Forum Wieluński Zwierzyniec Strona Główna


Wieluński Zwierzyniec
Forum dla przyjaciół i wolontariuszy Przytuliska "Zwierzyniec", wielbicieli zwierząt oraz mieszkańców Wielunia. www.schronisko.wielun.pl
Odpowiedz do tematu
Czesia-Sara, Tito, Iga i Bryś-Reksio - wieluniaki domowe :)
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

No tak. Starość nie radość, człek sobie coraz gorzej radzi z zapanowaniem nad wszystkim, a kondycja - w tym ta psychiczna - coraz słabsza Do tego czas nieubłaganie leci nie pytając kogokolwiek o zdanie...
I tym oto właśnie sposobem stara ciotka MałGośka narobiła sobie potężnych zaległości w opisywaniu wieluniaków. Jednak sumienie nie pozwala spokojnie spać, więc przegrzebię dziś mą pamięć (tia... pamięć w postaci zapisanych karteczek ) i podzielę się z Wami zaległymi wieściami - bo jest czym


**********************************************************


MałGośka; 5 Gru 2006 napisał:
CZESIA


Młodziutka sunia, ma ok. 1,5 roku.
Biegając w centrum miasta trafiła szczęśliwie na dobrych ludzi, którzy zainteresowali się samotnym pięknym psem. I tak właśnie wraz z początkiem grudnia Czesia zawitała w schroniskowe progi. Urocze imię zyskała dzięki swym tymczasowym opiekunom, którzy nadal interesują się losem psiny i próbują na własną rękę znaleźć dla niej rodzinę...

Sunia jest niesłychanie pogodnym psem, żywiołowo reaguje na zachęcanie do zabawy, wołana - biegnie co sił w nogach by się przywitać
Wyraźnie widać, że do życia potrzebuje własnego człowieka, który poświęci jej swój czas i ofiaruje choć odrobinę miłości...

























Tak kochani Cześka ma domek!
W połowie stycznia do schroniska przyjechał pan Damian i to właśnie w naszej dziewusi dostrzegł psisko sobie i swej rodzinie przeznaczone... I tak oto bezdomna Czesia przeistoczyła się w udomowioną Sarę - z własnymi ludźmi, podwórkiem, kojcem, domem po prostu
Sunia szybko poczuła się jak u siebie, stwierdziła, że to JEJ teren i - choć trudno mi w to uwierzyć - groźnym głosem przegania nieproszonych gości.
Razem z Sarą mieszka pies mini czyli młodziutki Oskar. Choć to-to nieduże to dość zadziorne i przejawiające talenty psa obrończo-stróżującego
Podobno to Oskar pierwszy podnosi alarm, na co momentalnie reaguje Sara, co znów dodaje pewności Oskarowi... i tak dalej Duet więc tworzą niesamowity - zgrany i zaprzyjaźniony
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

MałGośka; 26 Lis 2006 napisał:
TITO


Jamnikowaty, ok. 4 letni przystojniak w prążki
Wesoły, żywo zainteresowany wszystkim dookoła niego, a najbardziej psimi konkurentami, których trzeba przecież zaraz groźnie obszczekać! Dzięki temu, że starał się podczas sesji foto wyglądać jak prawdziwy macho - wzbudzał powszechny zachwyt
Ogonek titowy był w ciągłym ruchu - zamierając jak wskaźnik w momentach wzmożonego zainteresowania otoczeniem. Może w żyłach Titusia płynie, poza jamniczą, krew prawdziwego pointera?

Mimo całej pogody ducha Tito nie ma łatwego życia..
Kiedyś, już dość dawno temu, w jakiś sposób stracił dach nad głową i błąkał się samotnie - aż trafił na dobrego człowieka, który postanowił stać się psim przyjacielem.
Zamieszkał w bloku, zasmakował więc w roli rozpieszczanego psa kanapowego, codziennością były wspólne spacerki i czas spędzany stale u boku swojego człowieka.

Jednak żywot psa szczęśliwego nie był mu widać dany - po 1,5 roku wspólnego życia, miesiąc temu, pan się poważnie pochorował i musiał iść do szpitala. Tito trafił do nas tymczasowo, na czas choroby swego człowieka. I tu znów szczęście zapomniało o psim chłopcu - pan... zmarł
Tituś czeka więc aż pech o nim zapomni - a my wraz z nim wierzymy, że wszystko co dobre jest przed nim, że jest gdzieś ktoś, kto go pokocha całego - od jamniczych łapek, po pointerowy ogonek...













MałGośka; 14 Sty 2007 napisał:
Jak można zauważyć na poprzednich fotkach - Tito miał problemy z oczkami - więc troszkę trzeba go było podleczyć. Oczęta już piękne, psiak pełen energii z nadzieją przygląda się każdemu odwiedzającemu. Czeka na swojego człowieka...

Tylko szkoda, że osoby nas odwiedzające nie mogą w pełni ocenić titusiowego piękna - bo jednak psiak za kratami, zwłaszcza tak w drzwi kojca wtulony jak Tito - nie może pokazać całej swej urody...







A jednak się myliłam
Panu Marianowi wystarczyło spojrzenie na psisko za kratami, by podjąć niełatwą przecież decyzję. Tito nawet specjalnie nie musiał się starać, by sobie na własny domek zapracować
I tak oto pod koniec stycznia Tituś myśliwski został znaleziony przez swoich ludzi. Zamieszkał dość daleko od Wielunia, ale wątpię by tęsknił Jego dni nie są już tak smutno do siebie podobne, a świat nie jest oglądany wyłącznie zza kojcowych krat... Teraz Tito ma swoje podwórko, dom, ludzi - swój świat i swoje życie
I wierzę mocno, że to już koniec nieszczęść w życiu naszego przystojniaczka z ogonem jak wskaźnik


Ostatnio zmieniony przez MałGośka dnia Sob 5:14, 07 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

MałGośka; 20 Mar 2006 napisał:
BRYŚ


Brysiek przywędrował do schroniska za jedną z naszych wolontariuszek na początku października zeszłego roku.
Jest niezbyt dużym uroczym psiakiem w wieku ok. 2 lat.

W grudniu uśmiechnął się do chłopaka los - przynajmniej tak nam się wydawało... Znalazł domek, niestety nowa rodzina potrzebowała psiaka, który również choć trochę poszczeka, zaalarmuje ich, gdy pojawi się jakiś intruz. Nic z tego - Bryś to grzeczna psina i nie narzuca się w żaden sposób.

W schronisku początkowo był bardzo smutny - właściwie całą zimę przeleżał zwinięty w kłębuszek w kącie budy, lub w naszej "stodole" na słomie.
Wczoraj jednak zaskoczył mnie niesamowicie - przywitał dość radośnie, wołany przychodził z chęcią Niestety okazało się, że boli go uszko i zaraz powędrował do lecznicy po lekarstwo. Wrócił jeszcze szczęśliwszy, choć oczywiście cichutki i grzeczny

Jest psiątkiem łagodnym i raczej spokojnym - choć oczywiście nie wiemy jak zmieni się gdy poczuje się wreszcie kochany i bezpieczny

Ze względu na swój charakter może biegać swobodnie po terenie schroniska, nie jest zamykany w kojcu
Byłam świadkiem ataków pewnego psiego agresorka na Brysia - oczywiście próbował się bronić, ale raczej uciekał. Agresorek był dwukrotnie od Brysiaka mniejszy, ale nasz dobrze wychowany chłopiec nie lubi awantur












MałGośka; 9 Kwi 2006 napisał:
Nie ma jak wiosenne słońce! Zwłaszcza dla takiego leniwca jakim jest nasze Brysiątko
Moje pojawienie się w schronisku, tak radośnie przyjęte przez inne ogony - przez Brysia zostało skwitowane otwarciem... jednego oka Dopiero po jakiejś godzinie wyszedł przed swą ulubioną budę, powyciągał się, podszedł dać buzi i wrócił do wygrzewania kostek na słońcu







Choć dla mnie Brysiątko było po prostu psim ideałem - grzeczny, słodki i taaaaaki śliczny - chłopak wciąż nie miał szczęścia... Wszystko jedno czy podczas wizyt ludzi chętnych do adopcji biegał radośnie po podwórku, czy dostojnie wylegiwał się w jakimś strategicznym miejscu, czy też mieszkał w kojcu - wciąż pozostawał naszym podopiecznym
Zresztą - może to i dobrze, w końcu przeszedł już jedną nieudaną adopcję, kolejna po prostu musiała być tą właściwą...

Tak minął kolejny październik w schroniskowym życiu Brysia, i choć "rocznica" brzmi jak święto - nikt z nas z tego faktu jakoś się nie cieszył

Gdy 4-go listopada do schroniska wszedł p. Hieronim - nikt nie spodziewał się, że to ten dzień stanie się godnym późniejszego corocznego czczenia

Pożegnanie w wykonaniu naszego dżentelmena obyło się oczywiście bez łez Właściwie to mam wrażenie, że psiątko dreptało przy swym nowym człowieku wywijając jakby od niechcenia ogonem

W nowym domku na Brysia czekała już własna buda, której nie musiał z nikim dzielić - i domowe imię Reksio (choć nie było ono zupełnie nowe, bo tak też był nazywany u nas).
I proszę państwa - niespodzianka
Zaledwie po tygodniu ten nieszczekający zupełnie w poprzednim domu psiak - zachowywał się jak stróż idealny No może raczej dystyngowany dzwonek alarmowy, bo przecież dżentelmenowi nie wypada rzucać się bez wyraźnego powodu do jakieś nogi, ewentualnie warczeć pokazując kły, nieprawdaż?
Zobacz profil autora
MałGośka
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 4611
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wieluń-łódzkie

MałGośka; 10 Lis 2006 napisał:
IGA
([link widoczny dla zalogowanych])



Urodziła się mniej więcej w połowie zeszłego roku. Co się działo przez pierwsze miesiące jej życia - nikt nie wie... Najprawdopodobniej, gdy była przesłodkim szczeniaczkiem, miała swój dom i ludzi... Gdy zaczęła podrastać uwidoczniły się jej lekko wysunięte biodra, może to efekt złego żywienia, jakaś wada rozwojowa. I może właśnie to spowodowało, że pewnego zimnego jesiennego dnia, mając ok. 4-5 miesięcy, straciła dach nad głową... Zaczęła gorączkowo szukać schronienia, płacząc rozpaczliwie dobijała się do różnych drzwi osiedlowych bloków.
Na szczęście tę psią rozpacz usłyszeli nasi schroniskowi przyjaciele - nie mogli maleństwa zostawić bez opieki. I w ten sposób po paru dniach małe puchate cudo trafiło pod nasze skrzydła.

Igunia okazała się być niesamowicie żywiołowym szczeniakiem, ciągle skorym do zabawy i szaleństw Jednak nikt nie dostrzegał jej urody i panna kolejne miesiące spędzała w schroniskowym kojcu... Nie pamięta już zapewne innego życia, dni upływają jej na wyczekiwaniu nieczęstych chwil z człowiekiem - chwli, w których można przytulić się i poczuć ludzką dłoń na swoim łebku...

Ma w tej chwili ok. 1,5 roku - wyrosła na piękną sunię, trochę bardziej rozsunięte bioderka już nie są nawet widoczne, a na pewno małej w niczym nie przeszkadzają.

Czy ta piękna psia dziewusia zazna wreszcie bezpieczeństwa we własnym domu? Czy dane jej będzie podążyć za jej własnym człowiekiem na upragniony spacer pełen szaleństw?



Tak Igunia wyglądała gdy do nas trafiła




I już za kratami kojca






Pierwsza zima, pierwsze szaleństwa na śniegu






Często dzieli kojec z innymi psiakami.
Wyrosła na cudną psinkę














Szaleć, szaleć, szaleć




Weź mnie na rączki... przytul, pogłaszcz...








Wygląda na to, że opisanie tego cudnego żywiołu w necie przyniosło mu szczęście Igunia, choć przecież mieszkała u nas cały rok i jakoś nikomu serca nie złamała, w zaledwie dwa tygodnie od zaprezentowania się przed całym światem przestała być wreszcie psem bez swoich ludzi...

Pani Lucyna kilkakrotnie nas odwiedzała, stale wracając przed kojec Igi. Po psisko musiał jednak przyjechać jej syn z właściwym do tego środkiem transportu - przez te parę dni p. Lucyna żyła w strachu, że jednak Iga jakimś zrządzeniem losu do niej nie trafi. Nie było takiej możliwości - suńka przecież znalazła już swą panią

Od tego czasu minęły już ponad 4 miesiące. Przez ten czas Iga z psiego podlotka stała się strażniczką domu swych ludzi. Wciąż mnie zadziwia jak na własnym terenie, przy kochających ludziach, beztroska ciapa w krótkim czasie przeistacza się w psa zdecydowanego, pewnego siebie i okazującego to każdemu intruzowi...

Jednak wciąż Idze zdarzają się momenty totalnej głupawki - głównie dzięki psiemu towarzystwu: suńka dzieli bowiem swe podwórko i ludzkie zainteresowanie z malutkim rówieśnikiem Parka z nich oczywiście po takim czasie idealnie wręcz dograna, pomimo potężnej różnicy w gabarytach

Iga ponoć jest niesamowicie pojętną psinką - co zresztą było oczywiste, tylko, że mieszkając w schroniskowym kojcu nie miała okazji pokazać światu pełni swych możliwości
Jedynym właściwe problemem z jakim przyszło się rodzinie p. Lucyny zmierzyć były namiętne polowania na kury. Jedno było bardzo udane (w psim pojęciu) i trudno jest teraz przekonać pannę, że to nie jest odpowiednie dla niej zajęcie. Na szczęście właśnie uczy się szybko i wie już doskonale, że takie "rozrywki" jej ludziom się nie podobają... A przecież dla swych ludzi jest gotowa na największe poświęcenia

P. Lucyna bardzo zdziwiła się przy naszej pierwszej rozmowie pod koniec listopada, gdy powiedziałam jej o nietypowo "rozłożystej" miednicy Igi. Nie zauważyła tego ani ona, ani nikt z rodziny, a przecież psisko już parę dni z nimi spędziło. Wada jakby zmalała
Podczas wczorajszej rozmowy sama już wspomniała o tym, że ta dziecięca wada wydaje się zanikać, a Iga nie ma żadnych problemów z poruszaniem. Możliwe, że to dzięki sporej i regularnej dawce ruchu, jaką ma teraz na co dzień zapewnioną, wzmocniły się psie mięśnie. Rodzinka Iguni wie jednak, że muszą ją obserwować, bo jednak z wiekiem ich ukochana sunia może odczuwać jakiś dyskomfort. Lub nie... w końcu w życiu Igi już raz pojawiło się niespodziewanie zdarzenie, które odmieniło jej i nasze życie...
Zobacz profil autora
Amie
Adminka
Adminka

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

Gosia, Ty weź tak nie zaskakuj, bo nie wiadomo z którego psiego szczęścia teraz się najmocniej cieszyć

Ale serio.. trzymam mocno MOCNO MOCNO kciuki za wszystkie te adopcje, żeby wszystko dalej tak dobrze im się już w życiu układało

To się nazywa idealny prezent na zajączka
Zobacz profil autora
Aska
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 1085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zgierz

O Małgosiu, Ty chyba już naprawdę nie masz czasu, skoro trzeba się cieszyć z adopcji hurtowo
Igusia i Bryś
Oczywiście Czesia i Tito
Zobacz profil autora
AnJa
Zwierzofan
Zwierzofan

Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 785
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gorzów Wlkp.

Wieści o adopcjach, czyli domach dla wieluńskich ogonków są dla zwierzomaniaków prawdziwą ucztą dla oczu i serc
Kochane Psice, Czesiu - Saro, Tito, Brysiu - Reksiu, Igo bądźcie zdrowe i szczęśliwe w swoich, na zawsze, domach
Zobacz profil autora
geba
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 28 Cze 2005
Posty: 2675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

sie raduje na takie wiesci
Zobacz profil autora
irma
Zwierzozwierz
Zwierzozwierz

Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 1392
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańsk

no to ja też hurtowo - suuuuuper (że psiaki mają domy)
Zobacz profil autora
Edyta
Zwierzomistrz
Zwierzomistrz

Dołączył: 04 Lip 2005
Posty: 2688
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec

A ja to Ci Małgoska kiedyś obiję facjate... To ja dwoje się i troję,pokazując moim studentom wspaniałe,wieluńskie ogonki i namawiajac do adopcji,a tu się okazuje,ze połowy z nich juz nie ma,bo merdają przy własnej budzie..I jak ja bym wygladała,gdyby ktoś chciał takiego psiaka,a tu go nie ma?No jak?! Wyszło by na to,ze jestem jakaś oszustka bezczelna,bo nic nie wiem na bieżąco...

Zatem proszę informować na bieżąco o wszystkich szczęśliwych ogonkach i nie tłumaczyć mi tu starościa,czy czymś tam ,pospolitego lenistwa

A wszystkim wyadoptowanym ogonkom zyczę dłuuuugich i szczęśliwych dni u boku własnych ludzików.
Zobacz profil autora
Chip
Zwierzoamator
Zwierzoamator

Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa i bliskie okolice

No..... Obudziła się MałGośka ze snu zimowego. Przyszła wiosna i święta, no i mamy prezencik informacyjny od MałGośki-zająca Wielkanocnego.

Ale jak z następnymi dobrymi wiadomościami będziesz czekała do następnych świąt to Cię .....


A na teraz to
Zobacz profil autora
Czesia-Sara, Tito, Iga i Bryś-Reksio - wieluniaki domowe :)
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu