że po mojej nagłej śmierci w kwiecie wieku dokona niezbędnych konsultacji z TZ'em i w ich wyniku:
a) pozwoli TZ'owi zachować zwierzaki otrzymując prawo do nieustającej kontroli (po prostu będzie kuratorem, pracuje w oświacie, więc się nadaje ),
b) zostawi TZ'owi tylko jedno ze zwierząt, drugie zabierając do siebie (cokolwiek miałoby to oznaczać: dom rodziców, mieszkanie chłopaka, męża, dom starej panny etc.); zachowując oczywiście prawo do kontroli,
c) zabierze do siebie wszystkie zwierzaki, a TZ'owi zaoferuje całkowitą wolność od zobowiązań.

Zakładam, że rodzice również nadawaliby się na opiekunów dla mojej trzódki, ale o ile w przypadku siostry mam pewność, że znajdowałaby radość z samego obcowania z czworonogami, o tyle rodzice zapewne wzięliby je w charakterze smutnej schedy - "to jedyne, co nam po niej zostało".
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

ten problem coraz bardziej mnie gnębi
zakładam, że jutro ani dzisiaj nie pożegnam się z tym światem, ale kiedyś z całą pewnością
i nałożyłam na moją córkę Annę ten obowiązek zajęcia się moimi zwierzakami
po przeczytaniu postu Małgosi doszłąm do wniosku, że to, co wymyśliła najlepsze wyjście
Anna ma namiary na forum więc wierzę, że nawiąże odpowiednio współpracę i moje zwierzaki znajdą domy

ja ze swej strony obiecuję każdemu forumowiczowi, że w sytuacji konieczności przyjadę po jego zwierzaki i dam dom tymczasowy na czas szukania domów - to tak w razie jakiejśc tragedii

albowiem inaczej sytuacja wyglądac będzie gdy odejdzemy nagle i tragicznie a inaczej gdy w wyniku starości lub długiej choroby
w tym drugim przypadku łatwiej się przygotować i samemu zadbać o los zwierząt

postanowiłam sobie, że na starość nie będę miała już własnych zwierząt, ale to chyba nierealne, gdyż nie wyobrażam sobie domu bez psa i kota

ale z pewnością nie w tej ilości, co dzisiaj

AnJa - nie martw się a jedynie znajdź osobe, która w razie konieczności skontaktuje się z nami i to bez względu na to kiedy to nastąpi

bez względu na to, jak się potoczą moje losy i czy istnieć będzie jeszcze to forum moja obietnica będzie aktualna tak długo, jak tylko będę w stanie zajmowac się soba i innymi
a jedna z nas może być skrzynka kontaktów do pozostałych - może Małgosia?
Zobacz profil autora
jnk
Zwierzoświr
Zwierzoświr

Dołączył: 25 Lip 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

Haniu, poruszyłaś temat, który mi umknął w moim poście. Starość. Nie mam dzieci i zapewne już nie będę miała, TZ jest ode mnie starszy parę lat, zatem na starość pozostanie mi towarzystwo mojej siostry (oby!) i...? Oto powód, dla którego nie zakładam, że na starość zwierząt nie będę miała. Owszem, będę! Takie najstarsze brzydactwa z najciemniejszych zakamarków schroniska. Takie, które raczej ja przeżyję, niż one mnie. Korzyść będzie obopólna: one znajdą u mnie dom, ja zyskam ich towarzystwo na osłodę gorzkiej, samotnej starości.
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

AnJa jakby czytała w moich myślach.Nad tym problemem zastanawiam się nieustannie.Kiedy człowiek jest młody perspektywa śmierci jest jakby abstrakcją.Niby wie się,ze kiedyś człowiek umrze,ale też wydaje się to tak nierealne,tak odległe,że aż nierzeczywiste.Potem przychodzi taki czas,ze myśli się o tym coraz częściej.Kiedy poddawałm się pierwszej w życiu operacji ten temat pojawił sie i wysunął na pierwszy plan.Niby był to prosty zabieg,ale zawsze istnieje jakieś ryzyko.I oczywiście wówczas własnie rodzi się pytanie:co ze zwierzakami?Bliscy dadzą sobie radę,ale psiaki?Wtedy były tylko dwa i od razu,,rozdysponowałam,,je gdyby tak wydarzyło się coś złego.Kiedy musiałam poddać się drugiej operacji,już poważniejszej,psiaki były już cztery.I problem był już większy.Wiedziałam jednak,ze mam syna,na którego moge zawsze liczyć.On wiedział i wie wszystko jak postąpic,gdyby cokolwiek sie wydarzyło.
Operacja przeszła,wróciłam cała,bo zdrowa na pewno nie i cały czas w mojej podświadomości tkwi problem losu moich psów,gdybym odeszła nagle.Bardzo częśto podrózuję z psami i nieustannie martwię sie,co by było gdybym miała wypadek,zginęła czy też straciła przytomnośc,a psiska wyszły bez szwanku.kto by się nimi zajął na moejscu,gdzie by sie znalazły?
Moi drodzy,chyba każdy z nas musi zadawać sobie takie pytania,jeśłi zdecydował sie z całą świadomościa i odpowiedzialnością zaopiekować zwierzętami.Wiem,zę muszę wszystko tak zabezpieczyć,aby żaden z moich psów nie ucierpiał i nie trafil do schroniska.
Zrobiłam jeszcze jedno.Wszystkie moje życzenia zapisałam w komputerze.Mozna powiedzieć,ze to rodzaj testamentu,z wytycznymi odnoście zwierzaków.Najblizsi o tym wiedzą.Zrobiłam to tak dla przypomnienia,upewnienia w pewnych działaniach,zapisałam telefony,adresy,bo wiem,zę to moze ułatwić wiele spraw.Oczywiscie jest tam i forumowa rodzinka,która mam nadzieję,nie zawiedzie nikogo w podbramkowych,krytycznych sytuacjach.
Zobacz profil autora
Gdy opiekun odejdzie pierwszy
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu